Ks. Blachnicki chciał, aby ruch oazowy był zaczynem żywego Kościoła w parafii, która nie "czyni uczniów", ale "czesze owieczki". Dlatego Ruch nie jest jedną z dróg, jest raczej modelem nowej parafii, w której każdy robi wszystko, to co do niego należy i tylko to, co do niego należy, co znajduje swój najgłębszy i najwyraźnieszy wyraz w trakcie liturgii. Z przykrością zauważam, że przez 60 lat nie udało się Ruchowi istotnie wpłynąć na kształt parafii i rzesze oazowiczów po rekolekcjach trafiają na margines parafii, jakąś enklawę, jako "jedną z dróg", "tylko dla orłów", "dla zaawansowanych"...
To raczej problem braku otwartości biskupów na tę rzeszę ludzi, którzy przeszli formację oazową i wiedzą jak tworzyć parafię, która jest misyjna. To oni powinni dać impuls do proboszczów. Problemem proboszczów jest ich zasiedziałość: "tak jest dobrze. Po co zmieniać?" Dlatego osoby takie nie są potrzebne w parafiach bo chcą zmian.
Mam 40 lat, a na ostatniej oazie byłem w ok. 20 lat temu. Od tamtego czasu nie mam kontaktu z Ruchem Światło Życie. Ale wiem, że ten Ruch mnie ukształtował, wychował. Jestem jego dzieckiem. Niech Pan Bóg błogosławi wszystkim, dzięki którym tam trafiłem. Polecam!!!