Bez pomocy Ukraina sama sobie nie poradzi.
- Nie bądźcie obojętni, nie zostawiajcie nas, mimo, że jesteście już znużeni wojną. Nie zapominajcie o Ukrainie, gdyż bez pomocy ona sama sobie nie poradzi - mówił bp Witalij Krywicki, biskup diecezji kijowsko-żytomierskiej Kościoła rzymskokatolickiego na Ukrainie, do grupy polskich dziennikarzy przybyłych z wizytą studyjną do Kijowa. Poinformował też o sytuacji Kościoła rzymsko-katolickiego na Ukrainie oraz o nowych wyzwaniach jakie stawia przed nim czas wojny.
Niewielki procent rzymskich katolików
Kościół rzymsko-katolicki w Ukrainie wciąż się odradza, choć w ostatnich latach, naznaczonych pandemią oraz wojną, przeżywa duże cierpienie. Jest to czas odnowy i myślenia inaczej niż w zwyczajnym, komfortowym czasie – mówi bp Krywicki, który jest także wiceprzewodniczącym Konferencji Biskupów łacińskich w Ukrainie.
Informuje, że w Ukrainie – wedle ostatnich statystyk – jest 1, 2 % katolików rzymskich. Przed wybuchem wojny stanowili oni 1, 9 % społeczeństwa ukraińskiego, ale część wyjechała. W samej diecezji kijowsko-żytomierskiej mieszka ich ok. 200 tys. w 160 parafiach. Obsługuje je 160 kapłanów, a różną pomocą służy 130 sióstr zakonnych.
Seminarium duchowne diecezji działa od początku niepodległości w podkijowskim Worzelu, który znajduje się kilka kilometrów obok słynnej już na cały świat Buczy, gdzie Rosjanie w pierwszych dniach wojny wymordowali dużą część ludności. Seminarium w Worzelu zostało także kompletnie zdewastowane i rozgrabione przez rosyjskich żołnierzy. Oprócz tego działa w diecezji kijowsko-żytomierskiej drugie seminarium Redemptoris Mater związane z Drogą Neokatechumenalną. Bp Krywicki zaznacza, że w ostatnich latach na Ukrainie widoczny jest kryzys jeśli chodzi o powołania kapłańskie. Do seminarium kijowskiego Redemptoris Mater przyszło zaledwie dwóch alumnów w ciągu ostatnich 2 lat, a do seminarium diecezjalnego żaden nowy. W obu seminariach studiuje dziś w sumie 16 kleryków. - Jest to czas wielkich migracji ludności wewnątrz Ukrainy oraz wyjazdów na zewnątrz. Wielu chłopaków jest na wojnie, a jeszcze przed wybuchem wojny wielu wyjechało za granicę – informuje biskup. Na całej Ukrainie jest 7 seminariów rzymsko-katolickich: także m. in. we Lwowie-Brzuchowicach, w Gródku Podolskim i Winnicy.
W samym Kijowie działa 5 parafii rzymsko-katolickich, a szósta jest „in statu nascendi”. Nikt nie jest w stanie dokładnie policzyć ilu dokładnie jest rzymskich katolików w samym Kijowie. Jedni uciekli przed wojną, a wielu innych przybyło z terenów okupowanych przez Rosjan. Do katedry św. Aleksandra w centrum miasta w niedzielę na siedem mszy przychodzi 1, 5 tys. wiernych. Katolikami są w większości ludzie, którzy przybyli do Kijowa w ostatnich dziesięcioleciach na studia i za pracą, głównie z okolic Żytomierza, Winnicy czy Chmielnickiego, gdzie katolików jest dość dużo. „Ostatnio, na skutek działań wojennych, przybyło nam bardzo dużo wiernych z terenów wschodnich czy południa Ukrainy i oni stanowią dla nas dziś bardzo ważny podmiot opieki, zarówno duszpasterskiej jak i charytatywnej” – wyjaśnia bp Krywicki.
Wielu spośród tych, co uważają się za rzymskich katolików ma polskie korzenie, niektórzy niemieckie, szczególnie ci z południa, gdzie diaspora niemiecka była silna. Są to pokolenia, które dziś już nie posługują się językiem przodków. Uważają się za Ukraińców i mówią po ukraińsku. Stąd – wyjaśnia bp Krywicki - niemal całe duszpasterstwo prowadzimy po ukraińsku, a w kościele katedralnym sprawowana jest tylko jedna msza św. po polsku, w niedziele i święta. Jest też grupa tutejszych Polaków, która się systematycznie spotyka z jednym z naszych księży wikarych. Te spotkania formacyjne prowadzone są oczywiście po polsku.
