Wyobrażenie o samotności jest progiem, przez który trudno przejść bez lęku. Czy tak jest w rzeczywistości? Czy ksiądz jest naprawdę samotny?
Podczas rozmów z osobami rozeznającymi powołanie do kapłaństwa, często pada pytanie dotyczące samotności w życiu księdza. Wydaje się, że obserwacja ludzi młodych, albo dzielenie się osobistymi doświadczeniami kapłana z nimi powoduje, że ich wyobrażenie o samotności jest progiem, przez który trudno przejść bez lęku. Czy tak jest w rzeczywistości? Czy ksiądz jest naprawdę samotny? I czy samotność jest destrukcyjna? Czym ona jest w życiu kapłana?
Samotność czy osamotnienie?
Dla lepszego zrozumienia podejmowanej kwestii podążymy za rozróżnieniem Henriego J. M. Nouwena, który przyjmuje podział na samotność i osamotnienie[1]. Warto zauważyć, że samotność może dotyczyć płaszczyzny zewnętrznej i wewnętrznej. Mówimy także o samotności psychologicznej, czyli poczuciu samotności i potrzeby obecności drugiego człowieka. Ta samotność rozgrywa się na poziomie uczuć i jest punktem wyjścia w relacjach z drugim człowiekiem. Dla Nouwena przez odosobnienie (samotność wewnętrzna) człowiek rozwija się, buduje swoje dojrzałe człowieczeństwo, relacje z Bogiem. Natomiast osamotnienie ma barwę destrukcyjną[2], ponieważ jest jakąś izolacją, brakiem dobrych więzi, ucieczką przed nimi z egoizmu, albo z lęku o siebie. Nouwen powie, że osamotnienie to główne źródło cierpienia człowieka[3]. Natomiast psychiatrzy i psychologowie twierdzą, że jest ono przyczyną wzrastającej liczby samobójstw, nałogów, depresji, zaburzeń somatycznych a nawet wypadków samochodowych[4]. Trzeba zauważyć, że żyjemy w świecie, w którym człowiek jest coraz bardziej rozdarty pomiędzy wartościami wewnętrznie sprzecznymi; z jednej strony mamy promocję patologii indywidualizmu, rywalizacji, a z drugiej ideałów; współpracy, jedności i wspólnoty. Wpływa to także na naszą mentalność, bo przecież w czasie formacji, mur seminaryjny nie ochrania alumnów przed wpływem mentalności współczesnego człowieka. I to należy przyjąć, jak też trzeba się przed tym bronić. Widzimy przecież, jak choćby rywalizacja, tak szeroko obecna we współczesnym świecie, wpływa destrukcyjnie na relacje między kapłanami. Mówimy oczywiście o niezdrowej rywalizacji. Doświadczamy dzisiaj także ludzkiej pazerności słysząc, że nie ma w tym świecie nic za darmo, a kapłan ma być przecież ofiarnym sługą Chrystusa, który żył w prostocie i uczył miłości bezinteresownej. Tak samo Jezus czyni również dzisiaj. Dochodzi zatem do jakiegoś zderzenia mentalności. Osamotnienie może się w nas pogłębiać, ponieważ słyszymy wokół, że nie warto drugim powierzać swoich problemów, bo może to być zinterpretowane jako słabość, na którą przecież nie wolno sobie pozwolić. Osamotnienie pogłębia się przez to, że człowiek zaczyna myśleć, iż może się w pełni rozwinąć tylko w ścisłej relacji z drugą osobą. Takie myślenie prowadzi do dramatu człowieka. Są i tacy psychoanalitycy, którzy twierdzą, że człowiek może się rozwinąć tylko przez życie seksualne. Jest bardzo dobra książka wybitnego, angielskiego psychiatry i pisarza Anthony’ego Storra pt. Samotność, w której pisze, że człowiek do spełnienia w życiu, doświadczenia szczęścia nie musi nawiązywać intymnych relacji z drugim człowiekiem. Storr zauważa, że zbyt szybkie tworzenie takich relacji to raczej ucieczka przed samotnością i lękiem przed opuszczeniem. Twierdzi, że zdolność do przebywania w samotności jest „jedną z cech dojrzałej osobowości, bez której nasze spotkania stają się zbyt często niespokojnie bliskie”[5]. Pewnie dlatego poeta Reiner Maria Rilke powiedział, że „miłość to dwie samotności, które się spotykają i wspierają”. I to jest prawda, bo kochać drugiego to troszczyć się o jego samotność, która jest częścią miłości, a nie jakimś sprzecznym pragnieniem. Dlatego też dojrzałe i bliskie więzi, np. przyjacielskie są możliwe TYLKO tam, gdzie szanuje się samotność drugiej osoby. Należy docenić inność drugiego i zgodzić się na jego samotność.
