Wielkanocne śpiewy gregoriańskie to bardzo głębokie teksty, w znacznej części wzięte z Pisma Świętego. Śpiewając tylko polskie pieśni, sporo tracimy - mówi PAP Piotr Ulrich z zespołu śpiewaczego Schola Cantorum Beati Vladislai, prezes Fundacji Błogosławionego Władysława z Gielniowa.
Chorał gregoriański to określenie dla śpiewów Kościoła rzymskokatolickiego, w średniowieczu był ściśle związany z liturgią, zarówno mszalną, jak i innymi nabożeństwami. Wykonywana w niedzielę wielkanocną sekwencja rozpoczynająca się słowami "Niech w święto radosne Paschalnej Ofiary" to współczesna wersja XI-wiecznej sekwencji "Victimae paschali laudes".
"Mogłoby się wydawać, że śpiewy wielkanocne będą bardzo skoczne i radosne, jeśli chodzi o melodię. Jednak, jeśli chodzi o chorał gregoriański, wcale tak nie jest. Śpiewy liturgii Niedzieli Zmartwychwstania są podniosłe, ponieważ z perspektywy muzyki liturgicznej Wielkanoc postrzegana jest jako wydarzenie tajemnicze i podniosłe. Nie znajdziemy więc w nim powierzchownej, czysto emocjonalnej radości" - powiedział PAP Piotr Ulrich z zespołu śpiewaczego Schola Cantorum Beati Vladislai, prezes Fundacji Błogosławionego Władysława z Gielniowa.
Jednym z przykładów śpiewu gregoriańskiego, który nadal jest wykonywany w kościele, jest sekwencja "Victimae paschali laudes". "Sekwencja rozwija treść wielkanocnego Alleluja, kiedyś śpiewano ją po Alleluja, a nie tak jak teraz - przed, bo jak sama nazwa wskazuje, sekwencja z łaciny oznacza coś następującego, a nie poprzedzającego. Warto zaznaczyć, że można wykonywać ją także przez całą oktawę Wielkanocy. Dawniej był to obowiązek, dzisiaj śpiew poza samą Niedzielą Wielkanocną jest fakultatywny. Niestety bardzo często rezygnuje się z niego z bardzo prozaicznych względów, które nie powinny dojść do głosu w liturgii, np. z powodu lenistwa" - tłumaczył.
Sekwencja "Victimae paschali laudes" pochodzi prawdopodobnie z XI wieku. Ulrich wyjaśnił, że "wzywa ona chrześcijan do radości mistycznej, która zakłada oddanie czci ofierze wielkanocnej. Śpiewając fragment "śmierć zwarła się z życiem i w boju, o dziwy, choć poległ wódz życia, króluje dziś żywy", mamy w optyce również wydarzenia pasyjne, które wystąpiły przed zmartwychwstaniem - ale patrzymy na nie z innej, chwalebnej perspektywy. Tym samym sekwencja wyraża to, że dla liturgii Wielkanoc nie jest oderwana od aspektu pasyjnego".
Ulrich opowiadał, że "Victimae paschali laudes" do Soboru Trydenckiego (1545-63) funkcjonowała w praktycznie niezmienionej formie. Sobór Trydencki usunął z niej zwrotkę, której tekst wyrażał pejoratywny stosunek do Żydów. Brzmiała ona (w tłumaczeniu na język polski) "słuszniej wierzyć Marii, świętej, białej głowie, niż temu, co plotą fałszywi Żydowie". Dodał, że w mszale z 1570 r. już jej nie było. Następnie sekwencja była wykonywana bez większych zmian; dopiero kiedy po Soborze Watykańskim II wprowadzono języki narodowe do liturgii, pojawiło się "oficjalne" tłumaczenie na język polski oraz nowa melodia. Zdaniem muzyka mimo że nawiązuje ona do melodii gregoriańskiej, bardziej przypomina pieśń niż chorał.
Muzyk zwrócił uwagę, że wielkanocne śpiewy gregoriańskie zawierają w sobie treść, która mogłaby pozwolić na przeżycie Wielkanocy na innym poziomie. "Są to bardzo głębokie teksty, w znacznej części wzięte z Pisma Świętego. Śpiewając tylko polskie pieśni, sporo tracimy" - ocenił. Za przykład podał śpiew na wejście - Introit niedzieli Zmartwychwstania, który brzmi: "Zmartwychwstałem i zawsze jestem z Tobą, położyłeś na mnie swą rękę". "To słowa, które syn mówi do ojca po zmartwychwstaniu. Benedykt XVI mówił, że można je odnieść do każdego człowieka. Chrystus, który umarł, wciąż jest z człowiekiem i wspiera nas swoją łaską. Takie treści nam ulatują przez to, że nie śpiewamy chorału gregoriańskiego w parafiach" - mówił. "Chciałbym mieć chociaż minimalny wkład we wprowadzanie chorału do liturgii parafialnych - obecnie nie śpiewa się go powszechnie nawet w katedrach. Na rzecz jego wykonywania działamy również w naszej Fundacji Błogosławionego Władysława z Gielniowa" - powiedział.
Chorał to po łacinie chór. Pierwotnie słowo to oznaczało miejsce w kościele koło prezbiterium, gdzie znajdowali się śpiewacy. W średniowieczu byli to duchowni. "Gregoriański" wywodzi się od imienia papieża Grzegorza I Wielkiego, który po wielu latach pracy swoich poprzedników ostatecznie uporządkował śpiewy liturgiczne.
Jak pisze Małgorzata Kowalska w "ABC historii muzyki", "nazwa chorał gregoriański mogła pojawić się dopiero w VII wieku, ponieważ pontyfikat Grzegorza I Wielkiego obejmował lata 590-604. Do tego czasu używano nazwy cantus romanus, czyli śpiew rzymski, podkreślając w ten sposób nierozerwalną więź chorału z Kościołem rzymskim".
Chorał gregoriański to śpiew jednogłosowy bez towarzyszenia instrumentów. Używanie instrumentów w kościele było wówczas zabronione. Melodia podporządkowana była tekstowi.
Kowalska pisze również, że "chorał gregoriański wykonywali wyłącznie mężczyźni. W roku 578 Kościół ogłosił zasadę "mulier taceat in ecclesia" (kobieta niechaj milczy w Kościele), która zabraniała kobietom udziału w śpiewie liturgicznym. Wiąże się ona z fragmentem I Listu św. Pawła do Koryntian (rozdz. XIV, w. 33-35): +Tak to jest we wszystkich zgromadzeniach świętych, kobiety mają na tych zgromadzeniach milczeć; nie dozwala się im bowiem mówić, lecz mają być poddane, jak to Prawo nakazuje. A jeśli pragną się czego nauczyć, niech zapytają w domu swoich mężów! Nie wypada bowiem kobiecie przemawiać na zgromadzeniu+". (PAP)
Autor: Olga Łozińska
oloz/ skp/
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).