Początek wojny
Pytany o początek wojny, bp Krywicki mówi: „do ostatnich dni nie wierzyliśmy, że wojna na pełną skalę może wybuchnąć. Mieliśmy wrażenie, że skończy się na groźbach i straszeniu. Wiarygodny sygnał, że jednak wojna będzie, dostaliśmy na 2 dni przed wkroczeniem wojsk rosyjskich. 22 lutego wieczorem zorganizowaliśmy spotkanie Ogólnoukraińskiej Rady Kościołów i Organizacji Religijnych. Wspólnie napisaliśmy list do Putina i do zwierzchników organizacji religijnych w Rosji, włącznie z patriarchą Cyrylem. Zaapelowaliśmy o powstrzymanie wojny. W dwa miesiące później napisaliśmy takie same listy do Łukaszenki oraz religijnych przywódców Białorusi.
24 lutego 2022 r. obudziliśmy się ok. 5-tej rano, słychać było wybuchy a na trasach wyjazdowych z Kijowa powstały ogromne kolejki samochodów z uciekającymi. Nazajutrz miałem spotkanie on-line ze wszystkimi księżmi z mojej diecezji, zobaczyłem kapłanów, którzy nagle postarzeli się co najmniej o 10 lat. W pewnym momencie jeden z kapłanów powiedział: „przepraszam, ale muszę się wyłączyć, gdyż do mojej miejscowości weszły rosyjskie czołgi”. Udzielając mu błogosławieństwa zrozumiałem, że być może widzę go po raz ostatni. Jednak żaden ksiądz rzymsko-katolicki nie został dotąd zabity ani porwany przez Rosjan.
Księżom powiedziałem wówczas: „proszę zostać ze swoimi wiernymi, ale jeśli ktoś tak się boi, że zdecyduje się wyjechać, nie będzie osądzany”. To samo powiedziałem siostrom zakonnym. Kapłani pozostali jak i duża część sióstr, a tylko niektóre udały się do bardziej bezpiecznych terenów Ukrainy.
Jeśli chodzi o tereny okupowane, to np. w Berdiańsku mieliśmy parafię, kościół i ośrodek Caritas, które zajęli Rosjanie i księża musieli stamtąd wyjechać. Niektórzy nasi księża pozostali jednak na terenach okupowanych, ale – ze względu na ich bezpieczeństwo – nie mogę o tym informować. Sprawują oni opiekę nad wiernymi, udzielają im sakramentów i karmią Bożym Słowem. Cenię ich odwagę – wyjaśnia biskup.
Biskup dodaje, że od czasu pełnoskalowej agresji na Ukrainę, są świadkami wielu cudów, z których największym był „cud nad Dnieprem”, kiedy rosyjskie wojska były kilka kilometrów od centrum Kijowa, ale odeszły. „Musimy modlić się nie tylko za Ukrainę, ale także za nawrócenie Rosji, co jeszcze nie nastąpiło. Zapraszam do tej modlitwy” - apeluje.
Pomoc na olbrzymią skalę
Bp Krywicki wyjaśnia, że od początku wojny Kościół rzymskokatolicki zajmuje się dystrybucją dużej ilości darów, jakie napływają z wielu krajów zachodnich, w tym Polski oraz za pośrednictwem międzynarodowych struktur Caritas. Bezpośrednim jej dystrybutorem jest rzymskokatolicka Caritas Spes, która przekazuje je diecezjom, parafiom, zgromadzeniom zakonnym oraz wielu indywidulanym ludziom. Ta pomoc jest absolutnie konieczna, zwłaszcza na terenach, które są blisko linii frontu oraz na terenach deokupowanych. Od początku wojny Caritas Spes udzieliła 1,5 mln różnego rodzaju usług socjalnych potrzebującym i poszkodowanym.
Caritas-Spes w oparciu o współpracę z partnerami zagranicznymi, opracowała także liczne programy pomocy adresowane do grup najbardziej poszkodowanych. Jednym z nich jest pomoc finansowa dla ludzi, którzy zostali dotknięci skutkami wojny, w tym uchodźców. Muszą oni przecież odnaleźć się na nowym miejscu. Z jednej strony pomaga im państwo, z drugiej Kościół. Ale – jak zaznacza biskup - towarzyszy temu bardzo skrupulatna kontrola ze strony asystentów socjalnych Caritas, tak aby nie doszło do żadnych nadużyć.
