Człowiek nie bywa zbyt dobry. Bywa głupi. Nazywa to dobrocią. Bo przecież łatwiej myśleć o sobie, że jest się zbyt dobrym, niż że postępuje się głupio i - być może - tchórzliwie.
Czy można być zbyt dobrym? Czasem można usłyszeć takie stwierdzenia… Czym się różni dobroć od naiwności? Te pytania przypomniały mi się w kontekście wczorajszego papieskiego rozważania papieża Franciszka. Ojciec Święty mówi o miłości Boga i miłości bliźniego, których nie wolno rozdzielać.
Pośród gęstego lasu zasad i przepisów - legalizmów wczorajszych i dzisiejszych - Jezus dokonuje wyłomu, który pozwala nam zobaczyć dwa oblicza: oblicze Ojca i oblicze brata. Nie przekazuje nam dwóch wzorców czy dwóch przykazań, ale dwa oblicza, a nawet jedno oblicze, oblicze Boga, które odzwierciedla się w wielu obliczach, ponieważ w obliczu każdego brata, zwłaszcza najmniejszego, słabego i bezbronnego obecny jest obraz samego Boga. I musimy postawić sobie pytanie, czy kiedy spotykamy jednego z tych braci, czy potrafimy w nim rozpoznać oblicze Boga: czy jesteśmy do tego zdolni?
To nie jest nic nowego. Wszyscy znamy przecież zdanie: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych Mnieście uczynili.” To teoria. Pytanie, jak ją wprowadzać w praktykę. Dobrze przecież wiemy: czasem pomocą można zaszkodzić. Utrwalać bezradność. Podtrzymywać patologiczne mechanizmy. Zabijać siebie i tych, dla których się – teoretycznie – poświęcamy. Czy zatem można być „za dobrym”?
To Bóg jest Dobry. Powiedzieć, że człowiek jest zbyt dobry, to powiedzieć, że Bóg nie ma racji, że Jego dobroć jest zbyt wielka. Myślę jednak, że nie o to zwykle nam chodzi. Rzeczywistość jest dużo prostsza. Człowiek nie bywa zbyt dobry. Bywa głupi. Kieruje się nie dobrem, a przyjemnością, wygodą, pragnieniem zyskania sympatii drugiego… Karmi się złudzeniami, nie ma dość odwagi czy siły by się przeciwwstawić złu... Nazywa to dobrocią. Bo przecież łatwiej myśleć o sobie, że jest się zbyt dobrym, niż że postępuje się głupio i - być może - tchórzliwie.
Zobaczyć w drugim człowieku oblicze Boga to znaczy dostrzec nie tylko jego ciało, które wymaga nakarmienia, napojenia, ubrania i dachu nad głową. Żaden człowiek nie jest tylko zwierzęciem. Każdy ma swoją godność i wolność. I często nie przyjmie nawet koniecznej pomocy, która go poniża. Zobaczyć w nim oblicze Boga znaczy być przy nim tak, by pomóc mu wstać. By mógł coraz bardziej być człowiekiem i sam o sobie stanowić. Jeśli swoją „dobrocią” utrzymujemy go na dnie, de facto go niszczymy.
Być dobrym nie znaczy tylko dawać, jeśli ktoś czegoś chce. Być dobrym znaczy szanować w człowieku jego człowieczeństwo nawet jeśli on sam go nie szanuje. Nawet jeśli tego braku szacunku żąda, czasem nachalnie. Trzeba w drugim człowieku zobaczyć Człowieka przez duże C. Zobaczyć oblicze Boga, który stał się Człowiekiem. I traktować go tak, jakbyśmy sami chcieli być traktowani. Bo cokolwiek byście chcieli, by ludzie wam czynili, i wy im czyńcie.
Tylko tak żyjąc zbliżymy się choć trochę do nieosiągalnego poziomu „bycia dobrym”. Przecież nikt nie jest dobry, tylko Bóg.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W diecezjach i parafiach na całym świecie jest ogromne zainteresowanie Jubileuszem - uważa
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.