Zzieleniałej kiełbasy lepiej nie tykać. Tłumaczenie „byłem głodny” przed zatruciem nie uchroni.
Z cyklu "Jak żyć, by podobać się Bogu" na kanwie KKK 1749-1761
Nie każe się góry za to, że pogrzebała pod lawiną grupę turystów. Nie każe się niedźwiedzia za to, że poturbował człowieka. Owszem, takie wydarzenia skłaniają do podejmowania działań, by w przyszłości podobnym nieszczęściom zapobiec. Łącznie z odstrzeleniem niebezpiecznego zwierzaka. Nie jest to jednak nigdy traktowane w kategoriach kary. Bo ani zwierz, ani tym bardziej góra nie są w swoim działaniu wolne. Działają wedle prawideł świata przyrody. Z człowiekiem jest inaczej. Może wybierać: może czynić dobro, może wybierać zło. To wolność jest podstawą moralnej odpowiedzialności człowieka – o tym w największym skrócie była mowa w poprzednim artykule cyklu. Dziś można postawić krok dalej. Człowiek nie jest przecież czystą wolnością. Jest ograniczony wieloma przypadłościami. I nie za każde zło w świecie odpowiada. Kiedy ludzki czyn jest dobry, a kiedy zły?
Spore panuje w tym względzie zamieszanie. Nie chodzi o to, że co innego nazywamy dobrem i złem. Bardziej o to, że często zbyt wielką wagę przywiązujemy do intencji i okoliczności. „Chciałem dobrze” wystarcza, by usprawiedliwić, „miał ciężkie życie”, by uniewinnić. Tak, intencje i okoliczności mają znaczenie w ocenie postępowania człowieka. Podstawą jednak jest to, co nazywa się „wybranym przedmiotem”. Czyli tym, co faktycznie się zrobiło. Ale po kolei.
W Katechizmie Kościoła Katolickiego (1750) sprawę tę tak ujęto:
Moralność czynów ludzkich zależy od:
A w punkcie 1755 dodano: „Czyn moralnie dobry zakłada jednocześnie dobro przedmiotu, celu i okoliczności”
Skomplikowane? Eee, niespecjalnie.
Przedmiot to w zasadzie to, co konkretnie człowiek robi. Przewija niemowlaka, robi obiad rodzinie, maluje mieszkanie, uczy dzieci w szkole, pielęgnuje chorych, sprzedaje w sklepie itp. Albo: bije kogoś, obraża, zdradza żonę, kradnie, kłamie, rzuca fałszywe podejrzenia itd. Człowiek czyniąc coś, co rozpoznaje jako dobre, czyni dobrze (zasadniczo, bo są wyjątki, o których za chwilę). Robiąc zaś coś, co rozpoznaje jako złe (już w zasadzie bez wyjątków), robi źle. To podstawa.
Intencja, owszem, ma wpływ na moralną ocenę takiego działania. Nie powoduje jednak, że to co z natury jest złe, nagle stanie się dobrem. Cel nie uświęca środków. Podobnie z okolicznościami – działania pod wpływem lęku, szantażu czy innej formy presji: wybór „złego przedmiotu” zawsze powoduje, że człowiek postępuje źle. Wina człowieka może być w konkretnym przypadku mniejsza lub większa, człowiek był bardziej lub mniej świadomy tego,co robi, działał mniej lub bardziej dobrowolnie. Ale – przypomniano w KKK 1756 – istnieją czyny, które z siebie i w sobie, niezależnie od okoliczności i intencji, są zawsze bezwzględnie niedozwolone ze względu na ich przedmiot. I jako przykład podano w katechizmie bluźnierstwo, krzywoprzysięstwo, zabójstwo i cudzołóstwo.
Bywa i tak, że jedno działanie pociąga za sobą dwa skutki. Jeden dobry, drugi zły. Na przykład gdy policjant chcąc ratować niewinnego przed śmiercią strzela do kogoś, kto chce go zabić. Co wtedy?
Ocena jest bardziej skomplikowana, ale nie niemożliwa. Po pierwsze, sam czyn musi być w takim wypadku dobry. „Ratowałem życie człowieka” - powie policjant. Podobnie chirurg, na stole operacyjnym rozpruwający komuś brzuch, czy jeszcze inny lekarz, decydujący o potrzebie zakończenia ciąży pozamacicznej z powodu bardzo poważnego, bezpośredniego zagrożenia życia matki. Po drugie, skutek dobry nie może być konsekwencją złego skutku, a musi pojawić się równolegle albo wcześniej. Spaliłem komuś dom, ale dzięki temu wybudował sobie nowy, lepszy - to głupie tłumaczenie :). Po trzecie skutek zły nie może być wprost chciany, a jedynie dopuszczony. Wspomniany policjant nie zamierzał zastępować sądu, ale w sytuacji, w której się znalazł, chcąc ratować niewinnego, nie miał innego wyjścia. No, a po czwarte, bardzo istotne, musi istnieć odpowiednio ważna przyczyna, by działanie podjąć: chodzi o ochronę większego dobra czy wybór mniejszego zła. Ot, ów chirurg ratujący życie za cenę tygodnia pooperacyjnego bólu. Wiadomo co lepsze, prawda? Z tej perspektywy widać, że niemoralnym jest podejmować działanie pozbawiające kogoś życia, gdy chodzi o ratowanie jedynie zdrowia innej osoby (częsty argument zwolenników przerywania ciąży), tym bardziej, gdy to zagrożenie nie jest wiele większe od zagrożenia, że jadąc do pracy samochodem zginiemy w wypadku.
W ocenie ludzkich czynów bardzo istotne jest więc to, CO KONKRETNIE człowiek chce zrobić, robi czy zrobił. Intencja nie spowoduje, że wybór czegoś, co jest z natury swojej złe, wybór złego przedmiotu, stanie się nagle dobrem. Może co najwyżej – jak widać na przykładzie działania o podwójnym skutku – być wyborem mniejszego zła. Intencja może jednak sprawić, że czyn co do swojego przedmiotu, swojej materii dobry, stanie się czynem złym. Ot, modlitwa, post czy jałmużna podjęte po to, „by ludzie widzieli”, „zaprzyjaźnianie się” z człowiekiem, by potem go okraść.
Nie zmienią także zła w dobro okoliczności, które sprawią, że zło ostatecznie przyniesie też jakieś dobro. Zdrada Judasza była złem, choć konsekwencją śmierci Jezusa stało się nasze zbawienie. Niesprawiedliwe pozbawienie kogoś pracy jest krzywdą, choćby w konsekwencji ktoś dzięki temu znalazł lepsze zajęcie. A gwałt wielkim złem także wtedy, gdy jest początkiem nowego życia. Okoliczności towarzyszące wyborowi „złych przedmiotów”, tego co złe, mogą jednak sprawić, że wina konkretnego człowieka będzie mniejsza – np. w sytuacji niewiedzy czy przymusu. Mogą nawet winę konkretnego człowieka zredukować do zera – gdy wyrządzi komuś krzywdę lunatykując, czyli działając bez świadomości. Nie zmieni to jednak faktu, że ciągle będzie chodziło o zło.
Czyn moralnie dobry zakłada więc jednocześnie dobro przedmiotu, celu (intencji) i okoliczności. Oczywiście, co warto dodać, przez „czyn” rozumiemy tu zarówno działanie, jak i myśli, słowa, a także brak potrzebnego działania, czyli zaniedbanie. Ale – uwaga – uczucia już nie. O tym w następnym odcinku.
Dla przypomnienia - z Katechizmu Kościoła katolickiego. Patrz na następnej stronie
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).