- Młodzi w Kościele potrzebują domu, przestrzeni budowania relacji, a nie wyłącznie instytucji zarządzanej z pozycji biura parafialnego. Młodzi chcą być wysłuchani” – mówi w rozmowie z KAI bp Grzegorz Suchodolski, który stoi na czele Rady KEP ds. Duszpasterstwa Młodzieży.
Wyjaśnia, że zaledwie 8 procent młodych Polaków jest głęboko zaangażowanych w życie Kościoła i czuje się zań odpowiedzialna, a kolejne 15 procent uczestniczy w praktykach parafialnych. Konstatuje, że widzimy wśród polskiej młodzieży proces przechodzenia od „wiary kulturowej”, ku wierze z osobistego wyboru. Jego zdaniem proces ten może być szansą dla polskiego katolicyzmu, ale wymaga reformy duszpasterstwa i systemu katechizacji.
Podkreśla, że apel „Wstań!” – kierowany jest przez papieża Franciszka zarówno do młodych jak i do Kościoła. „Obudzić muszą się nie tylko młodzi, ale i Kościół jako wspólnota, łącznie z pasterzami. Trzeba pilnie szukać nowych dróg dotarcia do młodych” - dodaje.
Dziś rozpoczynają się Światowe Dni Młodzieży w Lizbonie.
Marcin Przeciszewski (KAI): Księże Biskupie, niemal dokładnie za dwa miesiące rozpoczną się w Lizbonie kolejne Światowe Dni Młodzieży. Jakie nadzieje dla Kościoła w Polsce możemy z nimi wiązać?
Bp Grzegorz Suchodolski: Zbliżające się Światowe Dni Młodzieży potrzebne są ludziom młodym, którzy są często mocno pogubieni i oddalają się od Kościoła. Ale tego znaku nadziei potrzebuje również sam Kościół. Zgromadzenie ponad miliona młodych z całego świata w Lizbonie, razem z zastępcą Chrystusa papieżem Franciszkiem, biskupami i duszpasterzami, z pewnością będzie takim znakiem. Obyśmy potrafili tę nadzieję przyjąć i przenieść do naszych Kościołów w poszczególnych krajach.
Ksiądz Biskup bywał wielokrotnie na Światowych Dniach Młodzieży. W czym konkretnie wyraża się ich siła świadectwa? Bywają one nazywane wielkim świętem wiary.
Siła świadectwa ŚDM wyraża się w tym, że jest tak wielu młodych, którzy wierzą w Chrystusa, i są oni gotowi iść z całym Kościołem drogą wiary. Kiedy spojrzymy na tematykę tegorocznych ŚDM, punktem wyjścia jest słowo „Powstań!”. Franciszek od lat próbuje zdynamizować, obudzić ludzi młodych w Kościele. W Krakowie 7 lat temu mówił: „wstańcie z kanapy, załóżcie dobre buty i idźcie w drogę”. W ostatnich trzech latach dni młodzieży realizowane w diecezjach zostały oparte na perykopach biblijnych z wezwaniem „wstań”. Apel „Wstań!” – kierowany przez Franciszka i Światowe Dni Młodzieży - jest skierowany zarówno do młodych jak i do Kościoła. Obudzić muszą się nie tylko młodzi, ale i Kościół jako wspólnota, łącznie z pasterzami. Trzeba pilnie szukać nowych dróg dotarcia do młodych.
Cechą młodości jest też stawianie ważnych pytań. Mnóstwo pytań jakie mają dziś młodzi, są pytaniami dla których najlepszym rozmówcą byłby Jezus a odpowiedź daje Ewangelia. Smutne jest to, że wielu młodych nie pyta już Go o radę, a odpowiedzi szuka w internecie i mediach społecznościowych. Czas Światowych Dni Młodzieży w Lizbonie będzie okazją by razem się zgromadzić i by młodzi mogli zadać te ważne pytania, które ich nurtują. Mam nadzieję, że w spotkaniu z papieżem, biskupami z całego świata czy liderami ruchów religijnych znajdą tam odpowiedź lub przynajmniej przestrzeń do wzajemnego dialogu i poszukiwań.
