Zdaniem kapelana protesty na Uniwersytecie Columbia organizowane były przez siły komunistyczne.
... byśmy popadli w pustkę egzystencjalną i nie utracili nadziei życia.
Papież zachęca proboszczów do wniesienia wkładu w prace Synodu.
Postulator procesu kanonizacyjnego Papieża - Polaka o jego dziedzictwie.
Szczególnie dziękuję za piękny cytat z ks.Blachnickiego.
Nieraz, uczestnicząc z konieczności w mszy św. z "udziwnieniami" neokatechumenalnymi lub pseudocharyzmatycznymi, nie wiem, co z sobą robić. Patrzę z przerażeniem na niektóre odjechane pomysły, a znam osoby duchowne, które wychodzą z takich zgromadzeń. Ja zazwyczaj zostaję, bo nie mogę się wykręcić tyłem do Chrystusa na ołtarzu.
Czy nie ma jakiejś tendencji, by dzieciom msze urozmaicać? Czy nie ma jakiegoś ukrytego założenia, że sama msza to za mało, że za trudne dla dziecka, że trzeba sięgać po inne środki? Zamiast głoszonego na żywo słowa nagrania? Czy roraty to msze dla dzieci? Bo tak to np. u mnie wygląda. Dorosły czuje się jakoś nie na miejscu podczas takiej liturgii z szopkami dodatkowymi, chyba że przyszedł jako rodzic ze swoim dzieckiem.
Autentyk z przedwczoraj - ksiądz tłumaczył słowa piosenki. Potem pytał dzieci o "basta". Chłopczyk się zgłosił i powiedział, że pastę to się na szczoteczkę nakłada.
Adwent, Msza wotywna o NMP - na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się zupełnie jasne - nie ma żadnych podstaw do wykonania hymnu "Gloria". Raz, że Adwent, dwa, że to tylko wotywa. Sprawa nie jest jednak tak oczywista.
Polska otrzymała od Kongregacji Obrzędów pozwolenie na odprawianie Mszy wotywnej o NMP w Adwencie w dniu 29 stycznia 1752 roku. Na rozwój popularności Mszy roratnich wpłynęła powszechna w średniowieczu praktyka fundowania różnych Mszy wotywnych. Popularności tym nabożeństwom dodawała też wciąż ubogacana ich liturgia. Sobór Trydencki mając na uwadze liczne i stare zwyczaje narodowe, pozwolił na ich zachowanie, pod warunkiem uzyskania zgody Świętej Kongregacji Obrzędów.
Zwyczaj odprawiania rorat w Polsce, doprowadził do pewnej jednolitości dopiero ks. Kardynał Prymas Stefan Wyszyński, dekretem z dnia 19 listopada 1957 roku, a następnie - dekretem z dnia 25 marca 1961 roku. Dekret ten dotyczył miejsca, pory dnia, ilości świec, formularza mszalnego, oraz odrębnych przepisów liturgicznych związanych z celebracją Mszy św. roratniej.
Po Soborze Watykańskim II Polska ponownie otrzymała indult na celebrowanie mszy Wotywnej o NMP w Adwencie - tzw. Mszy "Rorate coeli" (intr.) na początku lat 70-tych, na prośbę kardynała Wyszyńskiego. Kopia zgody stolicy Apostolskiej wydrukowana jest w I Wydaniu Mszału Pawła VI (tzw. Mszale Wyszyńskiego), na jednej z pierwszych stron. Jest tam mowa o zgodzie na celebrowanie jednej wotywy o NMP w Adwencie w jednym publicznym Kościele dziennie, poza niedzielami.
Jednak ani słowa o "Gloria"? Czemu? No właśnie... bowiem wtedy (przed promulgowaniem Novus Ordo Missae w roku 1969) - elementem integralnym Mszy wotywnej - a już szczególnie Mszy o NMP było Gloria! Problem wynika stąd, że dzisiaj już nie jest. W nowym mszale w mszach wotywnych nie odmawia się bowiem Gloria. Szybko się zorientowano, że w wyniku reformy Gloria "wypadła" z formularza wotywy o NMP w Adwencie, a że zwyczaj ten był mocno zakorzeniony, bo tak po prostu wyglądała wtedy liturgia, już 31 marca 1971 roku wydano (wbrew reformie liturgicznej ale za zgodą Stolicy Apostolskiej) zarządzenie 124 Konferencji Episkopatu Polski w sprawie mszy wotywnych (Notificationes e curia Metropolitana Cracoviensis, 5-6 (1971)) pozwalające na zachowanie hymnu Gloria w tym formularzu.
Zacytuję z dekretu tylko to co nas interesuje:
"Wprowadzenie do Mszału Rzymskiego zawiera następujące zasady:
(...)
Według na 31 i 44, hymn „Chwała na wysokości Bogu" należy odmawiać w niedziele, w uroczystości i święta oraz podczas obchodów mających szczególny i bardziej uroczysty charakter, natomiast wyznania wiary nie odmawia się w święta.
(...)
W oparciu o przytoczone zasady Konferencja Biskupów polskich pozwala odprawiać we wszystkich kościołach i kaplicach:
(...)
4. W dni powszednie Adwentu jedną Mszę świętą wotywną "Rorate" z prefacją o N. Maryi Pannie, albo z drugą prefacją adwentową. W tych Mszach wotywnych można odmawiać hymn "Chwała na wysokości Bogu"; nie odmawia się natomiast wyznania wiary."
I jest to ostatnie obowiązujące zarządzenie w tym temacie. Wniosek końcowy jest zatem następujący: hymn "Gloria" w mszy wotywnej o NMP w Adwencie jest dozwolony lecz nie obowiązkowy
Problem natomiast polega na tym, że mało kto zagłębiał się w te wskazania. Krążą po kraju różne opinie, zasłyszane poglądy i mity, czego skutkiem jest to, że np. w kalendarzu liturgicznym diecezji tarnowskiej czytamy odnośnie rorat, że "Odmawia się Chwała" a np. w kalendarzu liturgicznym diecezji warszawsko-praskiej, że "należy odchodzić od tego zwyczaju". No ale taki to już urok naszego polskiego liturgicznego folkloru
Warto dodać, że poza wspomnianym formularzem mszy wotywnej o NMP w Adwencie, 9 stycznia 1993 roku Kongregacja Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów na wniosek Konferencji Episkopatu Polski pozwoliła na dodanie m.in. trzech dodatkowych formularzy mszy wotywnych o NMP w Adwencie (wraz z prefacjami). Znajdują się one w "Zbiorze Mszy o NMP" wydanym w 1998 roku (za zgodą KEP z 7 lipca 1997)
Zatem indult na roratnią "Glorię" rozciąga się na łącznie 4 formularze mszalne z których można tę Mszę odprawiać.
Msza św. codzienna powinna być sprawowana jak najpiękniej i najdłużej a nie szybko i jak najkrócej bo księdza wzywają obowiązki.
Niektórzy idą godzinę przez las do Kościoła, godzinę szykują się w domu a Msza św. trwa 20-30 min bo codzienna, żal.
Co do przepisów, to może zróbmy tak: Kochamy Pana Boga naprawdę, więc zjem w piątek mięso bo go i tak kocham, bo bycie w zgodzie z literą prawa jest bez sensu.
A tak na poważnie to właśnie prawo liturgiczne było dla mnie początkiem drogi do poznawania Boga.
Szczególnie pochylić się nad starszymi bo oni nie rozumieją o czym mowa gdy ksiądz mówi szybko a i młodsi wyłączają się gdy stracą wątek.
Słowo można powiedzieć niezrozumiale, szybko, bezmyślnie , w zapomnieniu do kogo mówimy .
Mszę św.można rozpocząć chwilę po wybiciu ośmiu uderzeń zegara a nie w zgodzie z przepisami prawa czyli równo o ósmej .
Po co przekrzykiwać się z zegarem i być bezmyślnym wobec człowieka, który dobiega po odwiezieniu dzieci do szkoły no i jeszcze auto musiało czekać za śmieciarką..
Odrobina empatii zawsze i w każdej sytuacji wobec Drugiego - to jest wyzwanie i zadanie na ADWENT dla każdego kto chce spotkać Boga , siebie i bliźniego .
A chwalić Boga Słowami przepisanymi na dany czas ale nie koniecznymi to tak jak wykonać ponadwymiarowa pracę ,której nie musimy wykonać ale chcemy z serca ją wykonać, bo kochamy.
