Przewodniczący polskiego episkopatu o wyzwaniach stojących przed Polakami.
Mijają już prawie dwa lata od wybuchu pełnoskalowej wojny na Ukrainie. O odpowiedź Kościoła w Polsce na ten kryzys zapytaliśmy przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, abp. Stanisława Gądeckiego. Myślę, że Kościół katolicki w Polsce zdał egzamin z pomocy, ale wojna wciąż trwa i Ukraińcy liczą na nasze wsparcie – podkreśla hierarcha.
Abp Gądecki przypomina, że Polacy bardzo hojnie zaangażowali się w pomoc i wielu z nich otwarło swe domy dla uchodźców. Także szacunki dotyczące wartości pomocy materialnej niesionej przez organizacje kościelne, przede wszystkim Caritas, świadczą o znaczącym wysiłku. Ukraina wciąż jednak potrzebuje wsparcia. W kontekście kościelnym musimy zwłaszcza pamiętać o naszej łączności w ramach jednej wspólnoty zgromadzonej wokół Chrystusa. „Tak jak uczy święty Paweł, gdy cierpi jeden członek, to cierpi całość i gdy potrzebuje wsparcia jedna część, to do pomocy winna być skłonna całość” - podkreśla abp Gądecki.
Poniżej publikujemy całość wywiadu.
Księże Arcybiskupie, wkrótce miną dwa lata od wybuchu pełnoskalowej wojny na Ukrainie. Jak my jako Kościół w Polsce zareagowaliśmy i odpowiedzieliśmy na tę tragedię?
Myślę, że Kościół katolicki w Polsce zdał egzamin z pomocy uchodźcom ukraińskim i pomocy na rzecz samej Ukrainy. Jeżeli chodzi o pomoc Kościoła w Polsce, to głównie miała ona miejsce przez Caritas Polska i Caritas diecezjalne. Według szacunków, w pierwszym roku ta pomoc wyniosła około 337 mln zł. To znaczący wysiłek. Ważniejsza jednak od pieniędzy przekazanych w formie pomocy materialnej, jest bezpośrednia pomoc tym, którzy znaleźli się w Polsce. Myślę o gościnności zarówno polskich rodzin, jak i instytucji. To było ujmujące, jak nagle zrodził się ruch pomocowy o dość powszechnych rozmiarach.
Pamiętam takie słowa abp. Szewczuka z jednego z jego przemówień, że wszyscy jesteśmy jednym Kościołem: gdy jedna część cierpi, toteż siłą rzeczy i inne cierpią. Czy te akty solidarności, o których wspominaliśmy, pozwalają mówić, że między Kościołem w Polsce i Kościołem na Ukrainie istnieje głębsza więź, która też sprawi, że, niezależnie jak długo potrwa ta wojna, będziemy pomagać?
Ujęcie eklezjalne jest bardzo słuszne. Poza granicami politycznymi musimy przede wszystkim widzieć właśnie rzeczywistość Kościoła powszechnego, który obejmuje wszystkie narody. Tak jak uczy święty Paweł, gdy cierpi jeden członek, to cierpi całość i gdy potrzebuje wsparcia jedna część, to do pomocy winna być skłonna całość. Zasadniczo Kościół w Polsce poprzez pomoc materialną i modlitewną zdał z tego egzamin. Nie znaczy to, że wszystko zostało zrobione, bo wojna trwa. Pomoc w dalszym ciągu jest konieczna, zarówno w wymiarze materialnym, jak i duchowym. Sami Ukraińcy na to liczą.
Obok niesionej pomocy mamy też bardzo wiele konkretnych powiązań między Polską a Ukrainą. Myślę np. o wolontariuszach, polskich siostrach zakonnych czy księżach, którzy tam pracują, także o osobach, które są u nas, w Polsce. Czy są jakieś historie, które szczególnie Księdza Arcybiskupa poruszyły i chciałby się podzielić nimi?
Ze względu na tą bliskość rodzinną najbardziej porusza heroiczna postawa pozostających na Ukrainie Polaków, zakonników i sióstr zakonnych czy w ogóle duchownych. Oni tam trwają, narażając swoje życie. Łatwo to docenić, wskazując na heroizm, ale trzeba pamiętać, że to oznacza wystawienie się na cierpienie i kosztuje wiele ofiar z ich strony.
Czy w kontekście pomocy Polaków, Kościoła w Polsce dla Ukrainy chciałby coś jeszcze Ksiądz Arcybiskup dodać?
Ta sytuacja daje nam możliwość odnowienia więzi braterskich między Polską i Ukrainą. Należy też powiedzieć, że nasza pomoc jest właściwie samoobroną. Jeśli Ukraina padnie, to powrócą projekty odbudowy Związku Radzieckiego i jego strefy wpływów.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).