Przebaczenie, pojednanie, miłość... ależ oczywiście. Tylko proponowałbym przypomnieć wszystkim z tak wysokiego tronu Kościoła, coś co za moich czasów nazywało się "pięć warunków dobrej spowiedzi", a co w istocie jest warunkiem nie tylko ważnie przyjętego Sakramentu Pokuty i Pojednania, ale też rzeczywistego i skutecznego pojednania z Bogiem i Ludźmi. Coś takiego dokonało się w dotkniętej niewiarygodną falą zbrodni i nienawiści Rwandzie, gdzie dziś niedawni kaci na przykład opiekują się pozostałymi przy życiu rodzinami ofiar. Jakiej gigantycznej pracy musieli dokonać w swoich sercach i sumieniach, jak wiele zrozumieć i w sobie zmienić tamci ludzie z egzotycznego kraju. Z niczym takim w Polsce, w całej powojennej historii nie mieliśmy do czynienia. Nikt nigdy nie przyznał się do zbrodni, nie spróbował niczego zadośćuczynić, nie wyraził skruchy, nie odprawił pokuty. Przebaczanie "z góry" i na wyrost, niczego nie naprawia, a tylko rozzuchwala i demoralizuje. Nie tego oczekuje sam Bóg i stawia wyraźne warunki swojego Wybaczenia.
Nikt tak mnie nie rozczarował , jak prymas Polak: “Na razie nie znajduję jednego głosu z grupami pro-life, które przekonują mnie, że jestem w błędzie, i że to właśnie milczenie Kościoła spowodowało zliberalizowanie ustawy w wielu państwach. Dostaję w tej sprawie dużo listów w dość ostrym tonie, nie będę ich jednak teraz cytował, bo nie wypada".
są i dobre strony rozczarowania kaznodziejami, co niektórzy wyleczą się z bałwochwalczego klerykalizmu a być może nauczą się używać własnego sumienia i rozumu, dobrego prymasa mieliśmy, ale często to się kończyło egzaltacją jaki mądry, jaki święty bez przełożenia tego co mówił na życie sluchacza