Jak napisałem - przy tej właśnie dynamice spojrzenia, wszakże nie chciałbym zatracenia i tej całej mocy, które dają Roraty, jako stara polska i piękna tradycja, mogąca wciąż być żywotną i ożywczą dla naszego Kościoła. Bardzo dobrze od strony umocowania w tracycji prawie tej praktyki ubogacił nas komentarz xA. Maryjność - musi być elementem żywotnym w Polskim Kościele, winniśmy to tym, co przez lata ją budowali, nawet jeżeli faktycznie, warto również "odbudować pozycję św. Józefa". Dobrze rozumiane roraty - mogą świetnie pełnić rolę po linii tej tradycji przygotowania do Bożego Narodzenia jako otwarcia całego czasu paschalnego. Pamiętajmy - że pomaga temu również i to, że tylko jedna Msza jest taka na dzień, wotywna właśnie - a od dziecka może budować i w emocjach nadzieję, lamiony itd - nad którą również my dorośli powinniśmy się zastanowić. Przyznam, że dla mnie - choć to może kwestia wieku, dłuższego przyzwyczajenia, od dzieciństwa bardziej jednoznacznie adwentowo-roratniego - ale jakoś nie zgrzyta Gloria na roratach, choć "tępiłbym" alleluja w Wielkim Poście. Skarbów otrzymanych od Tradycji nie warto marnować, dość już tego się podziało przy pospiesznym "wietrzeniu liturgii", czasem okazało się, że wywietrzono z ducha - a niektórzy nawet mówią, że i z Ducha Świętego.
Oprócz rorat - są i inne wydarzenia liturgiczne, Msze i inne: i faktycznie na nich warto zadbać o przekaz całej dynamiki ukierunkowania paschalnego. Tak samo również - i same roraty są okazją do takiego zadbania o wprowadzanie, dlaczego tak szczególnie traktujemy Mszę roratnią, jak rozbłyskuje ona dla nas nadzieją zbawienia, która idzie i od zarania dziejów i ukazuje cel udziału w Zmartwychwstaniu po końcu świata. Faktycznie, szczególnego znaczenia nabierają więc coroczne materiały, niegdyś bardzo mocna strona zwłaszcza Gościa Niedzielnego, który dał swój wkład szczególny przed doskonałe opracowywanie ich - ale teraz może w kolejnych edycjach może warto by podjąć te myśli w artykule Księdza (i być może komentarzach) podane, choćby w ukierunkowaniu bardziej paschalnego przeżywania czasu tego i w ogóle. Może warto by więc, by były bardziej nastawione np. na hasło roku duszpasterskiego ustalanego przez Episkopat, cokolwiek się myśli o tych hasłach - względnie może trzeba dodać jakiś element, przypominający wraz z kolejną świecą na wieńcu: o specyfice poszczególnych tygodni?
Tak więc, choć piszę w kierunku w dużej mierze "opozycyjnym" do pomysłu - to jednak chcę zauważyć wartości tych spostrzeżeń z artykułu, że też się z nimi zgadzam i warto je podjąć.
To na razie tyle, bo rozpisałem się straszliwie, jako że poruszone zostały tematy chyba istotne dla przekazu wiary no i ruszyło mnie, ale nie chcę zamęczyć.
Tak więc inne poruszające aspekty artykułu - zostawiam trochę na boku, jedynie prowokując sformułowaniami, które jednak znów - nie chcą "skasować" myśli, tylko podjąć poszukiwania. Tak więc, co do celebracji Liturgii, Eucharystii, to po pierwsze bym przypomniał, by w tym wszystkim może jednak nie zapomnieć, że Sakramenty, Eucharystię - celebruje ksiądz, kapłan? A poza tym - to i wspólnota celebruje Eucharystia i Eucharystia celebruje, tworzy, nadaje życia: wspólnocie. Piękna jest myśl ks. Blachnickiego - ale jednocześnie jest pytanie, jak pozostając nie buntownikiem wobec rubryk, rozporządzeń - iść i za tą podpowiedzią, iż liturgia ma służyć życiu wiary, więc i pomogać do żywego udziału także i przez odpowiadania na pootrzeby ducha zmieniających się ludzi. Zaiste, morze tu zagadnień - i dobrze że nas zajmują. Pozdrawiam w Panu.
"Maryjność - musi być elementem żywotnym w Polskim Kościele, winniśmy to tym, co przez lata ją budowali".
To ma być powód? Nie przekonuje mnie. Chcę iść za Bogiem tak, jak On tego chce, jak naucza Kościół, a nie lokalne tradycje.
