Król, czyli lubelska choinka

Pasterze bieżeli, gdy głos usłyszeli, śpiewania anielskiego. Znaleźli w żłóbeczku, w Betlejem miasteczku, Jezusa maleńkiego.

Reklama

Król, czyli lubelska choinka   Stefan Sękowski/ GN Przed wigilią gospodarz wnosił „króla” do domu. Jeden z symboli rodzącego się życia (lubelskie). Nie znacie tych słów? To fragment kolędy z okolic Puław. Prawdopodobnie śpiewali ją jeszcze wasi dziadkowie i  pradziadkowie. Choć dziś często trudno powiedzieć, która pastorałka z jakiego regionu Polski się wywodzi, to jednak są i takie, które łatwo umiejscowić na mapie tożsamości. Nie tylko na Podhalu czy w Małopolsce, ale także na Lubelszczyźnie. Ile tradycji świątecznych, które znamy z rodzinnych domów, pochodzi z naszego regionu? Etnograf z Muzeum Lubelskiego Mateusz Soroka. Choć sam pochodzi z Poznania, świetnie orientuje się w zwyczajach naszych okolic.

Opłatek to świat

– Wigilia była dniem, w którym powstrzymywano się od ciężkich prac. Skupiano się na przygotowaniach do wieczerzy wigilijnej – mówi Soroka. Tego dnia ludzie sprzątali, przygotowywali potrawy i przyozdabiali dom. Aż do XX wieku nie było u nas choinki, która przyszła” do Polski z rejonów Niemiec. Mieszkańcy Lubelszczyzny stawiali w domach coś, co mogłoby ją przypominać (choć oczywiście sami o tym nie widzieli). – Za święte obrazy wkładano sztuczne kwiaty i gałązki drzew iglastych. Pod powałą wieszano podłaźniczkę, czyli ścięty wierzchołek świerka – opowiada przewodnik po lubelskich tradycjach. Podłaźniczka zwisała czubkiem do dołu i przystrajano ją jabłkami oraz „światami”. To ozdoby z opłatka. Jeszcze bardziej archaicznym odpowiednikiem choinki był „król”, czyli spory snopek zboża, który gospodarz uroczyście wnosił przed wigilią do domu. Ziarno z „króla” dodawano do pierwszego siewu w następnym roku.

Kutią o sufit

To przygotowania – a jak wyglądała sama wigilia? Podobnie jak dziś: najpierw modlitwa, śpiewanie kolęd. Zanim rozpowszechniła się umiejętność czytania, dziadkowie opowiadali zgromadzonym przy wigilijnym stole, jak to było dawno temu w Betlejem. Choć nie zawsze miało to miejsce przy stole: przykładowo w okolicy Biłgoraja wieczerzę wigilijną jedzono na… brzegu dzieży, czyli naczynia do wyrobu ciasta na chleb, żeby nie zabrakło go w następnym roku.

Potraw nie zawsze było dwanaście. Ważne było, by pochodziły one z łąki, lasu, pola i wody. – To mogły być fasola, groch polny, kluski, pierogi, śledzie i inne ryby. Także kutia, którą po kolacji ludzie rzucali o sufit pomieszczenia. To swoista wróżba: im więcej kutii przykleiło się do powały, tym większy miał być urodzaj w przyszłym roku – tłumaczy Soroka.

Król, czyli lubelska choinka   Stefan Sękowski/ GN „Światy” to delikatne ozdoby z opłatka (lubelskie). W kościele

Nieodłącznym elementem świąt była Eucharystia w kościele: Pasterka w nocy z 24 na 25 grudnia i na 2. dzień świąt. Msze nie różniły się od liturgii w innych regionach Polski, choć – jak mówi Soroka – wiele zależało od inwencji proboszczów. Można było spotkać zwyczaje, które w prosty sposób tłumaczyły prawdy ewangeliczne. – W św. Szczepana wierni obrzucali księdza owsem. To symbolizowało kamienowanie pierwszego męczennika – opowiada pracownik Muzeum Lubelskiego.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama