W jaki sposób zrozumieć sens istnienia parafii, zarówno pod względem zewnętrznym - jako świątynia, jak i wewnętrznym, jako wspólnota wierzących? Jak najlepiej służyć swojej parafii i wzrastać w niej duchowo i życiowo?
Z Księgi Proroka Ezechiela:
Następnie zaprowadził mnie [anioł] z powrotem przed wejście do świątyni, a oto wypływała woda spod progu świątyni w kierunku wschodnim, ponieważ przednia strona świątyni była zwrócona ku wschodowi; a woda płynęła spod prawej strony świątyni na południe od ołtarza. I wyprowadził mnie przez bramę północną, i poza murami powiódł mnie do bramy zewnętrznej, zwróconej ku wschodowi. A oto woda wypływała spod prawej ściany świątyni, na południe od ołtarza. (…) Gdy się odwróciłem, oto po obu stronach na brzegu rzeki znajdowało się wiele drzew. A On rzekł do mnie: „Woda ta płynie na obszar wschodni, wzdłuż stepów, i rozlewa się w wodach słonych, a wtedy wody jego stają się zdrowe. Wszystkie też istoty żyjące, od których tam się roi, dokądkolwiek potok wpłynie, pozostają przy życiu: będzie tam też niezliczona ilość ryb, bo dokądkolwiek dotrą te wody, wszystko będzie uzdrowione. (…) A nad brzegami potoku mają rosnąć po obu stronach różnego rodzaju drzewa owocowe, których liście nie więdną, których owoce się nie wyczerpują; każdego miesiąca będą rodzić nowe, ponieważ woda dla nich przychodzi z przybytku. Ich owoce będą służyć za pokarm, a ich liście za lekarstwo (Ez 47,1-2;7-9;12)
Najmilsi! Tytuł tych rozważań to: Kocham kościół parafialny (świątynia) i Kościół parafialny (wspólnota parafialna). Można by zapytać, czy w tym gronie jest potrzebne mówienie o szacunku dla świątyni. Przecież zgromadzili się tutaj ludzie, którzy często tu przychodzą, cenią to miejsce modlitwy, pomagają w utrzymaniu tego budynku w dobrym stanie przez swoje ofiary. Korzystając z czasu rekolekcji, przypomnijmy jednak kilka spraw.
Gdy wchodzimy do kościoła, potrzebne jest pewne „zatrzymanie”, uspokojenie myśli, wyciszenie. Znak krzyża, który czynimy w przedsionku, zanurzając rękę w wodzie święconej, jest jakby naznaczeniem tego czasu
Bożą miłością. „Jaki Bóg jest dobry, skoro mogę tu być; tutaj, gdzie On jest szczególnie obecny” – takie myśli powinny towarzyszyć nam, gdy przekraczamy próg świątyni. Pomyślmy także w tej chwili o wszystkich, którym zawdzięczamy praktykowanie wiary – o rodzicach, dziadkach, którzy w dzieciństwie prowadzili nas do świątyni, ukazywali to miejsce zamieszkiwania Boga. Podziękujmy im za to w myślach, pomódlmy się w ich intencji.
Zaraz po wejściu zwróćmy uwagę na ołtarz i tabernakulum, w którym jest obecny Jezus Eucharystyczny. Swą miłość wobec Niego wyrażamy przez przyklęknięcie, modląc się w skupieniu – niejako na powitanie. Po wejściu nie rozmawiajmy z innymi uczestnikami liturgii. Świątynia to nie miejsce towarzyskich pogaduszek. Miejmy tego świadomość.
Zadbajmy o zachowanie ciszy, upomnijmy tych – zwłaszcza dzieci, młodzież – którzy nie wiedzą, co to znaczy szacunek dla miejsca świętego.
Grupa ekologiczna w parafii
Bardzo ważny jest także porządek zewnętrzny, czystość. W jednej z parafii odbywało się spotkanie dla kandydatów do bierzmowania. Brało w nim udział około stu osób. Po jego zakończeniu pod kilkoma ławkami znaleziono bardzo wiele łupin słonecznika. Wiadomo, nie zawsze młodzież wykazuje się zrozumieniem dla świętości miejsca. Można to wytłumaczyć zaniedbaniami w wychowaniu religijnym ze strony rodziców, niedojrzałością emocjonalną, buntem charakterystycznym dla tego okresu życia. Gdyby jednak chociaż kilkoro z rodziców tej młodzieży pozostało w czasie spotkania w kościele, z pewnością do takiego nieporządku by nie doszło.
Na stronie internetowej jednej z parafii można przeczytać, że działają w niej różne grupy modlitewne, ale nie tylko. Jest także… Grupa Ekologiczna! Ta enigmatyczna nazwa określa parafian, którzy dbają o czystość w kościele i w jego otoczeniu, przychodzą kosić trawę, grabić liście, dbają o klomby kwiatów, przycinają drzewka. Nie muszę dodawać, że taka pomoc jest dla księdza proboszcza niezwykle cenna.
Parafialne zaangażowanie
Pomyślmy, najmilsi, o jakimś konkretnym zaangażowaniu na rzecz wspólnoty parafialnej gromadzącej się w Waszym kościele. Nie muszą to być inicjatywy wielce czasochłonne i absorbujące. Niekiedy wystarczy jakiś drobiazg. Ktoś opowiadał, że jego dziadek w swojej parafii rozdawał paniom z Żywego Różańca świece podczas procesji. Wchodził do zakrystii, wyjmował ze skrzyni specjalne pudełko i z poczuciem ważności swej misji spełniał swe zadanie.
Ktoś mógłby powiedzieć – drobnostka, ale ów mężczyzna czuł się potrzebny w tej wspólnocie, a inni już nie musieli pamiętać o świecach. Wiadomo było, że w określonym momencie jeden parafianin – ten sam co zawsze – o to zadba. Niezwykle cenne jest dbanie o piękno liturgii (czytający, śpiewający, posługujący), uczestniczenie w spotkaniach grup modlitewnych, które proszą Boga również o opiekę nad parafią.
Szanujmy osoby, które służą w taki sposób tej wspólnocie. Ważne są również ofiary, które pozwalają remontować i upiększać świątynię.
To oczywiste. Co to znaczy jednak kochać Kościół parafialny w znaczeniu wspólnoty ludzi, którzy się tutaj gromadzą i… którzy tutaj nie przychodzą? Przecież parafia to nie tylko wierzący i praktykujący, lecz także niepraktykujący, wątpiący i jawnie wrogo nastawieni do wiary. Czyli ci, którym jest potrzebne nasze świadectwo.
Ksiądz Piotr Pawlukiewicz w jednym z kazań powiedział, że wzrusza go widok ludzi idących w niedzielę do kościoła. Niby nic nadzwyczajnego. Kilka minut przed Mszą Świętą można zaobserwować – jak się wyraził ów kapłan – „strumyczki ludzi” spływające do świątyni. Najpierw są to małe strumyki przy poszczególnych blokach, później łączą się na chodnikach i alejkach, a blisko kościoła tworzą już wartki nurt.
Prorok Ezechiel w przytoczonym na początku fragmencie biblijnym przedstawia nam wizję wody wypływającej ze świątyni. Może być ona symbolem łaski Bożej, której się tutaj obficie udziela – w sakramentach, w głoszonym Słowie.
Może być także symbolem nas wszystkich, którzy się tutaj gromadzimy. Pomyślmy, te „strumyczki ludzi” wierzących, które spływają do świątyni, a o których mówił ks. Piotr Pawlukiewicz, po zakończonej liturgii „wypływają” z niej, aby zanurzyć się w codzienności. Czy my, wierzący i praktykujący katolicy, jesteśmy na tyle przemienieni wewnętrznie sprawowaną tu liturgią, że stajemy się zaczynem dobra?
Prorok Ezechiel o wodzie wypływającej ze świątyni pisał: „Woda ta płynie na obszar wschodni, wzdłuż stepów, i rozlewa się w wodach słonych, a wtedy wody stają się zdrowe. Wszystkie też istoty żyjące, od których tam się roi, dokądkolwiek potok wpłynie, pozostają przy życiu (…)” (Ez 47,8-9).
Naszym zadaniem jest spełniać podobną funkcję. Radość wiary, świadectwo miłości, niezachwiana nadzieja mają być naszym udziałem.
Źródło łask w parafii
Wychodząc ze świątyni, w której jest źródło tych łask, mamy się nimi dzielić z innymi parafianami. Mamy być balsamem na rany duchowe tych, z którymi się spotykamy. Sąsiad, kolega w pracy, niepraktykująca kuzynka, niewierzący syn, mąż, wnuk – oni wszyscy potrzebują mojego świadectwa wiary.
Zranień, które nosi w sobie drugi człowiek, nie uleczy się siłą argumentacji, elokwencją i urokiem osobistym. Potrzeb- na jest siła miłości. Oto przykład. Do szpitala przywieziono mężczyznę. Był w ciężkim stanie. Salowa rozpoznała w nim osiedlowego pijaka, który wszystkich zaczepiał i prosił o datek. Później wyżebrane pieniądze wydawał na piwo.
Teraz umierał na raka. Wierząca kobieta otoczyła go troską tak jak innych pacjentów. Starała się także w rozmowie zachęcić mężczyznę do skorzystania ze spowiedzi i Komunii Świętej. Za każdym razem po takiej propozycji pijak obrzucał ją stekiem przekleństw. Ona mimo wszystko starała się okazywać mu serdeczność. Modliła się za niego. Pewnego razu na śniadanie przyniosła mu ugotowane na miękko jajko. Z gniewem rzucił nim o ścianę. Kobieta zagryzła wargi i starając się nie wybuchnąć, przyniosła drugie. Wówczas coś pękło w pijaku. Zaczął płakać i sam poprosił o wizytę kapelana. Wyspowiadał się i przyjął Komunię Świętą. Zmarł po dwóch dniach.
Zobaczcie, chrześcijańska miłość tej kobiety uratowała jego duszę! Tę miłość możemy zaczerpnąć właśnie stąd, z ołtarza, z tabernakulum. To tu spotykamy eucharystycznego Jezusa, który nas przemienia. Pomagają w tym małe wspólnoty, grupy parafialne, charytatywne i modlitewne, dzięki którym ludzie mogą lepiej wzajemnie się poznać, dostrzegają potrzeby drugiego człowieka, skuteczniej pomagają. W jednej z parafii mieszka samotna pani Ewa. Należy do wspólnoty Żywego Różańca.
Kilka lat temu zapadła na tajemniczą chorobę, która wyniszcza jej stawy. Kobieta porusza się z trudnością. Od tego momentu została otoczona szczególną opieką przez inne członkinie wspólnoty różańcowej, które dbają o jej podstawowe potrzeby: sprzątają, załatwiają sprawy urzędowe, robią zakupy. Piękny przykład troski o potrzebujących w parafii.
Najmilsi! Dziś, kończąc rekolekcje, dziękujmy Bogu za kościół parafialny, za to miejsce szczególnego spotkania, przemiany i modlitwy. Za kilkanaście minut strumyki wiernych wypłyną z tej świątyni i zanurzą się w codzienność. Czy będziemy przemienieni wewnętrznie przeżywaną liturgią? Napełnieni miłością? Módlmy się, aby tak właśnie było. Prośmy Boga, aby dał nam otwartość serca. Amen.
Artykuł zawiera fragment książki ks. Artura Seweryna „Rekolekcje o Kościele i nie tylko”, wyd. Salwator. Zobacz więcej: Homiletyka - Rekolekcje o Kościele i nie tylko - Wydawnictwo Salwator