Polska maryjność w praktyce jej przeżywania jest jak dla mnie - jak by to delikatnie - nie całkiem chrystocentryczna?
Pamiętam sprzed lat wypowiedź jednego z polskich profesorów teologii, dogmatyka, który nota bene potrafił wyłożyć całą teologię dogmatyczną, zresztą wykładał tak ważkie zagadnienia jak chrystologia, o grzechu i inne. Jednocześnie - bardzo lubił wracać do mariologii. Kiedyś wytłumaczył, choć może szczegółów już nie pomnę wszystkich, ale główną myśl pamiętam: "Komuś wręcz obrazoburcze, albo dziwne może się wydawać, że przy tylu dogmatach, które wykładam, taki nacisk kładę na mariologię (także nacisk kładł, z tego co wiem, również przy egzaminach). Mianowicie, mówił, przy mariologii widzę jak pod mikroskopem, to taki test, papierek lakmusowy tego, co ktoś zrozumiał, jak ma tę teologię pokukładaną. Tu bowiem jak w soczewca, jak na dłoni widać, jak kto ma ułożoną teologię co do Trójcy Św, jaką ma chrystologię, czy rozumie dobrze fenomen człowieka (traktat o wyniesienieu) i o grzechu itd itp". Tak mówił ten doświadczony wykładowca - i faktycznie coś w tym jest. A zwłaszcza w dzisiejszym świecie, gdzie coraz mniej młodych kobiet potrafi się zachwycać i mieć wzór w Maryi, to ważne sprawy. To z racji - chrześcijaństwa w ogóle, pod jakąkolwiek szerokością geograficzną. "Maryjo, ukaż nam Jezusa" - to najszczerzej chrześcijańska starożytna droga, jeszcze Polski nie było w tym chrześciajńskim .wiecie. Na to dopiero przychodzi - wymiar polski. Jak napisałem, tak i podtrzymuję - z racji otrymanego dziedzictwa - to znaczy i mentalnego, uczuciowego DNA, jakie Polacy otrzymują łpo przodkach, maryjność należy do dziedzictwa, do duchowego DNA Polaka - i należy to kultywować wręcz, bo chodzi o własną tożsamość. No, ale czy ten postulat - jest ponad postulat główny, odkrywania Zbawienia w Jezusie Czy on oznacza głupią realizację, błędy? W żadnej mierze. Błędna mariologia - nie jest mariologią. Podobnie jak i nadwrażliwe ściganie tu wszystkiego - też świadczy, że nadal potrzebujemy Jej odpoiwedzi. Prowadzącej do Zbawiciela. Mam nadzieję, że w tym kontekście lepiej się zrozumiemy.
Nie mam żadnych wątpliwości co do tego, jakie są pragnienia i działania samej Maryi. Mariologia jako część prawd wiary - wszystko ok.
Ale nie mam - to już osobiste - żadnego odczuwania duchowego DNA w tym względzie, podobnie jak co do religijności ludowej, nabożeństw wszelakich, pielgrzymek. I już racjonalnie, ogólnie, a nie tylko prywatnie nie przekonuje mnie argument o konieczności zachowania tradycji (przez małe "t") przodków.
Mam już dość słuchania w kościele intencji mszy "do MB", śpiewu, że jest Ona naszą jedyną nadzieją i tego typu kwiatków. O tych pieśniach to za wybitnym mariologiem, o. prof. Celestynem Napiórkowskim.
Tematu ciągnąć nie będę, nie to miejsce i możliwości. pozdrawiam
Idealnie byłoby zachować sens ale moze trzeba się cieszyc ze dzieci jednak są?
Bo tak właśnie coraz częściej się dzieje... :-/
Owszem to ważne żeby w Kościele był porządek i jednakowy obrządek lecz to tylko forma , treścią jest Słowo.
Ja rozumiem że zajmowanie się czymś namacalnym i konkretnym jest łatwiejsze od tłumaczenia sobie i innym czym jest miłość ,czym żywa relacja z Jezusem i dawanie świadectwa o tym.
Znamienne jest to że papież Franciszek swojego ceremoniarza wysłał na peryferie aby nie marnowały się jego umiejętności służby dla ludzi a nie dla prawidłowości obrzędów.
Tradycjonaliści kochają swoje obrzędy a zapominają że drogą Kościoła jest człowiek.
Kształtujmy swoje serca i umysły na spotkanie Pana ,siebie i drugiego człowieka w bratniej miłości.