Caritas stworzyła też specjalny program pomocy ludziom w odbudowie ich domów, które uległy zniszczeniu w trakcie działań wojennych. Finansowane są z niego najbardziej podstawowe prace umożliwiające ponowne zamieszkanie. W samym 2023 r. wyremontowano 593 takie domy, postawiono też 50 nowych.
We współpracy z Caritas Polska realizowane są programy „Paczka Ukrainy” oraz „Rodzina rodzinie”. Szczególnie ten ostatni bardzo dobrze się rozwija i daje pomoc wielu poszkodowanym tutejszym rodzinom. „Polsce jesteśmy bardzo wdzięczni za przyjęcie tak dużej ilości uchodźców, ale także za kontynuowanie tej pomocy rodzinom, które zdecydowały się tu powrócić” – zaznacza biskup.
Bardzo istotnym działaniem są organizowane latem przez Caritas obozy dla dzieci, które ucierpiały na skutek wojny. Duża część z nich spędza wakacje za granicą m.in. w Słowenii, Chorwacji, na Węgrzech czy w Polsce. A wszystko to jest owocem współpracy międzynarodowych struktur Caritas.
Zaangażowanie księży na froncie
Kościołowi katolickiemu, ze względu na szczupłość kadr oraz duże zaangażowanie charytatywne, trudno jest wysyłać kapłanów na front – przyznaje biskup Krywicki. Posłanych zostało jednak kilku, co koordynuje bp Paweł Gonczaruk, ordynariusz charkowski. Służą oni jako wolontariusze nie mając stopni wojskowych ani wynagrodzenia. Rotacyjnie dojeżdżają do jednostek wojskowych oraz do szpitali. Bardzo istotna jest – ze strony kapelanów - pomoc rodzinom, które tracą swoich bliskich na froncie. Są to rodziny głęboko zranione i duszpasterze ci będą troszczyć się o nie przez lata. - Wojna to nie tylko straty materialne, ale głębokie rany w ludzkich sercach, które o wiele trudniej jest zabliźnić, niż np. odremontować zniszczone budynki. Ważne, oprócz pomocy, jest słuchanie człowieka, wysłuchanie jego historii, towarzyszenie i bycie blisko niego – dodaje biskup.
Relacje z innymi Kościołami i religiami
- Ukraina – jak podkreśla wiceprzewodniczący episkopatu rzymskokatolickiego Ukrainy - jest „laboratorium dialogu ekumenicznego i międzyreligijnego”. Działa tu Ogólnoukraińska Rada Kościołów i Organizacji Religijnych. Skupia przedstawicieli (głównie zwierzchników) 16 różnych konfesji, w tym muzułmanów i Żydów oraz jedną organizację międzykonfesyjną, Towarzystwo Biblijne. Tak szeroko zakrojona rada ekumeniczna oraz międzyreligijna nie ma swego odpowiednika w świecie.
- Dialog w tej radzie jest autentyczny i żywy, a nie nominalny, tak jak to często bywa – zaznacza hierarcha. Rada Kościołów i Organizacji Religijnych skupia się na ważnych tematach dotyczących wszystkich wyznań. Są to kwestie wolności sumienia, relacji z państwem, miejsca religii w życiu publicznym, związane z moralnością społeczeństwa jak i wyzwania związane z wojną, pomocą ofiarom, itp. Organizujemy też dość często narady Kościołów chrześcijańskich we własnym gronie, gdzie podejmujemy tematy, które głównie nas dotyczą jak np. nauczanie etyki chrześcijańskiej w szkołach. „Szczególnie bliska jest współpraca między Kościołem rzymskokatolickim a greckokatolickim, coraz bliższe kontakty nawiązujemy także z powstałym jesienią 2018 r. niezależnym od Moskwy Prawosławnym Kościołem Ukrainy” - informuje.
Duże trudności istnieją natomiast na polu dialogu z Ukraińskim Kościołem Prawosławnym, zależnym od Patriarchatu Moskiewskiego. Na forum Rady Kościołów i Organizacji Religijnych prosiliśmy tę Cerkiew o głos potępiający wojnę, niestety jednak widzimy, że biskupi tego Kościoła mniej lub bardziej jawnie ją popierają. Dostrzegamy to także wśród duchownych jak i wielu wiernych. U jednego z prawosławnych proboszczów został znaleziony magazyn z bronią i amunicją.
