Aby zachwycić Europę, nie wystarczy mdłe chrześcijaństwo. Trzeba chrześcijaństwa autentycznego - mówi abp Stanisław Gądecki na kilkanaście dni przed rozpoczęciem polskiej prezydencji.
Zatem Tradycja – w katolickim rozumieniu tego słowa – nie jest czymś przejętym z przeszłości, w formie niepodatnej na zmianę czy postęp. Nie jest jednocześnie czymś zmiennym, co można kształtować wedle upodobania wiernych, tak jednostek jak i władz kościelnych. Po prostu Kościół nie może zmienić swojej tożsamości. Tak jak człowiek nie może przestać być człowiekiem, tak Kościół nie może przestać być Kościołem. Jednak wzorzec pozostawiony przez Chrystusa i apostołów musi być przeżywany wciąż na nowo. To zakłada możliwość rozwoju i pogłębiania doktryny Kościoła. Proces ten wzbogaca Kościół o to, co jest godne człowieka – czyli o myślenie. W życiu Kościoła nie było i nie będzie epoki, w której myślenie można zawiesić na haku.
Ale czy tego nie robią środowiska tradycjonalistyczne, które nie odwołują się tyle do tradycji apostolskiej, co do sposobu interpretacji tejże tradycji z określonego momentu historycznego?
- Tradycjonaliści – jak sądzę – inspirują się pragnieniem autentyzmu i spokoju. Kiedy dostrzegli na Zachodzie, bo przecież nie w Polsce, poważne rozchwianie liturgii i nauczania, zapragnęli uchwycić się stałego i niezmiennego fundamentu. Takim zdała im się tradycja trydencka. Nie zapominajmy jednak, że tradycja trydencka jest tylko określonym etapem w życiu Kościoła, nie jego końcem. Podobnie – servatis servandis – jak Biblia Wujka, która będąc sama w sobie niezwykle pięknym przekładem na język polski, po kilkuset latach stała się po części niezrozumiała, ponieważ zmienił się język polski.
Najpierw trzeba było dokonać pewnych drobnych poprawek, a następnie – w XX wieku – przełożyć Pismo z języków oryginalnych na nowo. Najwcześniejsza Tradycja Kościoła to nie łacina, ale język hebrajski, bądź grecki. Trzymając się tak rozumianej tradycji należałoby dzisiaj wrócić do języka Pana Jezusa, czyli do hebrajskiego, bo wszystkie inne języki przekładu są przecież już jakąś interpretacją. Nie znaczy to, że dogmaty się zmieniają. One muszą po prostu dojrzewać razem z ludzkością.
Ksiądz Arcybiskup mówi o świętości. Jakim wzorcem świętości na dziś dla nas jest Jan Paweł II?
- W pewnym sensie jest on wzorem niedościgłym, to znaczy, że w praktyce nie da się go naśladować. Nikt nas nie jest w stanie podołać tylu obowiązkom, jakim on podołał.
Jak to? Kościół – wynosząc na ołtarze - stawia go nam przecież jako wzór do naśladowania?
- Są święci, których jest łatwiej naśladować i tacy, którzy znacznie trudniej naśladować, ponieważ zbyt silnie wyrastają ponad przeciętność. Jan Paweł II był wyposażony w tak wiele charyzmatów, że wydaje mi się, iż zwykłemu zjadaczowi chleba trudno go w całości naśladować. Nie znaczy to oczywiście, że nie da się go naśladować w bezgranicznym umiłowaniu człowieka i Kościoła.
Chociaż łaska nie ma granic...
- Niemniej jednak łaska buduje na naturze. Jan Paweł II jest takim modelem świętości, gdzie łaska znalazła sobie nader bogatą naturę. Jego wyjątkowość polega także na tym, że od początku w Krakowie był on mistykiem, co zauważono najwyraźniej w ostatnim etapie jego życia. Świeccy, osoby życia konsekrowanego, duchowieństwo mogą i powinniśmy go naśladować w jego umiłowaniu Chrystusa. Pod tym względem jest on idealnym wzorcem, inspirującym dla całego Kościoła i świata.