ŚDM są dobrą okazją do rozmowy o przemianach jakie dokonują się wśród polskiej młodzieży, jeśli chodzi o jej wiarę i zaangażowanie w Kościele. Wyniki różnych badań socjologicznych są alarmujące. Jaka część młodzieży jest dziś przy Kościele? Niektórzy socjologowie religii biją na alarm.
Wśród młodych Polaków nastąpiła silna polaryzacja. W świetle badań CBOS bądź ośrodków kościelnych, mamy 8 % młodzieży głęboko wierzącej i zaangażowanej w życie Kościoła. Te 8 % przeżywa swoją wiarę w sposób świadomy i pogłębiony, uczestnicząc w jakiejś konkretnej ścieżce formacyjnej. Na ogół w konkretnej wspólnocie lub duszpasterstwie.
Ta część młodego Kościoła daje nadzieję. Bo dziś jeśli chcemy dotrzeć z ewangelizacją do ich rówieśników, to nie zrobimy tego sami jako biskupi i kapłani, ale z pomocą dobrze uformowanych rówieśników. Dlatego tak ważne jest wyrabianie w nich postawy, o której mówi Franciszek: „Bądźcie nie tylko uczniami Jezusa, ale uczniami-misjonarzami”. Jest to dziś klucz do ewangelizacji młodego pokolenia. I to oni mogą przyprowadzić innych do Kościoła. Dzisiaj już nie łowi się siecią ale wędką. Czyli tak naprawdę ewangelizacja idzie od osoby do osoby. W wielu miejscach Polski powstają centra mające formować młodych świeckich liderów. Prowadzone są przez szkoły nowej ewangelizacji bądź diecezje. Na tym budują też ruchy apostolskie. Tam gdzie są szkoleni liderzy, dynamika pozyskiwania nowych młodych osób jest bardziej skuteczna i budzi nadzieję.
A co możemy powiedzieć o reszcie polskiej młodzieży, pomijając te 8% silnie zaangażowanych w życie Kościoła?
Jest 15% kolejnych, którzy są obecni w kościele i korzystają z form duszpasterstwa parafialnego oraz ogólnej formacji jaka tam jest oferowana. Nie towarzyszy temu jednak zaangażowanie w jakiejś wspólnocie czy duszpasterstwie. Czyli w sumie, w taki czy inny sposób ma bezpośredni kontakt z Kościołem 23 % młodych Polaków, czyli jedna czwarta. Z kolei kolejne 40 % młodych deklaruje wiarę w Boga, ale nie jest zainteresowana jej stałym pogłębianiem a nawet stałymi praktykami religijnymi. W sumie do wiary przyznaje się około 70 % młodych Polaków. To jednak o dwadzieścia kilka procent mniej niż w pokoleniu ich rodziców.
Na jakich więc filarach powinno być dziś oparte duszpasterstwo młodzieży?
Pomocą mogą być słowa, które Franciszek napisał w adhortacji „Christus vivit”: „Duszpasterstwo młodzieżowe w formie w jakiej zwykliśmy je prowadzić, doznało naporu zmian społecznych i kulturowych. Ludzie młodzi w strukturach tradycyjnych często nie znajdują odpowiedzi na swoje niepokoje, potrzeby, problemy i zranienia”. W tej sytuacji papież apeluje, by otworzyć się na Ducha Świętego, który może wskazać nowe drogi dojścia do młodych. Papież promuje przy tym oratoryjny styl prowadzenia parafii. Młodzi w Kościele potrzebują domu, przestrzeni budowania relacji, a nie wyłącznie instytucji zarządzanej z pozycji biura parafialnego. Młodzi chcą być wysłuchani.
Chyba nic nie jest bardziej potrzebne w naszym polskim kontekście?
