Chrześcijańskie wspólnoty przetrwają, jeśli hierarchiczny Kościół zaufa świeckim.
Włochy mierzą się z największym w historii kryzysem demograficznym. Wyludniają się kolejne wsie i miasteczka, szczególnie w trudno dostępnych rejonach, gdzie też niełatwo o pracę. Odczuwalny spadek powołań sprawia zarazem, że kolejne parafie są łączone w coraz większe sektory, a drzwi kolejnych kościołów, które ongiś tętniły życiem dziś są coraz częściej zamykane. Sytuacja ta stwarza wiele wyzwań nie tylko na poziomie społeczno-ekonomicznym, ale także religijnym. Stąd ważkie pytanie, które podczas Krajowego Tygodnia Duszpasterskiego postawił sobie Kościół w tym kraju: „Czy w maleńkich centrach przetrwa wspólnota chrześcijańska, która naśladuje i głosi Jezusa?”.
Odpowiedź dali świeccy żyjący w górskim miasteczku, gdzie dawno nie było księdza, kościół jest zamknięty a oni modlą się przy polnej kapliczce: „Wspólnota przetrwa, jeśli nam zaufacie”. Piszą o tym w jakże wymownym liście do „niczyjej parafii”. Nie ma w nim żali i oskarżeń, jest realna ocena trudnej sytuacji i recepta na obecny kryzys jaką może być docenienie chrześcijańskich rodzin, które mogą stać się motorem lokalnych wspólnot. Symboliczna rodzina pisze o tym, że swym dzieciom wiarę przekazuje w domu, modląc się z nimi i objaśniając ewangeliczne przypowieści. – Jesteśmy świadomi pilnego wezwanie do odpowiedzialności kościelnej i jesteśmy gotowi na nie odpowiedzieć. Zaufajcie nam i pomóżcie być w pełni Kościołem Pana nawet wówczas, gdy kapłan nie jest u nas na co dzień obecny – czytamy w liście. Rodzina prosi, by móc otworzyć zamknięty na cztery spusty lokalny kościół, by kapłan od czasu do czasu sprawował w nim Eucharystię i zostawiał im Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Małżonkowie piszą, że swym świadectwem dzielą się z innymi rodzinami. Organizują choćby parafialny festyn, by nie tylko integrować mieszkańców, ale dzielić się z nimi także wiarą. List do „niczyjej parafii” jest podpisany: „dwoje małżonków i troje dzieci zdecydowanych «budować» Kościół”.
Coraz częściej odpowiedzialność za parafie we Włoszech przekazywana jest członkom różnych wspólnot. Są ośrodki kierowane przez Drogę Neokatechumenalną, fokolarynów czy wspólnoty charyzmatyczne. W wielu ośrodkach „proboszczem” staje się diakon stały, ale coraz częściej też wywodzące się z danego terytorium rodziny. Przewodniczący włoskiego episkopatu podkreśla, że na obecny kryzys nie ma łatwych odpowiedzi. Grzechem zaniedbania byłoby jednak niewykorzystanie tak ogromnego potencjału jakim są ludzie świeccy. Oczywiście potrzebują oni formacji i wsparcia na swej drodze i tej krztyny zaufania, o którą proszą w liście. Stawką jest troska o to, by skarb wiary nie zniknął z ich ziemi. Bynajmniej nie jest to jedynie „kwestia włoska”. Nawet jeśli wciąż nie ma u nas braku kapłanów, a łączenie parafii bywa sporadyczne, to tej lekcji cenne wnioski można wyciągnąć również dla Polski.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.