Gdyby nie napis na murze i wizerunek św. Faustyny, klasztor Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia można by minąć. A szkoda, bo tu Helena Kowalska rozpoczęła misję szerzenia Bożego Miłosierdzia, które może ocalić świat.
Słowa Pana Jezusa wypowiedziane do św. Faustyny w klasztorze przy ul. Żytniej mają wartość nie tylko historyczną: „Tu cię wezwałem i przygotowałem wiele łask dla ciebie”. Dla 30 sióstr, które żyją za ceglanym murem, obietnica dana Sekretarce Miłosierdzia Bożego jest aktualna.
– Tyle mówi się o III wojnie światowej, tyle jest grzechów przeciwko naturalnemu porząd kowi, przeciwko małżeństwu, przeciwko życiu – wylicza s. Nulla, sekretarka generalna zgromadzenia, przekonując, że światu jak nigdy potrzeba Bożego Miłosierdzia.
Rajskie życie za murem
Klasztor przy ul. Żytniej powstał 153 lata temu z inicjatywy matki Teresy – hrabiny Potockiej, która wzorując się na francuskiej rodzinie zakonnej matki Rondeau, na podarowanej przez św. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego parceli zaczęła prowadzić Dom Miłosierdzia dla zaniedbanych moralnie kobiet.
W 1918 r. Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia miało już 7 domów, 164 siostry i blisko pół tysiąca wychowanek. Od 1862 r. dom przy ul. Żytniej pełni funkcję domu macierzystego zgromadzenia. 1 sierpnia minie 90 lat, kiedy progi domu zakonnego przekroczyła młodziutka Helena Kowalska. „Zdawało mi się, że wstąpiłam w życie rajskie” – zapisała w „Dzienniczku” s. Faustyna. Choć po kilkunastu dniach chciała opuścić dom, zawiedziona, że siostry tak dużo czasu poświęcają na pracę. Wówczas objawił się jej Pan Jezus. Całą twarz miał umęczoną, zbroczoną krwią. „Kto Ci zadał taką boleść?” – zapytała. „Ty, jeśli stąd odejdziesz, bo tu cię wezwałem i przygotowałem wiele łask dla ciebie” – usłyszała. Rok wcześniej, gdy po raz pierwszy zapukała do bram klasztoru, przełożona matka Michaela Moraczewska kazała jej pytać o swoje powołanie „Pana tego domu”. Odpowiedź była wyraźna.
Ówczesna kaplica klasztorna to dzisiejszy kościół Miłosierdzia Bożego i św. Faustyny, najdłużej podnoszona z wojennej ruiny świątynia Warszawy. W bocznej nawie, w całodziennej obecności Najświętszego Sakramentu, stoją relikwie św. Faustyny. Na posadzce wypisano słowa Jezusa skierowane do niej, ale jednocześnie do każdego wstępującego w progi kościoła: „Przyjmuję cię. Jesteś w sercu moim”. – Widzimy wyraźnie, jak wiele tych łask przygotował Pan Jezus dla Faustyny i dla każdego, kto ufnie wzywa Jego miłosierdzia – mówi s. Symeona, przełożona wspólnoty na Żytniej.
Licząc na „amnestię”
To tu, dzięki działalności sióstr, ocalały od śmierci moralnej tysiące dziewcząt z Warszawy. Tu w czasie II wojny światowej ratowano Żydówki, przedostające się z sąsiadującego z klasztorem getta. Czerpana dzień i noc woda z głębinowej studni była potrzebna okupowanej Warszawie, tak jak dziś potrzebna jest jej żarliwa modlitwa sióstr przed wystawianym codziennie przez 5 godzin Najświętszym Sakramentem. Na terenie dawnego klasztoru mieści się dziś ośrodek dla bezdomnych prowadzony przez Caritas. Wielu innych zagubionych, poszukujących, poranionych życiowo i duchowo puka codziennie do klasztornej furty.
– Dziś pomocą dla dziewcząt zajmują się trzy inne klasztory w Polsce. Ponadto prowadzimy między innymi na Grochowie przy ul. Hetmańskiej Dom Pomocy Społecznej dla kobiet, a dla dzieci – przedszkole w Derdach koło Piaseczna i Walendowie, a także Dom Dziecka oraz Dom Samotnej Matki w Chyliczkach. Na Żytniej wciąż jednak wypraszamy Boże Miłosierdzie dla świata przez ofiarę życia sióstr i modlitwę. Klasztor jest domem generalnym i miejscem formacji Apostołów Bożego Miłosierdzia „Faustinum”, grupy świeckich, którzy chcą żyć duchowością „Dzienniczka” – mówi s. Symeona. – Liczymy, że w zapowiedzianym właśnie Roku Miłosierdzia jeszcze przybędzie zafascynowanych Bożym Miłosierdziem – dodaje s. Nulla.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).