90 lat temu 250 tys. wiernych z całego Górnego Śląska było świadkiem, jak nuncjusz papieski nałożył korony na słynący łaskami wizerunek MB Piekarskiej. Trwający od wieków w tym miejscu kult Maryi otrzymał nowy impuls.
Przygotowania
Koronację poprzedziły przygotowania zarówno materialne, jak i duchowe. Z tej okazji ks. proboszcz Wawrzyniec Pucher odnowił cały kościół i kalwarię. Renowacji poddano także obraz. Spośród różnych kopii znajdujących się w parafii do koronacji wybrano wizerunek Maryi, który w 1795 r. restaurował tarnogórski malarz Karol Zipser. Oryginalny obraz Matki Boskiej Piekarskiej w czasie najazdu tureckiego w 1683 r. z obawy przed zniszczeniem został wywieziony do Opola. Tak więc król Jan III Sobieski, który nawiedził sanktuarium piekarskie, idąc z odsieczą pod Wiedeń, modlił się już przed jego kopią. Oryginał wprawdzie wrócił do Piekar, ale w 1702 r. został ponownie wywieziony do Opola, gdzie znajduje się do dzisiaj. Przed koronacją w całej diecezji głoszono kazania wyjaśniające znaczenie tego aktu oraz zachęcające do głębokiej odnowy moralnej uczestników uroczystości. Mobilizacja była wielka. Ocenia się, że w uroczystościach koronacyjnych wzięli udział proboszczowie ze wszystkich parafii polskiego Górnego Śląska oraz Śląska Cieszyńskiego.
Święto całego Śląska
Zaczęły się one już w piątek 14 sierpnia, kiedy po południu teren piekarskiej kalwarii, czyli ogrodu kalwaryjskiego, jak go wtedy nazywano, wypełnili pielgrzymi z całego Górnego Śląska. Czuwali pod gołym niebem przez całą noc. Przybyli nie tylko z polskiej części, ale i niemieckiej. Wielu w strojach ludowych. Przybyli zarówno Polacy, jak i Niemcy. Koronacja była więc także wielką demonstracją jedności Górnego Śląska, od trzech lat podzielonego granicą. Główne uroczystości zaczęły się w sobotę 15 sierpnia poranną Mszą Świętą. Gdy tłum gęstniał, do sanktuarium przybyli przedstawiciele władz, m.in. wojewoda śląski Mieczysław Bilski oraz marszałek Sejmu Śląskiego Konstanty Wolny. Wreszcie w towarzystwie administratora apostolskiego ks. Hlonda dotarł abp Wawrzyniec Lauri, nuncjusz apostolski w Polsce. Rzymianin z pochodzenia, właśnie osiągnął ważny sukces, gdyż zakończył negocjacje w sprawie konkordatu, jaki Stolica Apostolska podpisała z Rzecząpospolitą. To on miał nałożyć na wizerunek Madonny oraz Dzieciątka złote korony, pobłogosławione osobiście przez Piusa XI.
Pierwotnie planowano, że koronacji dokona prymas Polski kard. Edmund Dalbor, ale właśnie zachorował i do Piekar nie mógł przyjechać. Wtedy poproszono o to nuncjusza, co z pewnością było wielkim wyróżnieniem, gdyż taką obecność musiał uzgodnić z papieżem. Przybyła także kompania honorowa, którą wystawiał 75. Pułk Piechoty, stacjonujący w Królewskiej Hucie.
Pogoda nie była najlepsza. Nad sanktuarium wisiały ciężkie chmury, gdy obraz procesyjnie przenoszono z kościoła parafialnego do ołtarza ustawionego przed kościołem kalwaryjskim. „Gość Niedzielny” tak opisał moment koronacji: „Na zegarze wieżowym bije godzina jedenasta, słońce wygląda z poza chmur i złotym snopem promieni oblewa cały ołtarz”. Bullę koronacyjną odczytał ks. Paweł Brandys, dziekan powiatu piekarskiego, wybitny kapłan i społecznik. Chwilę później abp Lauri nałożył korony na obraz. Rozległa się salwa honorowa, pochyliły się sztandary setek pocztów sztandarowych. Mszy św. przewodniczył bp Marian Ryx z Sandomierza, a kazanie wygłosił bp Anatol Nowak z Przemyśla. Jak wspomniał, uroczystości w Piekarach były dla niego tak ważne, że opuścił koronację w swojej diecezji, która tego dnia odbywała się w Przeczycy. „Przybyłem tutaj do was – wyjaśniał bp Nowak – gdyż tę koronację uważam za ważniejszą dla Polski”. Przypomniał, że do tej pory było w Polsce 47 ukoronowanych obrazów maryjnych, obraz piekarski jest 48. „Ta koronacja, drogi ludu śląski, to dziękczynienie za wolność, za zmartwychwstanie Polski” – mówił.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.