Czyli o Audrey Hepburn i św. Róży z Limy
Fragment książki Marii Morery Johnson, Zuchwała księga świętych. O odważnych kobietach, które pokazały mi jak żyć
Piękno kobiety jest widoczne w jej oczach,
ponieważ są one drzwiami do jej serca,
miejsca, gdzie mieszka jej miłość.
Audrey Hepburn
… Żyjąc głębokim pięknem Jedna z moich ulubionych aktorek, Audrey Hepburn, promieniuje pięknem jak żadna inna ze znanych mi kobiet. Wiele osób kojarzy Hepburn z postacią Holly Golightly z jednego z jej najbardziej znanych filmów, Śniadanie u Tiffany’ego – ikoniczna „mała czarna” plus białe rękawiczki, włosy upięte w wysoki kok, diamenty i papieros wetknięty w długąlufkę, którą włada jak magiczną różdżką. Jest oszałamiająca. Jest przepiękna. Jest też, właśnie tak, powierzchowna. Jednak Audrey Hepburn – aktorka była kimś więcej niż powierzchowną pięknością. W ciągu swojego życia promieniowała pewnością siebie i pogodą ducha. Zagrała wiele interesujących ról na scenie i w filmie, ale jej życie osobiste, szczególnie w młodości, było dużo bardziej intrygujące aniżeli fikcyjne scenariusze, które odgrywała na ekranie filmowym.
Chociaż urodziła się w Belgii i była obywatelką brytyjską, ze strony matki miała rodzinne powiązania z Holandią. Większość swego dzieciństwa spędziła, podróżując między tymi trzema krajami. Podczas II wojny światowej Hepburn ukrywała się po tym, jak Niemcy rozpoczęli okupację Holandii. Kiedy miała czternaście lat, jeden z jej braci został schwytany i skazany na pracę w nazistowskim obozie pracy, inni ukrywali się, aby nie spotkał ich ten sam los, a wuja rozstrzelano, gdy zaangażował się w sabotaż w ramach holenderskiego ruchu oporu.
Hepburn studiowała balet od piątego roku życia i była znakomitą tancerką. Podczas II wojny światowej zagrała w kilku przedstawieniach, by zdobyć fundusze dla holenderskiego ruchu oporu. Jej występy kończyły się w pełnej powagi ciszy, bez oklasków. Poza sceną heroiczna młoda kobieta służyła jako kurier w holenderskim ruchu oporu, dostarczając tajne przesyłki. Była świadkiem wielu horrorów tamtego czasu. Kiedy alianci wyzwolili Holandię, delegacja Organizacji Narodów Zjednoczonych znalazła ją niedożywioną i cierpiącą z powodu fizycznych dolegliwości, w tym na anemię. Powiedziała, że wiele zobaczyła na tej wojnie, jako zwykłe dziecko przyglądające się innym dzieciom, szczególnie Żydom, transportowanym pociągiem w nieznane jej miejsca, i to pozostawiło w niej głęboki ślad.
Wiele lat później, w czasach spowolnienia jej kariery filmowej, Audrey Hepburn została ambasadorem Narodów Zjednoczonych, tej samej organizacji, która uratowała ją jako dziecko w czasie wojny. Ostatnie lata swojego życia, zanim poddała się rakowi w wieku sześćdziesięciu jeden lat, poświęciła na rozległe podróże po Afryce, Azji i Ameryce Południowej, podczas których zwracała uwagę na ciężką sytuację dzieci dotkniętych wojną, głodem i skrajną biedą. Początkowo wyglądało to nieco nie na miejscu, by gwiazda hollywoodzka zniknęła z pola uwagi publicznej. Piękna kobieta powinna być w centrum zainteresowania. A jednak wzdrygała się, kiedy poświęcano jej wyglądowi zbyt dużo uwagi. „Prawdziwe piękno kobiety odbija się w jej duszy. To troska, którą miłośnie obdarza, płomienność uczuć, którą okazuje…”
Najpiękniejsze zdjęcia Audrey Hepburn nie pokazują jej w diamentach i sukienkach Givenchy, ale otoczoną uśmiechniętymi dzieciakami domagającymi się wzięcia na ręce bądź na barana, co ona z zadowoleniem przyjmowała. Można zobaczyć jej uśmiech. Jest ciągle oszałamiający. Jest przepiękna. Bez skazy. I pełna niewypowiedzianej pasji.
Piękna Róża
Święta Róża z Limy dzieliła z Audrey Hepburn wizję pomagania biednym i chorym, chociaż żyły od siebie w odstępie czterystu lat. Tak jak Hepburn, Róża była niezwykle piękna i bardzo oddana pomaganiu ubogim. Nie tak jak Hepburn, która zbytnio nie przejawiała skłonności religijnych, św. Róża, jako młoda kobieta, całkowicie oddała się Chrystusowi, ku niezadowoleniu swoich rodziców.
Święta Róża urodziła się w Limie w Peru w kwietniu 1586 roku. Jej prawdziwe imię to Izabela, ale była tak piękna, że nazwano ją Różą; imię do niej przylgnęło. Jej powszechnie podziwiane piękno było dla niej takim problemem, że wcierała w twarz pieprz, by ją poplamić i uczynić nieatrakcyjną. Święta Róża nie chciała, by cokolwiek przeszkadzało jej w realizacji planu bycia oblubienicą Chrystusa. Pragnęła poświęcić swoje życie religijnemu powołaniu, ale jej rodzice chcieli, by wyszła za mąż. Ona jednak odmówiła. Dopiero po dziecięciu latach jej ojciec pogodził się z jej decyzją i pozwolił Róży mieć własny pokój w rodzinnym domu. Została członkinią Trzeciego Zakonu Dominikańskiego, gdyż odmówiono jej zgody na wstąpienie do zakonu.
Święta Róża była posłuszną, obowiązkową i pokorną córką. Kiedy jej rodzice popadli w finansową ruinę, podwoiła wysiłek pracy w domu w ciągu dnia, a wieczorami szyła. Jej życie było naznaczone samotnością, ale często się modliła, prosząc Boga, by zwiększył jej cierpienie, widząc w tym sposób na spotęgowanie swojej miłości do Niego. Święta Róża była znana z tego, że nosiła srebrną koronę, z kolcami wzdłuż wewnętrznych krawędzi, by przypominała jej o cierpiącym Chrystusie. Te umartwienia nie umniejszyły jej piękna, ponieważ emanowało ono z jej wnętrza. Kiedy mówiła o Jezusie, jej twarz stawała się rozanielona. Jej skóra promieniowała, a oczy iskrzyły. Miłość mająca swoje źródło w sercu oświetlała jej twarz.
Święta Róża mogła prowadzić święte życie w mroku zapomnienia swojej sypialni. Zamiast tego prowadziła życie służebne, zamieniając swój pokój na miejsce, gdzie mogła opiekować się bezdomnymi dziećmi ze swojej społeczności. Troszczyła się również o chorych i starych aż do czasu, kiedy sama zachorowała i zmarła w trzydziestym pierwszym roku życia.
Audrey Hepburn i św. Róża, piękności według standardów społecznych, manifestowały czystsze piękno, które pochodziło z serca. Służba miłości stała się prawdziwą miarą ich piękna.
Maria Morera Johnson, Zuchwała księga świętych. O odważnych kobietach, które pokazały mi jak żyć, W drodze, Poznań 2020.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.