Tak, gdyż w Kościele w Polsce żyjemy trochę wspomnieniami, a trochę nostalgią za tym co było. Tymczasem widzimy, że pewne dawne masowe formy religijności, takie jak tradycje nabożeństwa, odpusty, itp., nie pociągają już młodego człowieka. Młodzi angażują się tam, gdzie są traktowani podmiotowo, gdzie powierza się im jakąś część odpowiedzialności. Dlatego ważną częścią polskiego duszpasterstwa młodzieży są nadal ruch Światło-Życie, Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży, Fundacja Dzieło Nowego Tysiąclecia oraz katolickie organizacje harcerskie i skautowskie. Warte dostrzeżenia są również nowe formuły przeżywania wiary we wspólnocie, jak np. diecezjalne spotkania młodych, oblacki „Festiwal Życia” czy ogólnopolskie spotkanie młodych na Lednicy. Dużym zainteresowaniem cieszą się także pielgrzymki, ekstremalne drogi krzyżowe i drogi światła. Tam młodzi idą, bo to ich bierze i - mówiąc kolokwialnie - grają tam pierwsze skrzypce.
Co więc konkretnie wymaga zmiany w pracy z młodzieżą?
Przede wszystkim trzeba odczytać to czego ludzie młodzi potrzebują, a nie to, co my im chcemy przekazać. Tutaj musi nastąpić rewolucja. Praca z młodymi nie może być indoktrynacją, ale najpierw musi być to bycie z nimi, towarzyszenie im w tych problemach jakie napotykają i w tych pytaniach jakie noszą w sercu. W wielu dokumentach Kościoła nazywane jest to: „accompagnamento”.
Następnym krokiem musi być stworzenie takiej przestrzeni, w której możemy być z młodymi i z nimi się spotkać, w pewnym sensie na ich warunkach. Może to być realizowane np. w parafiach w formie wspomnianych już oratoriów. Jest to tradycja najsilniej rozwinięta we Włoszech, ale dzisiaj także bardzo pożądana w Polsce. Oratorium jest to miejsce przy parafii, gdzie młodzież może przyjść po lekcjach, spędzić czas ze sobą, pobawić się i przy okazji być formowana. Jest tam czas na nieformalne rozmowy, na jakąś wspólną grę… I wtedy zaczyna się rozmawiać także o sprawach ważnych. Młodzi cenią spontaniczność. Franciszek pisze, że Kościół winien być domem i pomagać w budowaniu relacji. Ci duszpasterze, którzy to zrozumieją i zainwestują w stworzenie takiej przestrzeni, będą mieli możliwość odkrywania potrzeb młodych. To kierunek, w którym warto pójść.
A czy takie oratoria istnieją już przy parafiach? Jak funkcjonują?
Kiedy zostałem proboszczem parafii katedralnej w Siedlcach, razem z księżmi wikariuszami stworzyłem takie oratorium. Całe piętro plebanii, gdzie wcześniej mieszkali proboszczowie, przeznaczyliśmy na przestrzeń oratoryjną dla dzieci i młodzieży. Jest tam kilka pomieszczeń z kuchnią i dużym pokojem stołowym. Kilku liderów grup młodzieżowych dostało klucze. Oni tym zarządzają, a młodzi przychodzą. Zwłaszcza popołudniami i wieczorami tętni tam życie. Spotykają się różne grupy młodzieżowe. A sobota przeznaczona została na duszpasterstwo dzieci. Przychodzą z rodzicami. Zajęcia dla dzieci prowadzą animatorzy, a rodzice mają czas dla siebie; część z nich przygotowuje dla wszystkich wspólny obiad. Podobne oratoria powstają już dziś, także systemowo, w wielu miejscach, np. w diecezji kaliskiej. Niestety, nadal brakuje powszechnej świadomości potrzeby i konieczności tworzenia takich miejsc. Dla większości parafii praca z młodzieżą koncentruje się i zamyka się na przygotowaniu konkretnych roczników do bierzmowania.
