Jeśli to Bóg ma mi się dać, to ja nie mogę być w centrum modlitwy. O znaczeniu mistyki dla Kościoła z ks. Grzegorzem Strzelczykiem rozmawia ks. Tomasz Jaklewicz.
Filmy „Ludzie Boga” i „Wielka cisza”, opowiadające o życiu mnichów, spotkały sie z wielkim zainteresowaniem. Co to o nas mówi?
– Myślę, ze kazdy człowiek przynajmniej raz w życiu ociera sie o granice mistycznego doświadczenia, o którym mówią te filmy. Ktoś z tej drugiej strony do nas szepcze. Także do wszystkich zabieganych menedżerów, biznesmenów, matek itd. Próbujemy sie wsłuchać w ten głos, ale jesteśmy ściągani w dół przez prace, obowiązki, zgiełk. Jest chyba sporo wierzących, którzy żyją z potężnym pragnieniem czegoś głębszego. A i niewierzący by się znaleźli.
Czy nie zagubiliśmy w Kościele świadomości bogactwa mistycznej tradycji?
– To dotyczy raczej Kościoła zachodniego. Dlaczego tak się stało? Zachód chyba przesadził z klauzura, z odseparowaniem mnichów od świata. Stad bierze się trudność w komunikacji. Pierwotna tradycja mnisza rozwiązywała to inaczej.
Ale mnisi z definicji szukają przecież samotności i ciszy.
– Jeśli zerkniemy do pism mnichów z IV, V wieku, to zobaczymy lamenty, ze nie mogą się opędzić od ludzi, którzy szukają u nich rady. Muszą udzielać nauk, bo to należy do ich powołania, a zamykają się za murem, żeby ochronić obszar głębokiej modlitwy – to takie miejsce ucieczki. Mistyka bardzo się sprywatyzowała na Zachodzie, została sprowadzona do wymiarów „ja i Bóg”. Owszem, doświadczenie mistyczne jest darem dla konkretnej osoby, ale ona przecież należy do Kościoła, wiec tym darem powinna służyć innym.
Marta Robin, zmarła 30 lat temu mistyczka francuska, przyczyniła się do powstania wielu wspólnot, a przez jej pokój przewinęło się 100 tysięcy ludzi.
– Mistyka nie można zostawić w świętym spokoju i powiedzieć mu: „twoim zadaniem jest tylko modlitwa”. Kto ma uczyć modlitwy, jak nie ten, kto intensywnie rozmawia z Bogiem, kto ma być kierownikiem duchowym, jak nie człowiek, który ma głębokie duchowe doświadczenie?
Kojarzy mi się to ze wspólnota z Taizé: grupa mnichów w habitach otoczona tysiącami młodych ludzi spragnionych głębszego życia, głębszej modlitwy. Może o to właśnie chodzi?
– Wystarczy zajrzeć do reguły benedyktyńskiej: „każdego gościa należy przyjąć”. Ta gościnność jest uregulowana po to, by zachować rytm życia i modlitwy w klasztorze, ale gościem należy się zająć, bo jest szansą na spotkanie z Chrystusem. A mnich ma świadomość, ze jest dla ludzi, z którymi dzieli się swoim doświadczeniem. Bóg wybiera niektórych do życia kontemplacyjnego, ale oni maja misje do spełnienia w Kościele. Dzięki przepływowi życia wszyscy staja się bogatsi. Bo biznesmen zaczyna się lepiej modlić, a mistyk idzie do Boga nie tylko z problemami typu „przełożona na mnie krzywo spojrzała”, ale z życiem konkretnych ludzi.
Przypomina mi się Tomasz Merton, który jako trapista ciągle przyjmował ludzi, szukających u niego światła dla swojego życia.
– I jeździł z konferencji na konferencje, mnóstwo pisał. Wielcy mistycy wywierali potężny wpływ na Kościół.
Klasyczne przykłady: św. Katarzyna ze Sieny czy św. Brygida Szwedzka napominające papieży. Wpływ małej Tereski na kilka pokoleń w Kościele jest czymś niezwykłym.
– Istnieje więź miedzy bardzo osobistym i w pewnej mierze nieprzekazywalnym doświadczeniem Boga a życiem wspólnoty Kościoła. To są naczynia połączone. Bóg wlewa sie w świat przez ludzi. Mistycy mówią: „nie jesteśmy w stanie przekazać pełni naszego doświadczenia, to sie wymyka opisowi, ale cos musimy powiedzieć”. Stad ich dzieła, świadectwa, listy...
Czy nowe wspólnoty i ruchy w Kościele są jakaś kontynuacja mistycznej tradycji Kościoła?
– Wiele tzw. charyzmatycznych ruchów wyrasta z protestantyzmu, który onegdaj zerwał z tradycja monastyczna. Kiedy te ruchy odkryły intensywne doświadczenia Boga w swoich wspólnotach, zaczęły od nowa opisywać to, co juz było wcześniej obecne w tradycji zakonnej. Efekt jest taki, ze niesłusznie wydaje się nam, iż tradycja charyzmatyczna i mistyczna to dwie różne sprawy. I dlatego odnowa charyzmatyczna może służyć klasycznym wspólnotom kontemplacyjnym, w których przygasa życie. I odwrotnie, klasyczna tradycja mistyczna wzbogaca doświadczenia charyzmatyczne.Francuskie nowe wspólnoty maja taką siłę, bo one właśnie to zrobiły: sięgnęły głęboko do tradycji chrześcijańskiej duchowości Wschodu i Zachodu i dołożyły do tego współczesne doświadczenia charyzmatyczne.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.