– Kiedyś to dopiero była bieda, ale nikt nie narzekał. Święta też obchodziło się skromniej, ale radośniej – mówi z nostalgią 76-letnia Urszula Skołyszewska.
Drżyjcie narody, Gwiżdże idą!
– Dawniej najbardziej czekaliśmy nie na prezenty, a na Gwiazdki – wyznaje Piełowska. – Chłopcy z wioski, także moi bracia, przebierali się. A jak kombinowali, by się ładnie wystroić – kożuchy obszywali świerkiem, dekorowali papierkami. Dziad, baba, kozioł, koń, diabeł, bocian, śmierć, kominiarz, muzykant z harmonią i policjant – Gwiazdki stanowiły nie lada atrakcję. Zwłaszcza, że towarzyszył im Gwiazdor. – Miał gruby kożuch, pas skręcony ze słomy i korbacz w ręku. Kazał mówić pacierz, a jak kto był niegrzeczny, to i korbaczem dostał – opowiada ze śmiechem mieszkanka Czeczewa.
Dzieci bały się Gwiazdek, bo rumoru potrafiły narobić. – Gdy miałam siedem lat i byłam chora, rodzeństwo schowało się u mnie pod pierzyną – wspomina. Strzec się musiały także niezamężne dziewczyny. – Jeśli w domu były młode panny, to drżyjcie narody! Gwiazdki tańczyły z nimi do upadłego. Kominiarz zaglądał do pieca i jeśli był źle wyczyszczony, to wysypywał popiół na środek kuchni. A sadzą smarował pannom twarze! Na Pasterce dziewczęta miały jeszcze szare smugi na policzkach, bo w świetle lampy naftowej nie wszystkim udało się domyć – wspomina Zofia Gusman.
Czasy się zmieniły, ale na Kaszubach przetrwały niektóre zwyczaje świąteczne. W Adwencie kościoły zapełniają się dziećmi z kolorowymi lampionami. Często wnuczęta pod okiem swoich dziadków same robią ozdoby na choinkę lub pieką pierniczki. W święta rodziny śpiewają kolędy polskie i kaszubskie. I wciąż w wielu miejscowościach, w tym w Żurominie czy Rębie, można spotkać młodzież przebraną za Gwiżdże, które starym zwyczajem odwiedzają każdy dom.
Przeczytaj również o zwyczajach świątecznych w innych regionach Polski:
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
To doroczna tradycja rzymskich oratoriów, zapoczątkowana przez św. Pawła VI w 1969 r.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).