Miejsce narodzenia Zbawiciela ocalało mimo burz, jakie się nad nim przetoczyły – i wciąż przetaczają.
Była wiosna 2002 roku. Wojsko izraelskie otwarło ogień w kierunku betlejemskiej bazyliki Narodzenia, okupowanej przez bojowników palestyńskich. Padł jeden z Palestyńczyków, trafiony kulą snajpera. W ciągu 39 dni oblężenia zginęło ich jeszcze siedmiu. Był to także trudny czas dla mieszkających na terenie kompleksu franciszkanów i mnichów Kościołów wschodnich, którzy utknęli w niewielkich pomieszczeniach. „W czwartek na kolację mieliśmy chleb i resztkę zupy z obiadu, niektórzy poszczą, żeby resztek zapasów starczyło na dłużej. Woda do picia na razie jest, ponieważ działa jeden kranik. Tego jednego jeszcze nie odcięli” – relacjonował telefonicznie polski franciszkanin o. Seweryn Lubecki. Franciszkanie i prawosławni mnisi z bazyliki podjęli mediacje z izraelską armią, co pozytywnie nastawiło do nich miejscową ludność muzułmańską. 10 maja 2002 r. zakończyło się oblężenie. Czołgi opuściły Betlejem, ale spokój szybko tam nie powrócił. I wciąż jest kruchy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.