Takie miejsca zawstydzają, zwłaszcza tych, którzy niczego się po nich nie spodziewali. Bo co dobrego i ciekawego może dziać się na pograniczu niemiecko‑holenderskim, prawda?
Trudno zresztą oprzeć się wrażeniu, że obok pocieszenia i wyciszenia, jakiego szukają tutaj pielgrzymi, to miejsce miało i nadal ma również swoje znaczenie dla pojednania między narodami. W pobliżu Kevelaer urodził się i do sanktuarium pielgrzymował późniejszy męczennik, bł. Karl Leisner, który już jako diakon znalazł się w obozie koncentracyjnym w Dachau. I to tam właśnie przyjął święcenia kapłańskie z rąk francuskiego bp. Gabriela Pigueta z Clermont-Ferrand. W samym środku wojny, w samym środku nieludzkiej rzeczywistości obozowej i żywej nienawiści niemiecko-francuskiej, Niemiec przyjmuje święcenia z rąk Francuza. Kolejny dowód na to, że chrześcijaństwo zawsze przekracza wszelkie ideologie i nacjonalizmy. To nie przypadek, że już w 1949 roku do Kevelaer przyjechał francuski biskup z Lourdes z „pocałunkiem przebaczenia i pokoju”.
Apokalipsa
Scena ze święceń w Dachau została przedstawiona przez artystę na drzwiach prowadzących do zakrystii przy sanktuarium. Autorem rzeźby jest żyjący do dziś Bert Gerresheim z Düsseldorfu. Ten sam, którego największe dzieło, płaskorzeźba z brązu zatytułowana „Apokalipsa”, zdobi front bazyliki Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Kevelaer, głównej świątyni dla pielgrzymów w kompleksie sanktuaryjnym. Oprócz anioła, trzymającego księgę z siedmioma pieczęciami, oprócz Maryi znajdującej się w połowie drogi między światami i Chrystusem zapraszającym ludzkość, jest również ponad 200 postaci, w tym znanych z życia Kościoła i polityki. Można dostrzec zarówno twarz ks. Jerzego Popiełuszki czy wspomnianego męczennika z Dachau, jak i Marcina Lutra. Płaskorzeźba Gerresheima to zupełnie zaskakujące jak na współczesne Niemcy dzieło ze względu na inny element. Oto bowiem oprócz licznych świętych w górnej części twórca pokazuje w dole również grono potępionych lub po prostu „strefę zła”, oddalenia od Boga. To znaczące w kraju, w którym wielu teologów wyrzuciło ze swoich słowników takie pojęcia jak piekło, szatan, potępienie. I pod tym względem płaskorzeźba ma charakter katechetyczny dla zachodniej Europy.
Mam tylko jeden problem z tym dziełem: postaci potępionych mają również konkretne, rozpoznawalne twarze, wśród nich jest Hitler, Stalin, Mussolini… W czym problem? Czy szaleństwa i diaboliczny charakter stworzonych przez nich systemów wymagają jakiegoś komentarza? Problem polega na tym, że Kościół nigdy o nikim oficjalnie nie orzekł, że z całą pewnością został potępiony. Artysta zapewne o tym wie. A mimo to odważył się nadać „strefie zła” tak konkretny rys, konkretne twarze. Może to tylko radykalny głos, krzyk ostrzeżenia w odpowiedzi na równie radykalne odrzucenie przez Zachód prawdy o ostatecznym powołaniu człowieka?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).