„Ten rząd kontynuuje zbrodnie wojenne z 1738 roku” – zawołał z oburzeniem metropolita przed budynkiem sądu w Niksziciu.
Władze Czarnogóry swymi działaniami prowokują wojnę domową w kraju – ostrzegł 15 maja metropolita czarnogórski i nadmorski Patriarchatu Serbskiego Amfilochiusz. Jego wypowiedź nawiązuje do trwających od wielu miesięcy napięć na tle religijnym, związanych z nowym ustawodawstwem władz w Podgoricy, które pozbawiły działający w tym kraju Serbski Kościół Prawosławny (SKP) praw do większości należących doń dotychczas cerkwi, klasztorów i innych nieruchomości.
„Ten rząd kontynuuje zbrodnie wojenne z 1738 roku” – zawołał z oburzeniem metropolita przed budynkiem sądu w Niksziciu, rozpatrującym sprawę biskupa Joanicjusza i ośmiu innych księży, zatrzymanych tam 12 bm. formalnie za sprawowanie masowej liturgii z pogwałceniem przepisów o kwarantannie. Hierarcha przypomniał, że wtedy, w XVIII władze zdarły skórę z żywego ówczesnego biskupa Budvy, a „dziś nadal prowadzą do podziałów i właśnie dlatego sprawują oni władzę w Czarnogórze”.
Hierarcha wyraził nadzieję, że rząd to „zrozumie, a im szybciej to nastąpi, tym lepiej i dla niego, i dla całego kraju i narodu”. Zaznaczył, że działania władz przygotowują wojnę domową i dodał, że „mieliśmy już aż nadto przelewu krwi”.
Biskup budimljańsko-nikszićki Joanicjusz (Mićović) został zatrzymany wraz z ośmioma księżmi tej eparchii (diecezji) w nocy z 12 na 13 maja za złamanie przepisów o szczególnych środkach bezpieczeństwa w czasie pandemii koronawirusa. Na wieść o tym ludność serbska wyszła na ulice nie tylko samego Nikszicia, ale także stolicy kraju – Podgoricy, Berane i kilku innych miast. Doszło do starć z policją, a według wstępnych danych do stolicy ściągnięto wojsko. Prokuratura może teoretycznie zatrzymać aresztowanych najwyżej na 72 godziny, ale na razie brak jest wiadomości, czy zostali oni już zwolnieni.
Chociaż najnowsze wydarzenia dotyczą formalnie zarzutów o nieprzestrzeganie kwarantanny, to cała sprawa ma wymiar znacznie głębszy i wiąże się z uchwaloną 28 grudnia ub.r. przez parlament Czarnogóry ustawą “O wolności wyznania i wierzeń religijnych oraz o sytuacji prawnej wspólnot religijnych”. Wymaga ona m.in., aby związki wyznaniowe przedstawiły dokumenty potwierdzające ich prawo własności do obiektów, postawionych przed 1918 rokiem. Dotyczy to przede wszystkim bogatego SKP i to on w pierwszej kolejności ma się wykazać prawem do posiadania swych dóbr. Wszystkie nieruchomości i majątki, do których tytuł własności nie zostanie potwierdzony, przejmie państwo jako „dobra publiczne” i „dziedzictwo kulturalne wszystkich obywateli”. Rok 1918, przyjęty jako graniczny, nawiązuje do zajęcia Czarnogóry przez Serbię i włączenia jej w skład Królestwa Serbów, Chorwatów i Słoweńców (SHS), które w 1929 przekształciło się w Jugosławię.
Już samo przyjęcie tych przepisów przebiegało w bardzo napiętej atmosferze, dochodziło nawet do bójek między posłami, głównie serbskimi, którzy atakowali swych kolegów czarnogórskich a ostatecznie nowe prawo uchwalono po 15 godzinach nie przerwanych dyskusji i sporów. A gdy wiadomość o tym dotarła do opinii publicznej, natychmiast rozpoczęły się manifestacje protestacyjne z udziałem nie tylko świeckich, ale także duchownych SKP.
Demonstracje odbywały się również w Belgradzie, a ich uczestnicy nie tylko popierali i bronili SKP w Czarnogórze, ale też żądali od władz serbskich podjęcia bardziej zdecydowanych działań w tym kierunku. Uczestnicy protestów w obu krajach twierdzili, że nowa uchwała jest „sprzeczna z konstytucją i dyskryminacyjna”, pozbawia bowiem Kościół serbski w tej republice większości świątyń, klasztorów i innych należących do niego dotychczas obiektów.
Do tych przepisów odwołali się także prezydent Serbii Aleksandar Vučić i patriarcha serbski Ireneusz, którzy wkrótce po zatrzymaniu biskupa i grupy księży odbyli rozmowę telefoniczną. Następnie we wspólnym oświadczeniu „wyrazili głębokie zatroskanie zaistniałą sytuacją” i wezwali ludność do działania „w sposób pokojowy i spokojny w chwili, gdy nikt rozsądny nie może pragnąć problemów i konfliktów”.
Zwierzchnik SKP przypomniał ponadto, że wrogość władz czarnogórskich wobec jego Kościoła rozpoczęła się „po uchwaleniu kontrowersyjnej ustawy”, której twórcy w jaskrawy sposób zlekceważyli prośbę Patriarchatu Serbskiego, aby był traktowany tak samo, jak inne Kościoły i wyznania „w obronie swych praw, którymi cieszył się przez wieki”. Zdaniem patriarchy, fakt przyjęcia nowych przepisów mimo wielkiego niezadowolenia naszego narodu” a obecnie aresztowanie biskupa i księży, są „dowodem na to, że państwo czarnogórskie prześladuje Serbski Kościół Prawosławny”.
Prezydent Vučić zapewnił o „swym pełnym poparciu” dla patriarchy i biskupów SKP w Czarnogórze, wyrażając jednocześnie życzenie, aby „wszystkie problemy, na które oni napotykają, zostały rozwiązane na drodze dialogu, pokojowo, w duchu pełnego szacunku i pełnej wolności wiernych SKP, mając przy tym pewność, że bp Joanicjusz i pozostali zatrzymani księża zostaną zwolnieni jak najszybciej”.
Stanowisko SKP poparł 14 bm. również metropolita wołokołamski Hilarion, przewodniczący Wydziału Zewnętrznych Kontaktów Kościelnych Patriarchatu Moskiewskiego. W wydanym oświadczeniu stwierdził, że „Rosyjski Kościół Prawosławny jest głęboko poruszony” aresztowaniem bp. Joanicjusza i 8 kapłanów oraz „wiadomościami o upokarzającym traktowaniu ich”. W imieniu swego Kościoła zażądał “jak najszybszego ich zwolnienia”, apelując jednocześnie o „konstruktywny dialog władz Czarnogóry z hierarchią SKP w tym kraju”. Podkreślił, że „tylko taki dialog przywróci pokój obywatelski i zgodę w społeczeństwie, zakłócone po przejawach wrogości wobec Kościoła serbskiego”. Poza tym, zdaniem Hilariona, uchwalona w grudniu ub.r. nowa ustawa „jest bez wątpienia dyskryminacyjna” i dodał, że jego Kościół wyraża „dezaprobatę” wobec niej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.