Aby zachwycić Europę, nie wystarczy mdłe chrześcijaństwo. Trzeba chrześcijaństwa autentycznego - mówi abp Stanisław Gądecki na kilkanaście dni przed rozpoczęciem polskiej prezydencji.
Kontynuacji i pogłębienia – szczególnie w polskich warunkach – wymaga również teologia społeczna Jana Pawła II. Brak poważnego zakorzenienia w nauczaniu społecznym Kościoła jest jedną ze słabości naszej religijności. A świat nie stoi w miejscu. Społeczeństwa podlegają szybkim i gwałtownym przemianom. Refleksja na etycznymi aspektami tych zjawisk, prowadzona z perspektywy chrześcijańskiej jest czymś koniecznym i niezbędnym. Chodzi tu o tak ważne sprawy jak kwestia sprawiedliwości społecznej; wielki temat pracy, godności i praw pracownika, sprawiedliwej płacy itp. W starym konflikcie między pracą a kapitałem, szala przeważyła się zdecydowanie w stronę kapitału. Analizy wymagają też obecne w Polsce patologie, takie jak np. korupcja czy przekazywanie stanowisk publicznych ludziom z nadania partyjnego, którzy nie są w stanie wnieść nic sensownego w życie publiczne.
W zrozumieniu tego, jak wiele jest do zrobienia w dziedzinie społecznej pomaga m.in. ostatnia encyklika Benedykta XVI „Caritas in veritate”, czy prace kardynała Rheinhardta Marxa z Monachium, wraz z jego słynną książką pt. „Kapitał”. Autor poddaje analizie mechanizmy współczesnego kryzysu gospodarczego i finansowego i dochodzi do wniosku, że klucz do rozwiązania problemów społecznych tkwi w poszanowaniu tradycyjnej etyki na polu gospodarczym, ponieważ twarde prawa ekonomii przestają prawidłowo działać w świecie nieludzkim.
Chodzi więc o poszanowanie tej etyki, dzięki której poprzez wiele wieków świat budował swój dobrobyt. Kard. Marx zwraca także uwagę na niebezpieczeństwa będące skutkiem procesu globalizacji. Mówi np. o międzynarodowych korporacjach, które – nie podlegając niczyjej kontroli – posiadają faktyczną władzę nad kontynentami. O tym, że globalizacja przybrała przede wszystkim charakter handlowy. Więcej niż połowa światowych zasobów finansowych jest w rękach dwóch procent ludzkości. Globalizacja, która nie przyczynia się do likwidacji głodu może łatwo doprowadzić do wybuchu nacjonalizmu, fanatyzmu religijnego, a nawet terroryzmu. My tymczasem powoli wsiąkamy w ten świat, albo raczej on w nas.
W Polsce jednak mało dyskutuje się na ten temat. Nikt nie ośmiela się poddawać w wątpliwość skrajnego liberalizmu gospodarczego. Brak jest gruntu pod taką dyskusję...
- Odnoszę wrażenie, że u nas istnieje jakiś lęk przed tego rodzaju dyskusją. Na Zachodzie pojawiają się przynajmniej jednostkowe głosy otrzeźwienia. W Polsce – gdy idzie o życie gospodarcze – tego nie widać. Nie znaczy to oczywiście, że sam liberalizm gospodarczy jest niepotrzebny.
Bez zdrowego liberalizmu gospodarczego rozwój gospodarki byłby niemożliwy. Ale istnieje też liberalizm negatywny, niczym nieskrępowany liberalizm gospodarczy, pozostający poza wszelka kontrolą i zobowiązaniami. Kard. Marx domaga się nałożenia na niego zobowiązań, szczególnie w sferze etyki oraz w zakresie polityki społecznej. Inaczej stworzy on nową odmianę niewolnictwa.
