Na jednym ze stoków Pasma Łososińskiego Beskidu Wyspowego jaśnieją wieże kościoła układające się w literę M. M jak Maryja. W Pasierbcu Matka Boża Pocieszenia daje podwójną nadzieję. Pochodzącą nie tylko od siebie, ale też od noszonego pod sercem Jezuska.
W takich miejscach człowiek uczy się prostej, zwyczajnej wiary – mówi ks. Bogdan Stelmach, od dwóch lat proboszcz parafii i kustosz sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia. – Przynoszą ją ci, którzy tu przychodzą. To miejsce położone jest poza głównymi trasami, trzeba tu więc pielgrzymować specjalnie do naszej Matki Najświętszej – zaznacza.
Mały Pasierbiec leży 6 km od Limanowej, między północnym stokiem Walowej Góry a południowym Góry Pasierbieckiej. To stara wioska, o której pierwsza wzmianka pojawiła się w 1465 r., kiedy dzielono dobra rodu rycerskiego pieczętującego się herbem Drużyna – nazwa miejscowości została zapisana jako „Paszijerbijecz”.
– Lubię powtarzać, że miejscowi gorliwie wymodlili, wychodzili, wyklęczeli cudowne sanktuarium. Postać Matki Bożej jest całkiem zwyczajna, choć ubrana w złote królewskie szaty. Ma bardzo naturalną twarz zwykłej kobiety, a dłońmi pokazuje na serce, pod którym nosi Syna. Za jej plecami stoi Bóg Ojciec, który delikatnym gestem popycha Ją na Ziemię.
Krzysztof Błażyca /Foto Gość Ks. Bogdan Stelmach od trzech jest lat proboszczem parafii i kustoszem sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia.Jak dziecko
– Moje powołanie było totalnie zwyczajne – mówi ks. Bogdan. – W moim życiu nie zdarzyło się nie wiadomo co. A może właśnie nadzwyczajne jest to, że tak po prostu wszystko się ułożyło? Od dziecka miałem pragnienie zostania księdzem. Poszedłem do liceum w rodzinnym Nowym Sączu, żeby po jego skończeniu wstąpić do seminarium. Byłem ministrantem, lektorem, nie zdarzyło się nic spektakularnego. Działał na mnie dobry przykład kapłanów, którzy z oddaniem spalali się w pracy duszpasterskiej. W dużej mierze moje powołanie zrodziło się dzięki ich posłudze. Cieszyłem się, kiedy uczestniczyłem w uroczystościach kościelnych, wyjeżdżałem na oazy.
Przyznaje, że jako kapłan nie czuje się samotny: – Nawet gdyby wszyscy opuścili księdza, nigdy nie będzie sam. Łaska sakramentu kapłaństwa i opieka Matki Bożej – matki kapłanów – działa. Nikt nam tego nie odbierze. Wiara jest czymś bardzo prostym, a jednocześnie to niezwykła relacja z Panem Bogiem, kształtująca nasze życie. Tylko trzeba pamiętać o słowach Pana Jezusa, który powiedział: „Jeżeli chcecie wejść do królestwa niebieskiego, musicie być jak dzieci”. Ludzie przychodzą do naszej Matki Pocieszenia jak dzieci do matki. Dziecko nie pyta, czy matka je kocha, bo wie, że to oczywista oczywistość. To my sami stale musimy pytać o swoją miłość do Niej.
Cieszy go, że jego życie kapłańskie toczyło się w bliskości Matki Bożej. 23 razy szedł z pielgrzymką tarnowską na Jasną Górę. A parafie, w których posługiwał, też były z Nią związane. Na pierwszą trafił do Jodłowej, jedynego w Polsce sanktuarium Dzieciątka Jezus, odległego 5 km od sanktuarium w Przeczycy, gdzie jest czczona Matka Boża, która przeczy wszelkiemu złu. Niedaleko od drugiej parafii, w Szczucinie, znajduje się sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Borkach. – Trzecia w Tymbarku jest pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Maryi Panny – mówi. – A teraz jestem tutaj.
Płaszcz Maryi
Od 17 do 25 sierpnia w sanktuarium w Pasierbcu odbywa się odpust, dlatego proboszcz postanowił wyczyścić wota – serduszka zawieszone wokół obrazu Maryi. Nabrały nowego blasku – jak dusze ludzkie po spotkaniu z Matką Najświętszą. Cudowny obraz jest umieszczony wysoko, więc żeby dostrzec szczegóły, trzeba z uwagą wpatrywać się w olejne płótno o wymiarach 72 ¢ 90 cm. Jan Matras z pobliskiej wsi Laskowa kupił je u nieznanego ludowego artysty z okolicy Gorlic. Był to gest wdzięczności za cudowne ocalenie życia przez Maryję. Jako dwudziestosiedmiolatek został powołany do cesarskiej armii. Wysłano go na front walk między Austriakami a Francuzami. W 1793 r. w bitwie pod Rastatt nad Renem, na terenie dzisiejszych Niemiec, został ciężko ranny. Współtowarzysze pozostawili go na pobojowisku, uznając za martwego. Ale on, mimo odniesionych ran, zachował świadomość i leżąc, zobaczył, jak francuscy kirasjerzy galopują wprost na niego. Przeląkł się, że to już koniec, ale że był gorącym czcicielem Najświętszej Panienki, zaczął wzywać Ją na ratunek.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.