Garść uwag do czytań na XXVIII niedzielę zwykłą roku A z cyklu „Biblijne konteksty”.
„Rozkwitło wasze staranie o mnie”, „jestem w pełni zaopatrzony otrzymawszy od Epafrodyta od was wdzięczną woń”. Elegancko, prawda? Jak widać kwestia utrzymania Apostołów w starożytnym Kościele też bywała tematem drażliwym. Nie wszyscy byli w tej kwestii tak wyrozumiali bezpośredni jak mieszkańcy Filippi. Pewnie dlatego że Filippi było miastem emerytowanych legionistów. Kto jak kto, ale byli żołnierze wiedzieli, że do prowadzenia misji kasa jest potrzebna i już. Nie ma co udawać, że jest inaczej.
Jednocześnie Paweł daje tu przykład właściwego podejścia do dóbr materialnych: „umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować (...) i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku”. A jednocześnie mówi swoim darczyńcom „Bóg zapłać”. Dosłownie: „Bóg mój według swego bogactwa zaspokoi wspaniale w Chrystusie Jezusie każdą waszą potrzebę”.
Drugie czytania niedzielnej liturgii zasadniczo nie są jakoś specjalnie dobierane do pozostałych. Czy tym razem coś je łączy? Raczej nie. No, może prócz tego, że czekając na rozpoczęcie uczty łatwiej znosi się głód i inne niedostatki. Chrześcijanin jest pielgrzymem. Nagroda czeka go dopiero na końcu drogi. Dopóki wędruje może być różnie: raz gorzej raz lepiej. Ale czym tu się przejmować? Jak się zmierza do domu, w którym wszystkie potrzeby zostaną zaspokojone, codzienne niedostatki mają znaczenie drugorzędne.
3. Kontekst Ewangelii Mt 22, 1-14
To już trzeci raz, gdy w niedzielę słyszymy Ewangelię z tej części Mateuszowego dzieła, w którym Jezus wchodzi w ostrą polemikę z Żydowskimi przywódcami. Tym razem, po przypowieści o dwóch synach i o rolnikach-rozbójnikach, czas na przypowieść o uczcie weselnej, którą król wyprawia swojemu synowi.
Skąd te wszystkie mocne słowa Jezusa? Czyż zasadniczo dla grzeszników nie był łaskawy i miłosierny? Owszem. Tylko tu w grę wchodzi przewrotność. Swoista duchowa ślepota, która zadowolona z siebie nie pozwalała dostrzec przywódcom Izraela własnej obłudy, fałszu i wielu poważnych niegodziwości. Przesada?
Bezpośrednio przed tymi trzema przypowieściami arcykapłani i starsi ludu pytają Jezusa jakim prawem naucza; kto mu dał taka władzę. On najpierw chce usłyszeć od nich odpowiedź na pytanie o chrzest Jana: czy pochodził od Boga czy od ludzi. Przywódcy uchylają się od udzielenia jednoznacznej odpowiedzi. To wygodne, bo gdyby powiedzieli, że od Boga, to naraziliby się na uwagę dlaczego w takim razie mu nie uwierzyli. Gdyby zaś powiedzieli że to był uzurpator, to naraziliby się na gniew ludu, który miał go za proroka. Widać więc ewidentnie, że przywódcom wcale nie zależało na jakimś poszukiwaniu prawdy. Wiedzieli swoje, pod swoje tezy umieli nagiąć każdą sytuację. Byle zachować swoją uprzywilejowana pozycję. Jezus zaś usiłuje im powiedzieć – jak to czytaliśmy przed tygodniem – że nadchodzi czas, gdy tę swoją pozycję stracą, bo i królestwo którego czuli się ministrami i ważnymi urzędnikami przestanie istnieć.
Przypowieść o uczcie wpisuje się w ten spór. I w tym kontekście w pierwszym rzędzie należy ją widzieć. Dopiero potem powinna skłaniać do zastanowienia się, na ile to my jesteśmy wymawiającymi się od przyjścia na proszoną ucztę. Przytoczmy więc jej tekst.
Jezus w przypowieściach mówił do arcykapłanów i starszych ludu: „Królestwo niebieskie podobne jest do króla, który wyprawił ucztę weselną swemu synowi. Posłał więc swoje sługi, żeby zaproszonych zwołali na ucztę, lecz ci nie chcieli przyjść.
Posłał jeszcze raz inne sługi z poleceniem: «Powiedzcie zaproszonym: Oto przygotowałem moją ucztę: woły i tuczne zwierzęta pobite i wszystko jest gotowe. Przyjdźcie na ucztę». Lecz oni zlekceważyli to i poszli: jeden na swoje pole, drugi do swego kupiectwa; a inni pochwycili jego sługi i znieważywszy ich, pozabijali.
Na to król uniósł się gniewem. Posłał swe wojska i kazał wytracić owych zabójców, a miasto ich spalić.
Wtedy rzekł swoim sługom: «Uczta wprawdzie jest gotowa, lecz zaproszeni nie byli jej godni. Idźcie więc na rozstajne drogi i zaproście na ucztę wszystkich, których spotkacie». Słudzy ci wyszli na drogi i sprowadzili wszystkich, których napotkali: złych i dobrych. I sala zapełniła się biesiadnikami.
Wszedł król, żeby się przypatrzyć biesiadnikom, i zauważył tam człowieka nie ubranego w strój weselny. Rzekł do niego: «Przyjacielu, jakże tu wszedłeś nie mając stroju weselnego?» Lecz on oniemiał. Wtedy król rzekł sługom: «Zwiążcie mu ręce i nogi i wyrzućcie go na zewnątrz w ciemności. Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów». Bo wielu jest powołanych, lecz mało wybranych”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.