- Jako Kościół katolicki jesteśmy otwarci na dialog ze wszystkimi odłamami prawosławia, ale jest czas wojny i stanowisko Kościołów musi być jasne. W takim czasie nie ma miejsca na szarość, rzeczy muszą być białe albo czarne. Jeśli chodzi o stosunek do wojny, to nie da się postępować inaczej a rosyjska agresja wymaga jednoznacznego potępienia – wyjaśnia.
Potrzeba synodu
Kiedy w 2021 r. obchodziliśmy 700-lecie odnowienia diecezji kijowskiej, myśleliśmy o zwołaniu synodu diecezjalnego, którego nie było tu od setek lat – informuje bp Krywicki. Wyjaśnia, że potrzeba jest tu wymiany myśli i dyskusji, tak aby Kościół nie był „sprawą takiego czy innego biskupa”, ale wspólnotą ludzi wiernych, z których każdy widzi swoje zadania. - A skoro został ogłoszony przez papieża synod o synodalności w Kościele powszechnym, to zamroziliśmy nasze plany, aby wsłuchać się w to, co jest tam mówione, a później na tej bazie rozpocząć nasz synod lokalny. Ze względu na wojnę nie udało nam się przeprowadzić takich konsultacji w parafiach oraz diecezjach jakie zostały zaproponowane przez Rzym. Wysyłaliśmy naszych delegatów na rzymskie spotkania synodu, aby być na bieżąco i autentycznie prosimy Ducha Świętego, aby nas w tym prowadził – dodaje.
Zdaniem bp. Krywickiego, jest jednak pewien problem z obecnym Synodem Biskupów o synodalności, a chodzi o niejednoznaczność wielu formułowanych tam tez, która może rodzić zamieszanie w głowach wiernych. Podkreśla, że Kościołowi z pewnością potrzebne są różnorodne reformy, ale nie takie, które będą odpowiedzią na emocje ludzi, ale trzymać się będą Pisma i nauki Kościoła. - Od wielu biskupów protestanckich słyszałem - mówi - że podziwiają Kościół katolicki za jasność doktrynalną i ostrzegają, że jeśli tego nie zachowamy, to Kościół się nie utrzyma. Jestem też zdecydowanym przeciwnikiem niemieckiej drogi synodalnej, która podważa same fundamenty Kościoła.
Problem aborcji i błogosławienia par homo
Pytany w jakiej mierze problemy, które konfrontuje dziś Kościół katolicki w innych częściach świata dotykają dziś Kościoła w Ukrainie, bp Krywicki informuje, że w czasie istnienia wolnej Ukrainy, drogą aborcji zabite zostało pond 30 mln Ukraińców. „A dziś nie wystarcza nam rąk na froncie. W sytuacji dobrobytu zupełnie inaczej się o tym mówi, ale kiedy mamy wojnę, to zaczynamy rozumieć, że my sami jesteśmy temu winni” - konstatuje.
A jeśli chodzi o błogosławienie par homoseksualnych, to wydaliśmy jasne stanowisko, w którym napisaliśmy, że nie będziemy tego tutaj robić, gdyż błogosławieństwo takie jest odbierane jako aprobata. Wywołałoby to u nas zupełnie niepotrzebne nieporozumienia i dlatego propozycji tej po prostu nie przyjmujemy.
Problematyczna postawa Stolicy Apostolskiej
- Nie chcę oceniać Ojca Świętego, ale mamy tu wrażenie, że od początku wojny brakowało nam bardziej jednoznacznego wsparcia z jego strony oraz nazwania zła po imieniu – przyznaje z bólem wiceprzewodniczący episkopatu Ukrainy. Ale – patrząc na to z drugiej strony – widzę, że żaden inny ze światowych liderów religijnych nie mówi tyle o Ukrainie, co Franciszek. - Niestety, w niektórych wypowiedział zdarza mu się „uderzyć w poprzeczkę” i odczuwamy to boleśnie, wewnątrz Kościoła można to jakoś przeżyć, ale znacznie gorzej jest na zewnątrz, gdyż autorytet Kościoła katolickiego narażony zostaje na szwank - dodaje.
- Widzimy, że Rosja ma duże wpływy w Watykanie, i są one większe od naszych – mówi biskup, przyznając, że wina leży także po stronie Ukrainy, gdyż przez pięć lat nie było ambasadora Ukrainy przy Stolicy Apostolskiej, a został on mianowany dopiero tuż przed wybuchem pełnoskalowej wojny. - Nie daliśmy ambasadora, który pracowałby w tym miejscu i zapewniał promowanie ukraińskiego stanowiska za Spiżową Bramą, a Rosja ma tam swoją bardzo sprawną i kompetentną dyplomację – przyznaje.