Mówi się, że sakrament bierzmowania to sakrament „pożegnania z Kościołem” dlatego, że wielu młodych po jego przyjęciu, w kościele się już nie pojawia. Jak to można zreformować?
Niemal codziennie jeżdżę na bierzmowania i widzę, że osiemdziesiąt kilka procent młodych doń przystępuje. Pokazuje to siłę tradycji. Chcą ten sakrament przyjąć, niezależnie od tego, że duża część z nich już nie praktykuje. Dla tej – wciąż dużej - grupy wiara ma znaczenie jako tradycja kulturowa, a nie wynika z osobistego doświadczenia religijnego. Ten typ religijności określa się mianem „chrześcijaństwa kulturowego”.
Dotąd bazowaliśmy właśnie na tym typie religijności, i stąd jej masowość. Do niedawna wydawało się, że mamy świątynie pełne ludzi młodych, a dziś to się gwałtownie zmienia. „Katolicyzm kulturowy” zastępuje wiara płynąca z osobistego wyboru.
I to może być dobrym znakiem, gdyż autentyczna, żywa wiara zawsze wynika z osobistego wyboru, a nie z kontekstu kulturowego. I dlatego młode pokolenie buntuje się wtedy, gdy mają wrażenie, że wiara jest im narzucana. Potrzebują więcej wolności na swojej drodze wiary. Stąd konieczny jest moment przejścia od „wiary kulturowej” do wiary z osobistego, wolnego wyboru. A sakrament bierzmowania powinien być skutkiem takiego osobistego wyboru. I tylko wtedy będzie przynosić owoce.
Tymczasem wielu rodziców i wielu duchownych nie jest skłonnych do przejścia na taki model. Kiedy czytam Ewangelię, widzę, że Jezus pozwalał odejść, a nawet to pytanie zadał swoim apostołom. Mówi o tym także przypowieść o synu marnotrawnym, któremu Ojciec podarował wszystko, ale pozwolił mu odejść i czekał aż powróci. Musimy pozwolić młodym ludziom, aby ten decydujący, życiowy wybór dokonał się w wolności. Nawet, jeśli ta wolność pobłądzi. Wolność jest kluczem do odkrycia przez młodego człowieka autentycznej wiary.
W diecezji siedleckiej od nowego roku szkolnego chcemy zmienić formę przygotowania do bierzmowania. Odejść od przygotowywania całych klas na rzecz przyjmowania chętnych. Będzie to praca w małych grupach z animatorami. Na wrzesień zaplanowaliśmy warsztaty, w których będą uczestniczyli księża, którzy prowadzić będą przygotowania w tej nowej formie.
Ksiądz Biskup poruszył kluczowy problem młodych, jakim jest kwestia wolności. Podobnie jest chyba a zasadami etyki seksualnej. Niestety dla przeciętnego młodego człowieka wolność kojarzy się raczej z wyborem tego, co Kościół zabrania. Chyba klucz sukcesu duszpasterskiego polega na tym, że młodym będziemy ukazywać to, co proponuje Kościół w tej sferze jako dobro, które warto jednak wybrać? I że jest to drogą do wolności.
Jan Paweł II pisząc pierwszy „List do młodych” w 1985 r., analizując perykopę o bogatym młodzieńcu pokazał, że istnieć mogą dwa zupełnie różne modele wiary. Może być to „życie w świadomości przykazań”…, i „życie w świadomości daru”. Wielu młodym pokazywaliśmy dotąd Kościół i wiarę tylko w tej pierwszej perspektywie - życia w świadomości przykazań: obowiązków, ograniczeń i zakazów, jakiegoś pręgierza, natomiast jest to tylko pewna część propozycji Jezusa. Ewangelia idzie o wiele dalej. Tym dalej jest „życie w świadomości daru”.
