Chrześcijaństwo nie obiecuje łatwego pocieszenia. Wskazuje na krzyż i zmartwychwstanie Jezusa jako źródło nadziei. Strapionym mówi: „nie jesteś sam, Bóg jest towarzyszem twojej samotności. On się o ciebie zatroszczy”.
Strapionych nie brakuje. Każdy z nas bywa przytłoczony ciężarem życia, gubi radość, pogrąża się w smutku i w czarnych myślach. Szukamy wtedy kogoś, kto podniesie nas na duchu, potrzebujemy jak tlenu współczującej obecności i nadziei. Czasem, jak na biblijnego Hioba, spadają na ludzi całe serie nieszczęść, dramaty nie do udźwignięcia. Odruchowo odsuwamy się od ludzi pogrążonych w żałobie po stracie bliskich lub od tych, którzy dowiedzieli się o nowotworze. No bo co powiedzieć? Opowiadać, że będzie lepiej, skoro nie będzie? Nie bardzo wiemy, czym ma być pocieszenie w sytuacjach skrajnie trudnych. Kiedy zdarzają się wielkie katastrofy, w medialnych relacjach obowiązkowo pojawia się wiadomość, że na miejscu są psychologowie, którzy niosą pomoc. Może to jakiś znak czasu: nie potrafimy już sami wspierać się wzajemnie w nieszczęściu, musimy prosić o pomoc specjalistów. A może, idąc głębiej, jest tak dlatego, że brakuje nam ostatecznego fundamentu pociechy – Boga?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).