Pomoc Ukrainie wygląda tak, jakbyśmy patrzyli na tonące dziecko, i stwierdzili, że zamówimy ponton, który przyjdzie za miesiąc.
Nie od dziś kard. Konrad Krajewski wyskakuje z ram kościelnego hierarchy, który kroczy, spożywa i przyjmuje należne mu honory. On ciągle gdzieś biegnie, sam odbiera telefony i chętnie wskakuje za kierownicę samochodu, by zawieźć pomoc, nieść pocieszenie czy zwyczajnie – być. Tak jest też z jego troską o Ukrainę i kolejnymi wyjazdami do tego umęczonego kraju. Nikt mu nie każe, wielu wprost krytykuje, ale on jedzie. Na początku niechętnie o tych wyjazdach mówił mediom, z czasem zrozumiał, że mogą stać się sprzymierzeńcem. Jego ostatni pobyt na Ukrainie na nowo rozpalił uwagę świata, który mocno już zapomina o dokonującym się tam dramacie. Zresztą trudno o to kogokolwiek obwiniać.
Gdyby podarowany przez papieża ambulans zawiózł jakiś inny kierowca, a z Watykanu wyjechało w sumie ponad 240 tirów różnorakiego wsparcia, wiadomość może przebiłaby się do opinii publicznej ze względu na osobę Franciszka, ale kardynał za kierownicą karetki, a przede wszystkim słowa jego świadectwa o tym, co widział, kogo spotkał i czego doświadczył wybiły temat cierpienia Ukrainy. Bez pamięci o tej tragedii nie będzie pomocy, kardynał z Watykanu ma tego świadomość.
Choć był to jego ósmy już wyjazd do tego umęczonego kraju mocno go przeżył. Nie bał się przyznać, że on, ksiądz z ponad 30-letnim stażem miał problem z miłosierdziem, gdy chodził wśród świeżo usypanych mogił młodziutkich żołnierzy. Zupełnie rozbił go widok dwudziestoparoletniej kobiety w ciąży, która o świcie przyszła na grób swego męża. – Papież podarował karetkę, żeby ratować życie. A ja byłem na cmentarzu, gdzie to życie zgasło przedwcześnie – mówił. Podkreślił, że „pomoc Ukrainie wygląda tak jakbyśmy patrzyli na tonące dziecko, i stwierdzili, że zamówimy ponton, który przyjdzie za miesiąc”.
Misja papieskiego jałmużnika przywołuje tak ważne DZIŚ Ewangelii. W pewną nieśmiałością powiedział mi, że wielu ludzi chciało się do niego po prostu przytulić, poczuć jego bliskość. Dał odczuć Ukraińcom, że Bóg jest z nimi, że ich nie opuścił, że wciąż są ludzie, którzy pamiętają i pomagają. Po budzeniu opinii publicznej, to druga, równie bezcenna strona tej wizyty. Bez nadziei nie da się bowiem przetrwać tego horroru.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).