Rety, Gwiżdże idą!

Daria Kaszubowska; GN 51-52/2011 Gdańsk

publikacja 25.12.2011 15:00

– Kiedyś to dopiero była bieda, ale nikt nie narzekał. Święta też obchodziło się skromniej, ale radośniej – mówi z nostalgią 76-letnia Urszula Skołyszewska.

Rety, Gwiżdże idą! Ze zbiorów Rafaeli Piełowskiej Każdego roku w Żurominie pojawiają się kaszubskie Gwiżdże.

Celebracja Bożego Narodzenia rozpoczynała się już w Adwencie, obowiązkowo codzienną Mszą świętą roratnią. I to nie jak dziś – popołudniową, lecz poranną. Wydawałoby się, że dla dzieci taka pobudka była przykrym obowiązkiem. – Uwielbiałam chodzić na Roraty! Jak mama czasem zabraniała, bo był mróz, wiał silny wiatr i mogliśmy się pochorować, to aż płakałam – wspomina Władysława Kreft z Czeczewa. – Chodziliśmy bez lampionów, nie znaliśmy tego zwyczaju. A po mszy grzaliśmy się w szkole przy kaflowych piecach. Dzieci wiedziały, że czekają na przyjście Boga. Za dobre uczynki kładły źdźbła słomy pod figurką Jezuska.

Dwanaście potraw? Gdzie tam!

Na wigilijnym stole pojawiały się barszcz lub zupa owocowa, ziemniaki i ryby, głównie śledzie. Gospodynie piekły różne ciasta, jedne pierniki, inne makowce, ale prawie wszędzie była drożdżówka. – I wielki przysmak dzieci – „orzechy” z ciasta i marchwi. Często dodawało się do nich syrop z buraków lub pieprz, najsmaczniejsze były po kilku dniach – opowiada 84-letnia Zofi a Gusman z Rębu. Na co dzień Kaszubi jadali chleb i ziemniaki, więc każda odmiana cieszyła. Nawet jeśli świąteczne menu było skromne. – W Wigilię dwanaście potraw? Gdzie tam! Na święta piekło się gęś, a jeśli była drożdżówka, to się każdy cieszył – opowiada Rafaela Piełowska, która wychowała się w małej wiosce Żuromino.

Dawniej, gdy brakowało pieniędzy, każdy sam robił świąteczne prezenty. Dziś na widok tamtych upominków pewnie niejedne dziecko pokręciłoby nosem. – Raz mama uszyła mi bluzeczkę, potem zrobiła lalkę czy misia. Ja też miałam zawsze dla mamy jakiś drobiazg – wspomina Urszula Skołyszewska, rodowita wejherowianka. Ozdoby choinkowe robiły dzieci: gwiazdy z papieru, aniołki z włóczki. One też dekorowały drzewko, wieszały orzechy, jabłka, pierniki. Szklane bombki można było spotkać tylko w bogatszych domach – Byliśmy dość majętni, ojciec kupował różne ozdoby. Mieszkaliśmy w Gdańsku i po szkole chodziliśmy z chłopcami do fabryki bombek. Pracownicy zawsze dawali nam po kilka sztuk – opowiada Andrzej Adamski z Wejherowa.

Dawniej na choince paliły się świeczki, co groziło pożarem. Kiedyś w domu państwa Kreftów z Czeczewa od płomienia zapaliła się wata na gałązkach – gospodarz musiał drzewko przewrócić i zadeptać ogień.

Drżyjcie narody, Gwiżdże idą!

– Dawniej najbardziej czekaliśmy nie na prezenty, a na Gwiazdki – wyznaje Piełowska. – Chłopcy z wioski, także moi bracia,   przebierali się. A jak kombinowali, by się ładnie wystroić – kożuchy obszywali świerkiem, dekorowali papierkami. Dziad, baba, kozioł, koń, diabeł, bocian, śmierć, kominiarz, muzykant z harmonią i policjant – Gwiazdki stanowiły nie lada atrakcję. Zwłaszcza, że towarzyszył im Gwiazdor. – Miał gruby kożuch, pas skręcony ze słomy i korbacz w ręku. Kazał mówić pacierz, a jak kto był niegrzeczny, to i korbaczem dostał – opowiada ze śmiechem mieszkanka Czeczewa.

Dzieci bały się Gwiazdek, bo rumoru potrafiły narobić. – Gdy miałam siedem lat i byłam chora, rodzeństwo schowało się u mnie pod pierzyną – wspomina. Strzec się musiały także niezamężne dziewczyny. – Jeśli w domu były młode panny, to drżyjcie narody! Gwiazdki tańczyły z nimi do upadłego. Kominiarz zaglądał do pieca i jeśli był źle wyczyszczony, to wysypywał popiół na środek kuchni. A sadzą smarował pannom twarze! Na Pasterce dziewczęta miały jeszcze szare smugi na policzkach, bo w świetle lampy naftowej nie wszystkim udało się domyć – wspomina Zofia  Gusman.

Czasy się zmieniły, ale na Kaszubach przetrwały niektóre zwyczaje świąteczne. W Adwencie kościoły zapełniają się dziećmi z kolorowymi lampionami. Często wnuczęta pod okiem swoich dziadków same robią ozdoby na choinkę lub pieką pierniczki. W święta rodziny śpiewają kolędy polskie i kaszubskie. I wciąż w wielu miejscowościach, w tym w Żurominie czy Rębie, można spotkać młodzież przebraną za Gwiżdże, które starym zwyczajem odwiedzają każdy dom.

Przeczytaj również o zwyczajach świątecznych w innych regionach Polski: