Barbórka już u siebie
Abp Damian Zimoń: – Można powiedzieć, że bp Wiktor Skworc wraca do siebie. Witamy go z otwartymi ramionami. Będzie pasterzem archidiecezji, którą bardzo dobrze zna. Agencja GN

Barbórka już u siebie

Komentarzy: 4

Ks. Roman Chromy; GN 44/2011 Katowice

publikacja 08.11.2011 06:47

– Arcybiskup Wiktor Skworc jest niezwykle kompetentny w sprawach Kościoła. To człowiek spotkania, a nie urzędnik zarządzający diecezją zza biurka – uważa jego przyjaciel ks. Stefan Wylężek, rektor Polskiej Misji Katolickiej w Anglii i Walii.

Ruda Śląska. Zlepek kilkunastu górniczych dzielnic. Wśród nich robotnicze Bielszowice z familokami w kolorze ciemnoczerwonej, postarzałej cegły. To właśnie tutaj urodził się i mieszkał przed laty abp Wiktor Skworc. Niestety, rodzice i jedyna siostra już nie żyją.

Wie, co to fedrunek

Z grona najbliższych pozostali mu m.in. szwagier, siostrzenice i kuzyni. Zgodnie podkreślają, że zawsze znajduje czas, aby zadzwonić i zapytać o sprawy rodzinne. – Prosi nas o modlitwę, szczególnie wtedy, kiedy czekają go trudne zadania albo podejmuje ważne decyzje – opowiada Norbert Nandzik, krewny z Bielszowic.

– W parafii św. Marii Magdaleny, najstarszej w dekanacie kochłowickim, arcybiskup Wiktor przyjął chrzest, Pierwszą Komunię Świętą i bierzmowanie. Tutaj odprawił Mszę św. prymicyjną i świętował, już jako biskup tarnowski, 25. rocznicę kapłaństwa – mówi ks. proboszcz Henryk Jonczyk.

Z satysfakcją podkreśla, że abp Skworc nigdy nie zerwał kontaktów ze swoimi rodzinnymi stronami. Często gości w Bielszowicach, zarówno prywatnie, jak i na uroczystościach parafialnych. – Zawsze zagląda do nas na probostwo, razem chodzimy na cmentarz – zdradza ks. Jonczyk.

Ponieważ parafianie zasadniczo związani są zawodowo z kopalnią „Bielszowice”, brać górnicza bardzo chętnie zapraszała biskupa tarnowskiego na Barbórkę. Nieraz spotykali się razem zarówno w kościele, jak i w kopalnianej cechowni.

Szacunek nowego metropolity katowickiego do górników i ciężkiej pracy na dole nie powinien nikogo dziwić. Fedrunku zakosztował jako student teologii. Był jeszcze w tej grupie kleryków śląskiego seminarium, którzy musieli podjąć obowiązkowy, roczny staż pracy. Takie było zalecenie bp. Herberta Bednorza. – Wiktor pracował w kopalni „Walenty-Wawel” w Rudzie Śl., wyłącznie na nockę – mówi jego rówieśnik i krajan ks. Jan Nocoń, aktualnie proboszcz parafii Najświętszej Maryi Panny Wspomożycielki Wiernych w Katowicach-Wełnowcu. – Ja zaś, zamiast o kopalni, trafiłem na dwa lata do wojska. Tego wymagali od niektórych seminarzystów komuniści.

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 1 z 4 Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..