Podejmując drogę wychowania i formacji w seminarium duchownym, młody mężczyzna wybiera w jakiś sposób samotność. Ona jest wybrana z miłości. Motywem wyboru samotności jest zatem miłość. Włoski mistyk Carlo Carreto mówi tak: „Stańcie się samotnością, aby stać się miłością”. Arcybiskup Bruno Forte powiedział, że ten, kto chce żyć, aby słuchać i kochać, musi zapłacić cenę samotności. Ale ta samotność jest zamieszkana przez Kogoś innego, przez Kogoś, kto mnie kocha. W tym doświadczeniu samotności przychodzi do nas Słowo Boże[6]. Dlatego jednym z fundamentów seminaryjnej formacji jest doświadczenie codziennego, wieczornego silentium sacrum. Bez szanowania tej przestrzeni samotności alumn pozbawia się umiejętności tworzenia dojrzałych więzi. Natomiast w codzienności życia kapłańskiego warto przyjrzeć się programowi dnia, czy jest w nim miejsce na osobistą samotność, ciszę, przebywanie tylko z Chrystusem. Podobnie w czasie rekolekcji i indywidualnych dni skupienia. To jest przeżywanie własnej samotności, którą przyjmuję, bo wybierałem ją świadomie i dobrowolnie.
Prorocy przychodzą zawsze z pustyni
Rilke pisał, że „miłość to czuwanie nad ludzką samotnością”. Ciekawe! Czuwać, czyli być gotowym, żeby kogoś wysłuchać, milcząco rozumieć, dotrzymać towarzystwa, być przy kimś tak długo, jak wymaga tego okoliczność. Miłość to czas i uwaga. Tak jak kocham siebie, tak kocham innych; „kochaj bliźniego jak siebie samego” (zob. Mt 19,19; Mk 12,31; 12,33; Łk 10,27; Rz 13,9; Ef 5,33; Jk 2,8). Jesteśmy samotni po to, żeby bardziej być z innymi! Samotność rozpala więzi. Jakże to jest ważne w życiu kapłańskim. Muszę być „trochę” sam, żeby być bardziej „dla”. Samotność jest wpisana w życie kapłańskie. Jeśli nie potrafię być sam, nie potrafię być właściwie z drugim człowiekiem. Głęboka modlitwa, relacja z Chrystusem sprawia, że doświadczenie Jego obecności w codzienności życia kapłana powoduje, że nigdy nie jest on sam. Benedykt XVI powie krótko: „Kto wierzy, nigdy nie jest sam”[7]. Jezus często odchodził w miejsca pustynne, żeby „nakarmić” się słowem Ojca, Ojca, który jest samotnością we wspólnocie Osób. W Bogu jest cisza, z której narodziło się Słowo. Dlatego w ciszy i samotności możemy USŁYSZEĆ Słowo. Ono pokazuje nam najpierw prawdę o nas. Orygenes pisał, że najważniejsze to poznać siebie. Kapłan musi wiedzieć kim jest. Należy czynić tak, jak Jezus – nie bać się pustyni (rekolekcje, dni skupienia). Bez pustyni – kapłaństwo jest stracone! Kościół nie potrzebuje pedantycznych biurokratów. Kościół potrzebuje pasterzy, którzy prowadzą innych do „studni” krystalicznej wody Słowa i sakramentów świętych, z której sami najpierw czerpią życie. Bóg w samotności objawia rzeczy ukryte[8], które są „zakryte dla mądrych i roztropnych” (por. Mt 11,5; Łk 10,21). Prorocy przychodzą zawsze z pustyni, dlatego są realistami żyjącymi pośród gwaru świata. Przychodząc z pustyni potrafią pośród tego gwaru usłyszeć Słowo Boga, żyć nim i przekazywać je innym. Bez pustyni słyszymy tylko samych siebie.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).