Nigdy nie popierajcie szaleńców. I nie nadużywajcie słowa „faszysta”.
„Zachowałam się jak trzeba”. To zdanie ostatnio powraca. Słowa przekazane przez Inkę jej babci: „Powiedz, że zachowałam się jak trzeba”. Przede mną zdjęcie... Przy grobie Inki rodzeństwo, 9 i 11 lat. Z rodziny o żywych tradycjach patriotycznych. Dziewczynka z rączką przy buzi – oznaka zamyślenia i jakiegoś spokojnego niepokoju w sercu dziewięciolatki. Zna słowa Inki: „Zachowałam się jak trzeba”. I nam trzeba zacząć myśleć, byśmy w godzinę próby potrafili zachować się jak trzeba.
Rok 1920. Ilu ludzi przed stu laty wybrało – bez wielkiego zastanawiania się – tę właśnie opcję: Zachować się jak trzeba. Piętnastoletni Romek ze Lwowa z kolegą już kilka lat wcześniej usiłowali się przedostać do Bobrujska, gdzie formowały się polskie oddziały wojskowe. Choć Polski jeszcze nie było. Austriacki żandarm odstawił młokosów z powrotem do Lwowa. Szukali przygód? Oj, chyba nie. Oni już wiedzieli, czym jest wojna. Kilka lat później jego nieco starszy brat Tadeusz zginął broniąc Lwowa; spoczął na Cmentarzu Orląt. W następnym roku kolejny brat, Marian, zginął pod Milatynem w walce z Kozakami – był wtedy rok 1920. Ich ojciec Antoni uratował lwowski dworzec kolejowy przed zniszczeniem. Był maszynistą, z pomocnikiem odciągnęli płonące wagony z naftą od wagonów z amunicją. Gdyby nie zdążyli... To była szybka, odważna, wręcz brawurowa akcja. Po latach nagrodzona pogrzebem na wspomnianym cmentarzu.
Czy oni wszyscy zadymy szukali? Znali cenę – życiem zadymy się nie kupuje. To tkwiło w nich: trzeba się zachować, jak trzeba. A ich młodszy brat? Ten zawrócony z wyprawy do Bobrujska? Jako dziewiętnastoletni kapral w 1920 roku pod Piłsudskim gonił bolszewików na wschód. On jeszcze lepiej wiedział, że cena, na którą jest gotów – to życie, bracia przecież nie wrócili. Udało mu się. Ranny – przeżył. Wojny nie dokończył, ale swój wkład w zwycięstwo miał. A dwie młodsze siostry doczekały drugiej wojny i powrotu sowietów. I też zachowały się jak trzeba. Zapłaciły za to wieloletnią katorgą na Kołymie.
Stuletnia rocznica Bitwy Warszawskiej... To było więcej niż bitwa. Dla całej Europy. Armia czerwona została odsunięta na wschód, sowiecki reżym osłabiony na długo. Zachód Europy – licząc od Polski – mógł po latach morderczej wojny odbudowywać się w miarę spokojnie. Póki kolejni szaleńcy nie dorwali się do sterów polityki. Nigdy nie popierajcie szaleńców. I nie nadużywajcie słowa „faszysta” na określenie człowieka o innych poglądach. Bo mówiąc tak, wpisujecie się w manierę sowietów. Dla nich każdy nie z ich grona był faszystą. Bywało, że kończyło się użyciem broni. A morderca mógł nawet order dostać – przecież zastrzelił faszystę.
A dzisiaj... Dobrze, że odnalazła się – choć bardzo nieśmiało – zasada „zachowałam/em się jak trzeba”. Owszem, są ludzie, którzy gdzieś to na dnie serca wypisane mieli zawsze. Bo to nie jest hasło do obnoszenia się na transparentach. Na pomnikach – owszem. Ale pomników za życia sobie nie stawiajmy. Jak będziemy tego warci – to następne pokolenie o nie się upomni.
Równocześnie widać wokoło wielu ludzi zachowujących się, jak nie trzeba. Mówią, że o wolność walczą. Czy jednak wiedzą, co to niewola? Niewola Sybiru i Auschwitz? I tysiąca innych miejsc... Niewola wszechobecnych agentów mówiących tym samym językiem, ale służących innym bożkom? Czy wiedzą, że kiedyś sami mogli stać się nieświadomymi wtyczkami obcego systemu i państwa? Czy rozgrywki wokół nich – sami je zresztą prowokują – rozstrzygane są jednym kłamliwym słowem, albo jednym strzałem – jak nie w realu to na Twitterze? Czy zdają sobie sprawę z tego, że dla ich protektorów nie liczą się ani oni, ani jakoweś prawa tej czy innej mniejszości? Zadymiarze są potrzebni tylko po to, by nawalanki wszczynać i rozdmuchiwać. Ot, taka dzisiejsza wersja armatniego mięsa. Mocodawcy was zostawią, jak tylko przestaniecie być użyteczni.
Dlatego potrzeba, by w Polsce setna rocznica bitwy o Europę została godnie uczczona. I w wymiarze państwowym, i w zaciszu rodzinnym. Nie wolno jej przeoczyć, nie wolno jej zakłócić. Nie wolno z tej rocznicy uczynić długiego weekendu. Zbyt wielka była wtedy ofiara narodu, ogromna też szansa dla całej Europy się otworzyła. To nie jest historia w czasie przeszłym – to historia, która dalej się dzieje. Inne są jej perspektywy, ale stawka podobna – cała przyszłość naszego narodu i narodów Europy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.