Uważaj: z lampy czy zlewozmywaka może wypełznąć zło.
– Wiesz, widziałam świetną lampę. Stara, przedwojenna. Stylowa. Idealnie pasowałaby do mojego pokoju – przy stoliku w pizzerii rozmawiały dwie kobiety. Wykształcone. Wyższo. Damy. Rasowe humanistki. Literackie ble ble ble...
Rozmawiały na tyle głośno, że losy stylowej lampy śledzili mimowolnie ludzie przy innych stolikach. Wśród nich nasza rodzinka.
– Czy ją kupiłam? Nie. Nie wiem z jakiego domu ta lampa pochodziła i czyja energia w nią wsiąknęła. A nuż ta zła energia przeszłaby na mój dom? – Jasne, świetnie cię rozumiem. Też bym jej nie wzięła…
Nie pisałbym o tej bzdurnej rozmowie, gdyby nie śmiertelnie poważny ton, w jakim rozmawiały. Rzecz – przyznajmy – niebagatelna. W lampie, zlewozmywaku czy lustrze może czaić się zła energia. Eksploatacja tych urządzeń może grozić śmiercią lub trwałym kalectwem.
W takich chwilach – pomyślałem podnosząc do ust kawałek pizzy – dziękuję Bogu za łaskę wiary. Nie ma w tym żadnej mojej zasługi, że nie obawiam się energii, która wypełza z durszlaka, by zaatakować moich najbliższych. Nie muszę otaczać się murem kamieni szlachetnych.
Pewna kobieta (rekin biznesu) przekonywała mnie niedawno: „By sprzedać nieruchomość musisz w kątach pokoju porozkładać cytryn. Ten kamień ułatwi ci świetną transakcję”.
Chroni mnie inna moc. Dzisiejsza aklamacja liturgiczna nie pozostawia wątpliwości: „Nasz Zbawiciel, Jezus Chrystus, śmierć zwyciężył, a na życie rzucił światło przez Ewangelię”.
Lampa i iskra Boża. Ta druga daje większe światło.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.