Krzyż "zadziałał" wtedy, gdy pomiędzy ludzkim działaniem a nim samym zaistniał dystans. Pewna przestrzeń. Miejsce dla działania Boga.
Na kazaniu usłyszałem zastanawiającą, a co równie ważne, prawdziwą, opowieść.
Miejsce akcji: szpital. Trafia do niego poważnie chory, tak z zagrożeniem życia, facet. Facet z kategorii tych, którzy uważają się za osobistych wrogów Pana Boga. Tę swoją wrogość ujawniają przede wszystkim w rozmaitych formach dokuczania ludziom niekryjącym swych związków z Kościołem
Jak to w życiu bywa, właśnie ten pacjent trafia pod opiekę pielęgniarki, która jest... zakonnicą. Efekt łatwy do przewidzenia. Bluzgi, wulgaryzmy, próba odmowy przyjmowania leków, rozmaite złośliwości i niezbyt pomysłowe formy sprawiania siostrze zakonnej przykrości.
Jest też - jak to w życiu bywa - żona pacjenta. Kobieta pełna zatroskania nie tylko o stan fizyczny swego męża, ale również o jego zbawienie. Ona obecność zakonnicy przy łóżku jej dochodzącego do kresu życia męża traktuje jako ostatnią szansę ratunku dla niego. "Niech siostra coś zrobi, aby on się wyspowiadał, aby umarł pogodzony z Bogiem i Kościołem" - prosi.
Siostra zaleca jej modlitwę w kaplicy, sama też się modli, po czym wpada na pomysł. Tuż nad głową chorego wiesza cichaczem krzyż. Nieduży. Myśli sobie: "Jak zobaczy krzyż tak blisko, to może coś w nim pęknie".
Rano stwierdza brak krzyża przy głowie chorego. Gdzie jest krzyż? Utopiony w odchodach w szpitalnym basenie pod łóżkiem. Siostra wstrząśnięta biegnie go umyć i wysuszyć. I znów spotyka żonę pacjenta. Z wciąż z tą samą prośbą: "Niech siostra coś zrobi... Ja wiem, co on zrobił, ale...".
Gdy pacjent śpi, zakonnica wraca z krzyżem. Znów umieszcza go na ścianie przy chorym. Ale tym razem nie blisko, w zasięgu jego ręki. Wiesza krzyż wysoko, na przeciwległej ścianie.
Rano krzyż jest tam, gdzie go powiesiła. A walczący pacjent mówi do tkwiącej przy jego łóżku żony: "On na mnie patrzy. On na mnie patrzy i pyta 'Dlaczego mnie prześladujesz?'".
Niewiele czasu później chce księdza, długo się spowiada...
Opowieść, jak opowieść. Niby nic nadzwyczajnego. Każdy kapelan szpitalny ma takich na pęczki. Ale mnie uderzyło jedno. To kiedy krzyż, który pojawił się w życiu tego faceta, "zadziałał". Nie wtedy, gdy miał go blisko, w zasięgu ręki, można rzec nachalnie "narzucony" tuż przed oczami. "Zadziałał" wtedy, gdy pomiędzy nim, a właściwie pomiędzy ludzkim działaniem, polegającym na umieszczeniu krzyża w polu widzenia człowieka, a nim samym, zaistniał dystans. Pewna przestrzeń. Miejsce, dla działania Boga.
Tak mi się to kojarzy z żalami, których czasem muszę wysłuchiwać, na nieskuteczność takich czy innych działań duszpasterskich, katechetycznych lub ewangelizacyjnych. Prawie zawsze okazuje się, że były one zbyt nachalne, zbyt ludzkie, zbyt wykombinowane i usiłujące za wszelką cenę osiągnąć sukces. Nie było w nich dystansu. Przestrzeni. Po prostu miejsca na Boże działanie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.