Obecność kapelana w więzieniu w warunkach polskich to już rzecz zupełnie normalna. Świeccy wolontariusze muszą jednak dopiero przecierać szlaki. W praktyce okazuje się, że są bardzo przydatni.
Anna Czyż, studentka teologii, do Aresztu Śledczego w Bytomiu zaczęła chodzić, zanim osiągnęła pełnoletność. – Ktoś dowiedział się, że potrafię grać na gitarze, a ks. Marcin Królik, który był wtedy kapelanem więziennym, zaproponował mi, żebym poszła na wigilię pograć kolędy – wspomina. Początki zaangażowania wśród osadzonych nie były jednak łatwe, bo dyrektor aresztu nie za bardzo chciał wyrazić zgodę na obecność tak młodych osób, w dodatku dziewcząt. – Wiadomo, że są tu sami mężczyźni, z różnymi przestępstwami na koncie. Ale jakoś udało się go przekonać – opowiada.
Po przekroczeniu murów więziennych przyszedł czas na przełamywanie kolejnych barier. Młodzież, która animowała spotkanie wigilijne od strony muzycznej, miała zakaz rozmowy z osadzonymi. Nie dało się go jednak utrzymać, bo nastąpił moment łamania się opłatkiem. – Nie mogliśmy odwrócić się, gdy aresztanci podchodzili, żeby złożyć nam życzenia – podkreśla Anna. Pamięta, jakie wtedy było napięcie, bo czego można osadzonym życzyć. Krótkiego wyroku, radości, cierpliwości, nadziei...? Ale oni sami zaczęli mówić. – Przede wszystkim życzyli sobie, żeby nie czuć samotności. Chcieli mieć wsparcie, nawet nie tyle ze strony rodziny, ale żeby ktoś z nimi był, podtrzymywał duchowo. Przy okazji dowiadywaliśmy się, za co siedzą. A to nie było łatwe, gdy ktoś podchodził i przyznawał się na przykład, że zabił kilka osób – wspomina Ania. Może dlatego z grupy młodzieży do stałej posługi w areszcie została sama.
Maksymilian czuwa
Duszpasterstwo w bytomskim areszcie to wizyty ks. Damiana Trojana w każdy poniedziałek oraz sobotnie Msze św. dla kolejnych grup osadzonych. Niedawno bp Jan Wieczorek poświęcił tu nową kaplicę pod wezwaniem św. Maksymiliana Marii Kolbego, męczennika Auschwitz. – W ostatnim czasie na rozmowę z kapelanem zgłasza się około 60 osób. Po drodze jednak niektórzy rezygnują – opowiada. – Niestety, nie do wszystkich udaje mi się dotrzeć, bo wieczorem odprawiam w kościele Mszę św. Dlatego zawsze zaczynam od oddziału, który zostawiłem tydzień wcześniej – tłumaczy ks. D. Trojan. Na 20, 30 spotkań około 10 osób prosi o Komunię. – Są też tacy, którzy regularnie, raz w miesiącu, przystępują do spowiedzi i co tydzień do Komunii. Prowadzę również przygotowanie do I Komunii świętej i bierzmowania. Rola kapelana to jednak nie tylko udzielanie sakramentów, ale także wsparcie duchowe i rozmowy. – Ksiądz Krawiec, kapelan w Strzelcach Opolskich, uczył nas, że nigdy nie można zaczynać od pytania, za co ktoś siedzi – opowiada ks. D. Trojan. – A czasem jest tak jak na kolędzie. Zadaje się jakieś pytanie i następuje cisza…. – mówi.
Cienka granica
Kim są aresztowane osoby? W areszcie może znaleźć się każdy. Bo każdemu może się noga powinąć. Osadzonych najbardziej boli to, że wszyscy są traktowani tak samo. Jeden ukradnie prąd, ktoś kogoś pobije, inny zabije, a wszyscy uważani są za takich samych przestępców. Nieważne, ile czasu ktoś siedział, już jest napiętnowany – tłumaczy ks. D. Trojan. – W zeszłym roku, będąc w areszcie na wigilii, spotkałam kolegę z podwórka, zatrzymanego za pobicie swojej dziewczyny – dodaje A. Czyż. Anna słynie z tego, że ma talent do tzw. trudnych chłopców i trudnych spraw. Do aresztu ma już stałą przepustkę. Po skończeniu teologii planuje podyplomowe studia z resocjalizacji. Jest świadoma, że granica pomiędzy światem na wolności i w więzieniu jest czasem bardzo cienka. Praktykę zdobywała w świetlicy socjoterapeutycznej, gdzie zawsze dostawała chłopców, którym inni wróżyli tylko poprawczak, a którzy na wyjazdach wakacyjnych okazywali się najlepszą grupą.
– Robię swoje, stosując w zależności od sytuacji prośbę albo groźbę, nigdy bicie, bo to niewychowawcze. Obserwując efekty, ludzie mówią mi, że mam jakiś dryg do pracy w takim środowisku. I to nie chodzi tylko o areszt, ale o kontakt z ludźmi, którzy w oczach świata są przegrani – przyznaje. Płaci jednak za to swoją cenę. Kiedyś próbowała na przykład zrobić w swoim środowisku zbiórkę na kaplicę w areszcie. – Przekonałam się, że wśród dorosłych tego rodzaju posługa jest gorzej traktowana niż wśród rówieśników, którzy to rozumieją i doceniają – mówi z goryczą. Dorośli często przekreślają takie osoby, uważając, że zamknęła się przed nimi droga do normalnego życia. Więc tak jak traktowane są one w areszcie, tak też często po wyjściu na wolność, niezależnie od tego, za co odbywały karę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).