Ludzie na Mszach siedzą tu w ławkach z... Sądu Rejonowego w Lublinie, księża niedzielne posiłki jadają u wiernych, chorzy przez komputer śledzą nabożeństwa, a Pan Jezus – Król Wszechświata – mieszka w dawnej kotłowni.
– Konrad jest moim kolegą z liceum – mówi Piotr Staszewski, lektor. – Na początku trochę sceptycznie podchodziłem do tego, że będzie tu proboszczem. W liceum jego potencjał nie był tak widoczny. Tu pokazał się z najlepszej strony. Cieszę się, że potrafi tak zjednywać ludzi, że się nie obraża i potrafi mówić prawdę w oczy. Razem ze swoją rodziną lubię się z nim modlić – dodaje pan Piotr.
W superlatywach o nowej rodzinnej parafii mówi Teodozja Wachowicz, która przez dwa lata gotowała księżom obiady. – Od początku należałam do osób, które utworzenie parafii przyjęły z entuzjazmem. Kaplica jest bowiem bardzo blisko mojego mieszkania. Cieszyłam się, że Pan Jezus nie pogardził kotłownią i zechciał zamieszkać między nami. Skoro On nie wybrzydza, tym bardziej my nie możemy grymasić. Księży traktowałam jak swoich wnuków. Gotowałam im to, co chcieli. Zawsze furorę robił rosół. Gdy go podawałam, komplementom nie było końca. Gotując, nieraz widziałam zapał tych młodych kapłanów i ich walkę z trudnościami. Modliłam się. Dziś jestem dumna, że mamy tak cudowną parafię – zaznacza.
Po 5 latach zarówno kapłani, jak i wierni znają już wiele skutecznych sposobów budowania wspólnoty. Są nimi – poza modlitwą – parafialne koncerty, festyny, spacery, wspólne wyjazdy do teatru, na pielgrzymki i wakacje. Jedności służy także mała, bardzo przytulna kaplica, w której – z jednej strony – wierni widzą każdy gest, a nawet grymas duszpasterza, a z drugiej – jego uwadze nie umyka znużenie i zmęczenie wiernych. Innym sposobem są wizyty w domach wiernych. Pracujący w parafii księża bardzo chętnie odwiedzają parafian. – Oni zapraszają mnie do swojego stołu, a ja ich do Stołu Bożego. Podczas posiłków mamy czas na rozmowy, wymianę uwag. Stół sprzyja bliskości – zauważa ks. Konrad, który w parafii słynie z krytykowania niedzielnych zakupów i szukania Boga w pilocie.
Prałat wizjoner
Przyglądając się młodej parafii, w której dziś prężnie działają różne wspólnoty i w której do kościoła chętnie chodzą nie tylko starsze osoby, ale także młodzież, trzeba wspomnieć o ojcu chrzestnym parafii. Jest nim bez wątpienia śp. ks. prał. Mieczysław Iwanicki. Jemu parafia nie tylko zawdzięcza powstanie, ale i patrona.
– Ksiądz prałat był niezwykłym kapłanem i ojcem. Bardzo mnie wspierał i przekonywał, że rawianie to mocni i dobrzy ludzie, którzy w decyzji utworzenia nowej parafii z czasem zobaczą wielkie dobro. A jak się już do tego przekonają, gorliwością pobiją innych. Miał rację. Strzałem w dziesiątkę była także sugestia wyboru patrona. Dla prałata oczywiste było, że na osiedlu, którego główne ulice noszą nazwy królów Polski, musi być parafia Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata. Tak się stało. Jak przystało na Króla, ma On tutaj swoje rycerstwo, zwane Rycerstwem Świętego Michała Archanioła. Jego członkowie modlą się za rodziny, w których nie ma zgody, miłości, a także za osoby uzależnione od różnych nałogów. W kontekście ogromnej przemiany, jaka dokonała się w parafii, proboszcz porównuje Sójcze Wzgórze do Królewskiego Wzgórza, a nawet do góry Tabor.
Patrząc na zaangażowanie wiernych w życie parafii, na sąsiadujące z kaplicą gimnazjum, którego uczniowie i nauczyciele co do jednego stawili się na peregrynacji symboli ŚDM i do dziś nie zdjęli z budynku szkoły flag z logo tego wydarzenia, trudno się z takim porównaniem nie zgodzić. Trudno też nie doceniać drogi, jaką pokonała ta młoda wspólnota, w której dziś wszyscy czują się jak w domu.
Za 5 lat wzrostu wierni i kapłani dziękowali podczas uroczystej Mszy św. jubileuszowej, której przewodniczył bp Andrzej F. Dziuba.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.