Matka Teresa była wielką świętą mistyczką. Dopiero teraz zaczynamy to odkrywać – mówi ks. Gjergj Gjergji-Gashi, który współpracował z nią przez 30 lat.
– Byłam wtedy na początku mojej drogi zakonnej. Czułam się zagubiona w nowym otoczeniu. Myślałam o tym, co to będzie, czy podołam. Wydawało mi się wtedy, że Matka wie, co przeżywam. Że zna mnie od środka. I że wszystko będzie dobrze – wspomina Polka w sari.
W domu, którego jest przełożoną, mieszka 9 sióstr i 50 kobiet – starych, chorych, ale też młodych, poranionych na wszelkie sposoby. Ermelinda Corri jest tu kucharką. – Poznałam siostry 16 lat temu w szpitalu. Byłam tam, bo miałam problemy z nerkami i lekarze mówili, że muszę usunąć ciążę.
Siostry mnie pocieszały. Mówiły, że wszystko jest w ręku Boga. Do aborcji nie doszło – mówi Ermelinda. Jej mąż Gjergji jest u sióstr kierowcą. Praca daje mu nie tylko pieniądze, ale także wsparcie, gdy nawiedzają go depresje. Do sióstr przychodzą też dzieci Ermelindy i Gjergjiego: śliczna 18-letnia Imelda i 15-letni Mario – ten, który został ocalony przed aborcją. Przystojniak z niego, komponuje i wykonuje utwory w stylu rap.
Erwina Saliu miała 12 lat, gdy na jej oczach ojciec zakłuł nożem matkę. Potem zagłodził się na śmierć w więziennym szpitalu. Erwina wpadła w anoreksję. – Gdy trafiłam do sióstr, miałam 17 lat i ważyłam 15 kg – mówi dziewczyna. U sióstr znalazła pokój. Poprosiła o chrzest, bo była muzułmanką. – Gdy mam problem, idę do kaplicy, żeby podzielić się nim z Jezusem. On mnie rozumie. A Matka Teresa była świętą. Gdyby nie jej przykład, nie byłoby sióstr, i umarłabym gdzieś na ulicy – dodaje Erwina.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.