Jego zdaniem na Ukrainie wciąż nie została dostatecznie wyjaśniona postawa Piusa XII w czasie II wojny światowej, więc od Franciszka oczekuje się znacznie bardziej klarownych wypowiedzi. „Jeśli ma się do czynienia z agresorem i terrorystą, to trzeba go tak nazwać. Kościół powinien nazywać czarne czarnym, a białe białym” – konstatuje bp Krywicki.
Podkreśla, że na Ukrainie stosunek Stolicy Apostolskiej do wojny jest sprawą nadzwyczaj delikatną. – Na skutek tej niejednoznaczności bardzo przegrywa tu autorytet Kościoła katolickiego, a katolicy traktowani bywają jako obce ciało. Zarzuca się nam, że jesteśmy organizacją religijna, która nie opowiada się jednoznacznie po stronie Ukrainy – wyjaśnia.
Blokady na granicy, groźba przebudzenia demonów przeszłości
Bp Krywicki pytany, co powiedziałby polskim rolnikom blokującym granice, odpowiada, że „zawsze trzeba szukać prawdy ale są linie, za które nie można przechodzić”. Wyjaśnia, że chleb (jak i zboże) na Ukrainie ma wyjątkową wartość i rangę symbolu. Nawet babcie, które idą spać czasami biorą ze sobą kromkę chleba. A kiedy jest jakaś uroczystość rodzinna, to stoły niemal łamią się z obfitości. Jest to skutek traumy Wielkiego Głodu, chociaż upłynęło już kilkadziesiąt lat. Dla Ukraińca rzucenie chleba czy ziarna na ziemię, to wielki grzech. Trzeba więc szukać wyjścia, szukać wspólnych rozwiązań. Ale nie w taki sposób, by blokować granice, poprzez które dociera wszelka pomoc, niezbędna Ukrainie w czasie wojny.
Tłumaczy, że skutki blokad nie odbiją się na oligarchach, tylko na najuboższych mieszkańcach Ukrainy. „Proszę sobie wyobrazić jak szybko rosną ceny na żywność, która nie dojeżdża z głównego kierunku. Ta cena rośnie i uderzy w najbiedniejszych. A są to ludzie, którzy stracili kogoś z bliskich, to są wewnętrzni przesiedleńcy, których domy już nie istnieją i pozostali bez niczego” - informuje.
Bp Krywicki mówi, że 100 lat temu w Kijowie na Kreszczatiku miała miejsce wspólna parada wojsk ukraińskich i polskich, którym udało się odrzucić bolszewików. - Wspominaliśmy to jako moment, kiedy Polacy i Ukraińcy mogą być razem, bo razem są silni. Tymczasem niedługo później miała miejsce rzeź wołyńska i na taki obrót wydarzeń musimy bardzo uważać - ostrzega. - Rozumiem, że polscy rolnicy czują się poszkodowani. Ale blokowanie dróg do niczego dobrego w nie doprowadzi, a raczej jest ono przekroczeniem tych czerwonych linii, których nigdy nie powinno się przekraczać. Rodzi to pytanie czy naprawdę pozostaniemy narodami, które są bliskie? A może już dziś zakładamy fundamenty pod nowy Wołyń? – pyta retorycznie.
- Pomoc, którą świadczy także Polska, jest bardzo ważna. Jest znakiem miłosierdzia a jednocześnie daje Ukraińcom nadzieję. Prosimy zatem, nie bądźcie obojętni, nie zostawiajcie nas, mimo, że jesteście już znużeni wojną, Nie zapominajcie o Ukrainie, gdyż bez tej pomocy ona sama sobie nie poradzi. A przecież Ukraina walczy również za Was. Jeśli my padniemy, to wojna przyjdzie też do Polski i być może do innych krajów Europy!
***
Bp Witalij Krywicki spotkał się w ubiegłym tygodniu (21 marca) z grupą polskich dziennikarzy przebywających w Kijowie w ramach wyjazdu studyjnego organizowanego przez Katolicką Agencję Informacyjną wraz z Departamentem Informacji Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W imieniu papieża uroczystości beatyfikacyjnej we Fryburgu będzie przewodniczyć kardynał Kurt Koch.
W 1966 roku biskupi Stanów Zjednoczonych ograniczyli ten obowiązek do okresu Wielkiego Postu.
Formuła podjęta przez pomysłodawców i realizatorów od początku znalazła odbiorców.
Caritas Polska przygotowała też specjalny raport “Bezdomność w Polsce”