Ksiądz Paolo Dall’Oglio ma się dobrze i nie został zabity, jak mówią niektórzy przedstawiciele syryjskiej opozycji - oświadczył założyciel Orient TV, Ghassan Abboud. Włoski jezuita został porwany 28 lipca w Rakce.
Abboud dodał, że wie, kto porwał katolickiego duchownego. - Nie wierzmy tym, którzy mówią, że został zabity. Poprosiłem porywaczy o jego uwolnienie - dodał szef satelitarnego kanału telewizyjnego, który nadaje z Dubaju.
Wezwał też do ostrożności w upowszechnianiu informacji nt. ks. Dell’Oglio. - Proszę wszystkich, by nie podawali wiadomości, których nie są pewni - dodał Abboud.
Tymczasem wiceminister spraw zagranicznych Włoch Marta Dassù oświadczyła, że nie może potwierdzić żadnych informacji o losie porwanego rodaka: ani o jego przetrzymywaniu przez porywaczy, ani o jego śmierci.
Włoski dziennik „Corriere della Sera” przypomina, że 58-letni ks. Dell’Oglio mieszkał przez wiele lat w klasztorze Deir Mar Musa, położnym w górach na północ od Damaszku. Wspierał pojednanie między grupami etnicznymi i religijnymi Syrii. Gdy w kraju wybuchła wojna domowa, oskarżył prezydenta Baszara al-Asada o prowokowanie starć religijnych. Jednocześnie krytykował przemoc, jakiej dopuszczono się wobec Kurdów w Tel-Abiad, co mogło sprowokować związane z Al-Kaidą ugrupowanie Islamskie Państwo Iraku i Lewantu do jego porwania. We wpisie na swym profilu na Facebooku niedługo przed porwaniem, ks. Dell’Oglio napisał, że uważa Syrię za swą drugą ojczyznę.
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.