Kto pragnie dążyć do świętości śladami Jana Pawła II, ten winien być otwarty na tego samego Ducha co papież, na Ducha Świętego. Starać się o to, by każda nasza decyzja, w każdej sytuacji, była godna Ducha Świętego.
O czym – zdaniem Księdza Arcybiskupa - świadczy 1,5 mln. ludzi przybyłych na tę beatyfikację do Rzymu? Czy pokazuje to jakąś nową nadzieję dla Europy?
- Świadczy to o niezwykłej wprost zdolności Jana Pawła II do przekraczania kultur i języków. Obecność takich i tak różnorodnych tłumów na beatyfikacji przypomina, że Kościół potrafi odnaleźć się w różnorodności kultur i języków, i że Błogosławiony podczas swoich pielgrzymek nauczył nas tej otwartości.
Jeśli jeszcze po sześciu latach od śmierci Jana Pawła II zbierają się takie tłumy, to nie jest już tylko kwestia emocji. Jest to dowód na istnienie czegoś, co odłożyło się głębiej w naszej świadomości. To pośredni dowód na to, że ludzie współcześnie potrzebują silnego gruntu pod nogami. Doświadczają tego, że grunt na którym stoją – naśladując świat – jest grząski; że można w nim utonąć. Droga ideowo-obyczajowa, która nazywamy umownie rokiem ’68, polegająca na „rozmydleniu” pojęcia człowieka i rozłożeniu go na części pierwsze, zawiodła. Na beatyfikację Jana Pawła II przybyły dzieci „Pokolenia 68”. Patrząc na swoich rodziców, zrozumieli że nie tędy droga i obrali kierunek przeciwny.
W jakim kierunku będzie zmierzać Europa w najbliższych latach?
- Powiedział ktoś: Europa stoi na rozdrożu. Kultura europejska wiele zawdzięcza Ewangelii: solidarność i prawa człowieka, uniwersytety, szpitale i katedry. Dziś jednak istnieje ryzyko zdrady duszy Europy. Dyktatura relatywizmu i kultura śmierci są wielce promowane i stają się jakby wszechobecne. Chrześcijaństwo spychane jest do sfery prywatnej.
Zwróćmy jednak uwagę na to, że jeśli Bóg nie jest już naszym Ojcem, to my sami nie jesteśmy też dla siebie braćmi i siostrami. My pragniemy młodej i dynamicznej Europy, w której szanuje się wolność religii i sumienia, która jest znakiem nadziei dla świata.
Cóż mogą chrześcijanie wnieść dla przyszłości Europy? Może zabrzmi to paradoksalnie, ale najważniejszym naszym wkładem jest – podobnie jak w czasach apostolskich – nasza wierność Chrystusowi i Ewangelii.
Generalnym kierunek duchowy Europy w przyszłości nie będzie inny niż ten, który został opisany w Apokalipsie: ,,Kto krzywdzi, niech jeszcze krzywdę wyrządzi, i plugawy niech się jeszcze splugawi, a sprawiedliwy niech jeszcze wypełni sprawiedliwość, a święty niechaj się jeszcze uświęci” (Ap 22,11). Jedni będą się staczać w dół a inni będą się wznosić ku górze. Między drogą jednych i drugich niezliczona ilość możliwości pośrednich. Nie będzie to zatem ruch jednostronny, ponieważ człowiekowi Pan Bóg pozostawił – i słusznie – wolność wyboru.
Czym jest dla Księdza Arcybiskupa przykład Węgier?
- Przykład Węgier jest poruszający. Przy współczesnym narzucanym dyktacie, usiłującym zepchnąć chrześcijaństwo do narożnika, i stosunkowo przebiegłym wprowadzaniu praw, które mają ograniczyć chrześcijańską tożsamość krajów europejskich, pojawił się nagle i niespodziewanie ruch całkiem przeciwny. Okazało się, że kontrola Unii nie jest aż tak przemożna, aby uniemożliwić odrodzenie. Jeśli Węgrzy się odważyli zrobić jeden krok, to znaczy, że i przed innymi stoi taka możliwość. To ewolucja, której się nikt nie spodziewał.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Marcin Przeciszewski
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).