Dlatego tworzenie przestrzeni dla ludzi młodych, gdzie mogą wybrać wiarę w pełnej wolności, i realizować życie w bezinteresownym darze dla innych - jest tak naprawdę pełną Ewangelią. Jeśli młody człowiek zatrzyma się na „świadomości przykazań”, to nie pozna tak naprawdę Ewangelii. Ewangelii, która zawsze prowadzi do wolności. Co jest piękne w młodych, że mają pragnienie służby, wolontariatu. I to jest ta druga cząstka Ewangelii. Przygotowując więc propozycję dla młodych, choćby na etapie przygotowania do bierzmowania, jeśli zrobimy tylko lekcję z doktryny, katechizmu i z udziału w nabożeństwach, to tak naprawdę zabijemy w nich tę przestrzeń dobra, która w nich jest.
Druga sprawa, to dawanie młodym odpowiedzialności w Kościele. W metodzie harcerskiej jest tak, że młody człowiek bardzo szybko zostaje zastępowym i przejmuje odpowiedzialność za innych. Podobną metodę proponował ks. Franciszek Blachnicki. Bardzo szybko czynił z młodych animatorów. My tymczasem młodych traktujemy jako przedmiot naszej pracy pasterskiej, nie dopuszczamy do odpowiedzialności i w ten sposób nie pozwalamy im się rozwinąć.
Powróćmy do katolickiej etyki seksualnej. Jak ją młodym przedstawić w atrakcyjny sposób?
Dawniej było to o wiele łatwiejsze, gdyż zewnętrzny świat nie kwestionował tego, że w tej sferze obowiązywać winny pewne normy, a tym bardziej nie kwestionował faktu, że jesteśmy mężczyznami albo kobietami. Przekaz wiary i wartości rodzinnych był znacznie silniejszy niż dziś i dokonywał się w niemal każdej rodzinie. Tymczasem dziś, młodzi wychodząc z rodzinnego domu często nie mają już żadnego mocnego fundamentu. Mogą nawet przyjąć przekazywane im na etapie katechizacji prawdy katechizmowe w zakresie etyki seksualnej, ale jakże często kłóci się to z ich osobistym doświadczeniem życiowym. Łatwo więc dochodzą do wniosku, że Kościół nie ma racji.
Ale czy jesteśmy w stanie pokazać młodym miłość jako najlepszą drogę do szczęścia? A przy okazji, że taki skarb jak miłość musi być szczególnie chroniony? I chyba tylko taki jest sens zakazów i nakazów w tej sferze?
Ma Pan rację, że warto jest pokazywać drogę do pięknej i czystej miłości jako istotny skarb. Kiedy byłem duszpasterzem akademickim to bardziej niż do katechizmu sięgałem do książek i nauczania Karola Wojtyły. Nawet dramaty Wojtyły pięknie pokazywały ludzką miłość, nawet jeśli było to zmaganie nie wolne od trudności. I młodzież się temu poddawała.
W nauczaniu na temat miłości i seksu nie może być arbitralnych twierdzeń typu: „Kościół mówi, że tak ma być i jeśli ty się nie podporządkujesz, to jesteś przegrany jako katolik”. To jest droga donikąd. Ważnym wzorcem jak należy mówić o etyce seksualnej jest cykl katechez Jana Pawła II: „Mężczyzną i niewiastą stworzył ich”. Warto w ten sposób mówić i dziś. Wychowanie do miłości jest procesem.
Po 1989 r. byliśmy przekonani, że olbrzymią szansę na dotarcie do młodych z przesłaniem Ewangelii stwarza obecność lekcji religii w szkole. To był główny argument za tym, aby religia została włączona do publicznego systemu edukacji. Tymczasem z roku na rok spada udział młodych w szkolnej katechizacji, a w dużych miastach takich jak Warszawa, w szkołach średnich zaczyna wyglądać to dramatycznie. Co z tym zrobić? W jakim kierunku należy ten sektor reformować?
