Powtarzam często, że kiedy pójdziemy do Pana Boga, On nie zapyta: „Ty, Stuligrosz, a ile masz odznaczeń, jakie masz wykształcenie?”, tylko zapyta: „Coś ty zrobił dobrego w życiu? Ze Stefanem Stuligroszem, założycielem Poznańskich Słowików, Chóru Chłopięco-Męskiego im. W. Gieburowskiego, rozmawia Józef Augustyn SJ
Za świadectwo wiary...
Dziękowali także za przyjaźń, nawyk przyjaźni, dobrej przyjaźni. Chłopcy w moim chórze uczą się przyjaźni. Tworzą grupki – dwóch, trzech, pięciu. Wreszcie dziękowali za wypracowanie nawyku wytrwałej pracy. Ja się też codziennie modlę o cierpliwość, o wytrwałość, kiedy wyniki moich trudów zakrywa Pan przede mną w tajemnicy zamierzeń swoich, bo też nie wiadomo, czego Pan Bóg chce. Trzeba Mu zaufać.
Przyznam, że w czasie koncertów wygłaszam nieraz małe rekolekcje. Ostatnio byłem w Pleszewie. Biedota taka, te kobiety takie biedne, biedne dzieci, mężczyźni. Jak ich nie ogarnąć miłością, współczuciem. Koniecznie trzeba powiedzieć jakieś dobre słowo, przekazać miłość, głęboki szacunek. Powtarzam często, że kiedy pójdziemy do Pana Boga, On nie zapyta: „Ty, Stuligrosz, a ile masz odznaczeń, jakie masz wykształcenie?”, tylko zapyta: „Coś ty zrobił dobrego w życiu? Uciekaj tam na koniec, poczekaj, bo tu jest przed tobą tyle prostych ludzi, szczerych, świętych, o wiele godniejszych od Ciebie”. Bo przecież święci to nie tylko ci kanonizowani. Jest wielu świętych ludzi, prawdziwie dobrych, szlachetnych, cierpliwych. Ile jest uronionych łez, ile tęsknot, bólu, cierpienia znoszonego z poddaniem się Bożej woli. I w tych wszystkich doświadczeniach trzeba być z ludźmi.
Co powiedziałby Pan rodzicom dzieci w wieku Pańskich chłopców. Jakich rad czy wskazówek by im Pan udzielił?
Rodzicom moich chłopców mówię: „Pamiętajcie, drodzy państwo, wydając na świat dziecko, macie obowiązek przygotować je do wieczności – szlachetnym życiem, szlachetnym postępowaniem, dobrocią”.
Nasze życie w porównaniu z wiecznością jest jednym tchnieniem, niedostrzegalnym. Tym bardziej się człowiek zastanawia, czy warto (przepraszam, że użyję tutaj takich słów, ale używam ich w spotkaniach z ludźmi) dopuszczać się jakichś paskudztw, nienawiści, zazdrości, czy warto było nie przebaczać. W obecnych czasach trzeba ludziom otwierać oczy na niektóre sprawy. Żałuję, że dopiero na starość jestem taki, ale wcześniej, jak miałem okazję, też podobnie mówiłem. Spotykałem się z rodzicami moich chłopców. Kiedy kończyłem, mówiłem: „Proszę państwa, bardzo proszę, żeby państwo byli łaskawi powiedzieć swoim synom to i tamto”. „Proszę pana, niech pan mówi, oni pana lepiej słuchają niż mnie, niż nas” – odpowiadali mi rodzice. Tak było rzeczywiście na zebraniach. Nie chcę robić z siebie bohatera. Uważam jednak, że świecki człowiek wierzący ma też obowiązek świadczenia. Daję świadectwo i tego się nie wstydzę, pomimo tego, że niektórzy z moich śpiewaków psioczą na mnie, że za długo mówię w czasie koncertów.
Może są młodzi, jeszcze nie wiedzą, że to ważne...
W mojej chóralnej rodzinie jest wielu chłopców szlachetnych, dobrych, którzy mogliby być przykładem dla niektórych starszych panów z tenorów i basów. Nie jesteśmy ściśle chórem kościelnym, ale nie ma niedzieli bez Mszy św. z naszym śpiewem – chyba że podróżujemy. Jednak wszędzie, gdziekolwiek śpiewamy, wstępujemy do kościoła: w Niemczech, we Francji, a szczególnie w Poznaniu, zawsze w niedzielę jesteśmy w kościele. Czasem do chóru nie docierają słowa kaznodziei, a chłopcy coś tam sobie szepcą, wymieniają znaki porozumiewawcze, przyjacielskie uśmiechy, jeden drugiemu but rozsznuruje, to się zdarza. Ale na Mszy św. jak zgraja rozćwierkanych wróbli pędzą do komunii. A ja, stary pryk, wzruszam się, gdy widzę to zderzenie chłopięcej żywiołowości i pobożności. Tak musi być.
Takie jest życie...
– Pan Bóg nie chce, żebyśmy byli tylko poważni. Świętość to nie smutek, ale to wielka radość. Prawda? I mówię do tych chłopców: „Jesteście bardzo kochani”, choć na próbach często wrzeszczę na nich: „Inteligentnemu chłopcu mówi się jeden raz”. I koniec żartów.
Kochając młodych, trzeba ich przygotować do twardego życia. A podstawą dobrego życia, warunkiem odnoszenia zwycięstw jest: poszanowanie praw Bożych, człowieczych i solidna praca. Nie lenistwo. Człowiek nie może się w życiu ślizgać. Nie da się przejść przez życie mówiąc sobie: „Jakoś to będzie”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).