O ulubionym bólu, porannych rozmowach z Jezusem Miłosiernym i tacie pokazującym, jak rozpoznawać, który Pan Jezus jest prawdziwy, z ks. Brunonem Dąbrowskim, rezydentem w parafii św. Wojciecha w Białej Rawskiej,
Spowiadając ludzi, uczestnicząc w ich trudach i krzyżach, wiedziałem, że na Niego zawsze można liczyć. Od lat każdy dzień zaczynam od modlitwy przed Jego obrazem. On też pomógł mi wejść w sadkowicką parafię, która była i jest mi bardzo droga. Kiedy tam przyszedłem, akurat po jednej z wsi wędrował wizerunek Pana Jezusa Miłosiernego. Udało mi się być chyba w 90 proc. domów, gdzie ten obraz był. Przychodziłem na koronkę, na przeprowadzenie, na chwilę modlitwy. Ludzie dziwili się, że mam na to czas. Mówili: „Czy może być taki proboszcz jak nasz?”. No i byłem proboszczem, ale niedługo. Po paru latach nikt nie powiedział o mnie inaczej niż „nasz Brunon”. Jak chcieli mnie uszanować, mówili „ksiądz Brunon”. Byliśmy jak jedna rodzina. Ja wszystkich znałem po imieniu. Jak ktoś kogoś szukał albo chciał się czegoś dowiedzieć, przychodził do mnie. Zresztą tak jest do dziś.
Przyjaźń z Jezusem Miłosiernym i bliskie relacje z ludźmi sprawiają, że wierni nie wstydzą się spowiadać i przychodzić do mnie ze swoimi problemami. Ja zawsze mówię im, że nie jestem Bogiem, ale będę pamiętał o nich w modlitwie, że porozmawiam, z Kim trzeba o ich problemie. Zrobiłem sobie taką „litanię do wszystkich świętych”, w którą wpisuję osoby potrzebujące pomocy Bożej. Podczas Mszy św. i modlitw zawsze je polecam.
Równie ważne w Księdza życiu zawsze było Pismo Święte. Mało kto potrafi tak je czytać, by słuchający nie mogli powstrzymać wzruszenia.
– Staram się być sługą tego Słowa. Dużo cytatów umiem na pamięć. Niektóre nawet po łacinie. To jest Słowo, które ma nas formować, ma nam wskazywać drogę. Jednym ze sposobów na walkę o wartość słowa było moje dbanie o to, by nie było złorzeczenia. Walczę o to, by ludzkie słowo, które ma być odpowiedzią na Boże słowo, było godne. Nieraz mówię: „Jesteś wnerwiony, pokrzycz sobie, potup. Bóg ci tego nie będzie miał za złe, ale pilnuj, aby twoje słowo było dobrem”. To, co powiedział Pan, jest prawdą. Ja tej Prawdzie i Drodze zaufałem. I jestem szczęśliwy.
Przez całe moje kapłańskie życie najbardziej cieszą mnie widok radosnych ludzi odchodzących od kratek konfesjonału i możliwość odprawiania Eucharystii. Fakt, że sprowadzam na ołtarz Chrystusa, że mogę mieć udział w Jego miłości i sile. Nic większego nie znam, nic bardziej mnie nie cieszy, nie wzrusza. I choć jestem szelmą, wiem, że dla Boga jestem ukochanym dzieckiem, które czasem potrzebuje przytulenia, a innym razem pogrożenia palcem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).