Kiedy lekcje religii wchodziły do szkoły trzydzieści kilka lat temu, to mieliśmy inny rodzaj społeczeństwa oraz inny rodzaj rodziny. Inne też było postrzeganie roli religii w życiu człowieka. Wtedy to rozwiązanie wydawało się bardzo na czasie. Po kilku latach pojawiły się problemy. Dziś coraz bardziej dochodzimy do przekonania, że szkoła nie da tego, co nazywamy katechezą. Będzie tylko lekcją religii, bardzo podobną do wielu innych przedmiotów.
Dziś kładłbym nacisk na konieczność katechezy w parafii. Jej celem winno być przygotowanie do sakramentów, ale też i pewna stała formacja. Niezbędna jest więc komplementarność szkoły i parafii. Trzeba pamiętać, że szkoła nigdy parafii nie zastąpi. Wyboru Jezusa jako Pana i Zbawiciela dokonuje się we wspólnocie wiary, w Kościele. Nauczanie religii w szkole ma wymiar bardziej humanistyczny i wychowawczy. Ewangelizacja jest możliwa tylko w środowisku wiary, a nie każda szkoła taki warunek spełnia.
A jak ocenia Ksiądz Biskup katechetów, czy są oni należycie przygotowani.
Jest bardzo wielu, którzy są dobrze przygotowani i mają dobry kontakt z młodzieżą i dziećmi. Ale to nie zawsze przekłada się na praktykę wiary katechizowanych uczniów, co widać na niedzielnej Eucharystii. Jest znaczny procent uczniów, którzy chodzą na lekcje religii, a w kościele ich później nie ma. Lekcja religii nie zawsze prowadzi do żywej wiary.
Jeśli weźmiemy katechizm, to są tam 4 części: doktryna czyli wiedza, wspólnota Kościoła, liturgia oraz modlitwa w znaczeniu osobistym. Lekcja religii w szkole może przekazać tylko tę pierwszą część. A parafia i rodzina muszą przekazać pozostałe. Tego musimy być wszyscy świadomi, gdyż wielu rodziców wychowanie religijne ceduje dziś na szkołę, uważając, że udział w lekcjach religii to załatwi. Tymczasem szkoła nie dostarczy człowiekowi tego, co jest niezbędne do zbudowania osobistej relacji z Jezusem i do odnalezienia się we wspólnocie Kościoła.
Powróćmy do ŚDM. Ks. Tomasz Koprianiuk dyrektor polskiego Krajowego Biura Organizacyjnego ŚDM zapowiada, że do Lizbony pojedzie 25 tysięcy młodych Polaków oraz, że będziemy czwartą grupą narodową, po krajach sąsiadujących z Portugalią takich jak Hiszpania, Francja czy Włochy. Jak należy czytać te liczbę i jak się to ma do wyjazdów Polaków na ŚDM w poprzednich latach?
Ilu będzie Polaków, to wie tylko Duch Święty. Bo część przyjeżdża w zorganizowanych grupach a część spontanicznie. W grupach diecezjalnych z Polski mamy 12 tys. zarejestrowanych. Do tego należy dodać kilka tysięcy młodych, którzy wyjeżdżają z ruchami międzynarodowymi bądź z zakonami. Doliczając ich tworzy to ok. 17 tys. uczestników z Polski oraz kilka tysięcy Polaków zza granicy. Oprócz tego dojadą niezarejestrowani. Jest to bardzo dużo i jest to ważny znak nadziei. Przypomnieć warto, że ćwierć wieku temu w Paryżu w 1997 r. było nas 25 tys. Mamy więc porównywalne dane, pomimo przemian, o których mówimy.
O czym to świadczy?
Że ci młodzi, którzy w Polsce są autentycznie zaangażowani w Kościele, mają świadomość, że są także cząstką Kościoła powszechnego. Dlatego się mobilizują i chcą dzielić swe doświadczenia z innymi. A wyjazd nie jest tani, to minimum tysiąc euro na osobę. Bardzo dziękuję wszystkim duszpasterzom i rodzicom, którzy umożliwiają młodym udział w lizbońskim spotkaniu.