Ludzie odpowiedzialni, którzy przewidują niebezpieczeństwo związane z nieokiełznanym liberalizmem, domagają się budowania społecznej gospodarki rynkowej, która połączy mechanizmy liberalne w sferze ekonomii z nowocześnie pojmowaną polityką społeczną, w tym m.in. polityką na rzecz rodziny.
Czy beatyfikacja Jana Pawła II może być też szansą na jakiś rodzaj pojednania w polskiej sferze publicznej? Takie wrażenie mogliśmy mieć w Rzymie, gdzie na Placu Św. Piotra spotkali się w zgodzie przedstawiciele różnych opcji.
- W takiej sytuacji, jaką mamy dziś w Polsce najpierw musi nastąpić „śmierć”, a dopiero potem „zmartwychwstanie”. Pierwszym krokiem do pojednania i odbudowy jedności jest śmierć egoizmu. Trzeba pogrzebać własny egoizm. Nie da się rzucić prostego hasła: „Kochajmy się!” sądząc, że Polacy rzucą się sobie w ramiona. Egoizmy mają to do siebie, że nie potrafią się kochać; że są niezdolne do kochania bliźniego. My mamy to szczęście, że – będąc narodem katolickim – znamy nakaz Jezusa: „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie” (Łk 9,23). Trzeba ten nakaz wziąć sobie do serca.
Jan Paweł II – podczas pielgrzymki do Damaszku – uczył, że jedność buduje się na pokorze, nawróceniu i przebaczeniu. Jest to droga również dla nas, Polaków. Trzeba skończyć z podsycanymi sztucznie waśniami, które mają służyć mnożeniu elektoratu, a zacząć nawracać się oraz ćwiczyć w cnocie pokory i przebaczenia. Zadaniem Kościoła jest ciągłe przypominanie o tym, że Jezus wzywa nas do jedności, oraz że ten, kto nie chce budować jedności jest złym uczniem Chrystusa.
Porozmawiajmy teraz o Kościele, jaki budował i jakiego pragnął Jan Paweł II. Wydaje się, że ideałem dlań był Kościół zakorzeniony w tradycji, ale otwarty na świat i różnorodne dialogi. Jak w na tym tle usytuowałby Ksiądz Arcybiskup Kościół w Polsce?
- Duże zamieszanie powoduje bezmyślne używanie w stosunku do Kościoła terminów: konserwatyzm i liberalizm. Czyni się to chętnie w mediach tak światowych, jak i polskich. Gdy mowa o „tradycji”, automatycznie mają one na myśli „konserwę”.
Tymczasem „Tradycja” ma w Kościoła swoje niezbywalne miejsce i jest integralną częścią struktury Kościoła. Tradycja to nic innego, jak to, co Kościół otrzymał od Jezusa i Apostołów, zgodnie ze słowami Apostoła Pawła: „Ja bowiem otrzymałem od Pana to, co wam przekazałem” (1 Kor 11,23). To żywy skarb nauczania i obyczajów przekazany przez Chrystusa Kościołowi; niezmienny co do swej istoty, ale jednocześnie podlegający ciągłemu rozwojowi w tym, co drugorzędne. Łatwo to można zilustrować na przykładzie dziecka, które rosnąc nie zmienia się wcale istotowo; ciągle pozostaje człowiekiem, nie zamienia się np. w zwierzę. Jednocześnie zaś, każdego dnia się zmienia; jest coraz to większe i dojrzalsze. W tym sensie poprawnie rozumiana tradycja Kościoła zawiera w sobie możliwość, a nawet konieczność rozwoju. Nie jest tak, że w Kościele otrzymujemy zamkniętą konserwę, którą mamy – bez najmniejszych zmian – przekazać następnym pokoleniom wierzących. Jej przekazywanie i sposób dojrzewania pod natchnieniem Ducha Świętego (por. J 16,13) urzeczywistnia się w każdym pokoleniu na nowo, w sposób, który najlepiej odpowiada wyzwaniom danego czasu.
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).