W jaki sposób Polacy będą obecni na ŚDM w Lizbonie? Jest mowa o polskiej strefie, jak będzie ona wyglądać?
W Lizbonie dostaniemy od organizatorów 12 miejsc na katechezy w języku polskim. Będą to kościoły lub aule. Tam będzie koncentrować się triduum katechetyczne dla Polaków. Z kolei na stadionie, który nosi nazwę „1 Maja” a znajduje się w centrum Lizbony, stworzone zostanie tzw. centrum polskie wraz z polską sceną. Tradycją ŚDM jest, że poszczególne duże kraje organizują w środę wieczorem spotkanie dla swoich. Będzie więc spotkanie wszystkich Polaków i Polonii oraz polskich biskupów, których na ten moment ma przybyć dwudziestu jeden. W środę, 2 sierpnia, o godz. 17.00 będzie tam odprawiona Msza św. dla wszystkich obecnych Polaków, a później wspaniały koncert i wieczór uwielbienia. W inne dni polska scena włączy się w program Festiwalu Młodych, który jest otwarty dla wszystkich. Będą tam koncerty różnych polskich i zagranicznych grup oraz spotkania ze świadkami wiary i ciekawymi ludźmi.
A ilu może być wszystkich uczestników ŚDM?
Z pewnością ponad milion. Komitet lizboński podał ostatnio, że jest już 600 tys. zarejestrowanych, co byłoby chyba największą liczbą w ostatnich latach. W Krakowie w 2016 r. mieliśmy czterysta kilkadziesiąt tysięcy zarejestrowanych. Natomiast na finał przybywa zazwyczaj 3-krotnie więcej. Wracając więc do początku naszej rozmowy powiem, że jest w tym spotkaniu wielka nadzieja, nadzieja dla młodych, i nadzieja dla całego Kościoła.
***
Bp Grzegorz Suchodolski urodził się 10 listopada 1963 r. w Łukowie. 11 czerwca 1988 przyjął święcenia kapłańskie. Następnie został skierowany do pracy w parafii św. Zygmunta Króla w Łosicach, czynnie angażując się w pracę z młodzieżą jako zastępca moderatora diecezjalnego Ruchu Światło-Życie. Po dwóch latach rozpoczął studia z katolickiej nauki społecznej w Papieskim Uniwersytecie św. Tomasza z Akwinu Angelicum w Rzymie. W czasie studiów pełnił funkcję seniora księży studentów w Papieskim Instytucie Kościelnym w Rzymie, prowadził duszpasterstwo polonijne w Ostii oraz współpracował z Papieskim Stowarzyszeniem „Pomoc Kościołowi w Potrzebie”.
Po powrocie do Polski w 1996 r. został duszpasterzem akademickim w Siedlcach oraz asystentem Stowarzyszenia Katolickiej Młodzieży Akademickiej „Przymierze”, a od 2001 r. diecezjalnym duszpasterzem młodzieży diecezji siedleckiej. W 1996 r. został dyrektorem Krajowego Biura Organizacyjnego Światowych Dni Młodzieży. Prace te kontynuował przez 21 lat. Co roku organizował Krajowe Forum Duszpasterstwa Młodzieży. Przygotowywał i koordynował pobyt Polaków na Światowych Dniach Młodzieży w Paryżu (1997 r.), Rzymie (2000 r.), Toronto (2002 r.), Kolonii (2005 r.), Sydney (2008 r.), Madrycie (2011 r.), Rio de Janeiro (2013 r.) oraz Krakowie (2016 r.). W czasie tych ostatnich pełnił funkcję Sekretarza Generalnego Komitetu Organizacyjnego, czyli w praktyce był głównym organizatorem tego międzynarodowego spotkania.
16 kwietnia 2020 r. Ojciec Święty Franciszek mianował go biskupem pomocniczym diecezji siedleckiej. W Konferencji Episkopatu Polski pełni funkcję przewodniczącego Rady ds. Duszpasterstwa Młodzieży.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).