Prosta historia

Barbara Gruszka-Zych; GN 34/2019

publikacja 22.09.2019 06:00

Na jednym ze stoków Pasma Łososińskiego Beskidu Wyspowego jaśnieją wieże kościoła układające się w literę M. M jak Maryja. W Pasierbcu Matka Boża Pocieszenia daje podwójną nadzieję. Pochodzącą nie tylko od siebie, ale też od noszonego pod sercem Jezuska.

Witraże w kościele wybudowanym w 1983 roku. KRZYSZTOF BŁAŻYCA /FOTO GOŚĆ Witraże w kościele wybudowanym w 1983 roku.

W takich miejscach człowiek uczy się prostej, zwyczajnej wiary – mówi ks. Bogdan Stelmach, od dwóch lat proboszcz parafii i kustosz sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia. – Przynoszą ją ci, którzy tu przychodzą. To miejsce położone jest poza głównymi trasami, trzeba tu więc pielgrzymować specjalnie do naszej Matki Najświętszej – zaznacza.

Mały Pasierbiec leży 6 km od Limanowej, między północnym stokiem Walowej Góry a południowym Góry Pasierbieckiej. To stara wioska, o której pierwsza wzmianka pojawiła się w 1465 r., kiedy dzielono dobra rodu rycerskiego pieczętującego się herbem Drużyna – nazwa miejscowości została zapisana jako „Paszijerbijecz”.

– Lubię powtarzać, że miejscowi gorliwie wymodlili, wychodzili, wyklęczeli cudowne sanktuarium. Postać Matki Bożej jest całkiem zwyczajna, choć ubrana w złote królewskie szaty. Ma bardzo naturalną twarz zwykłej kobiety, a dłońmi pokazuje na serce, pod którym nosi Syna. Za jej plecami stoi Bóg Ojciec, który delikatnym gestem popycha Ją na Ziemię.

Ks. Bogdan Stelmach  od trzech jest lat proboszczem parafii i kustoszem sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia.   Krzysztof Błażyca /Foto Gość Ks. Bogdan Stelmach od trzech jest lat proboszczem parafii i kustoszem sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia.

Jak dziecko

– Moje powołanie było totalnie zwyczajne – mówi ks. Bogdan. – W moim życiu nie zdarzyło się nie wiadomo co. A może właśnie nadzwyczajne jest to, że tak po prostu wszystko się ułożyło? Od dziecka miałem pragnienie zostania księdzem. Poszedłem do liceum w rodzinnym Nowym Sączu, żeby po jego skończeniu wstąpić do seminarium. Byłem ministrantem, lektorem, nie zdarzyło się nic spektakularnego. Działał na mnie dobry przykład kapłanów, którzy z oddaniem spalali się w pracy duszpasterskiej. W dużej mierze moje powołanie zrodziło się dzięki ich posłudze. Cieszyłem się, kiedy uczestniczyłem w uroczystościach kościelnych, wyjeżdżałem na oazy.

Przyznaje, że jako kapłan nie czuje się samotny: – Nawet gdyby wszyscy opuścili księdza, nigdy nie będzie sam. Łaska sakramentu kapłaństwa i opieka Matki Bożej – matki kapłanów – działa. Nikt nam tego nie odbierze. Wiara jest czymś bardzo prostym, a jednocześnie to niezwykła relacja z Panem Bogiem, kształtująca nasze życie. Tylko trzeba pamiętać o słowach Pana Jezusa, który powiedział: „Jeżeli chcecie wejść do królestwa niebieskiego, musicie być jak dzieci”. Ludzie przychodzą do naszej Matki Pocieszenia jak dzieci do matki. Dziecko nie pyta, czy matka je kocha, bo wie, że to oczywista oczywistość. To my sami stale musimy pytać o swoją miłość do Niej.

Cieszy go, że jego życie kapłańskie toczyło się w bliskości Matki Bożej. 23 razy szedł z pielgrzymką tarnowską na Jasną Górę. A parafie, w których posługiwał, też były z Nią związane. Na pierwszą trafił do Jodłowej, jedynego w Polsce sanktuarium Dzieciątka Jezus, odległego 5 km od sanktuarium w Przeczycy, gdzie jest czczona Matka Boża, która przeczy wszelkiemu złu. Niedaleko od drugiej parafii, w Szczucinie, znajduje się sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Borkach. – Trzecia w Tymbarku jest pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Maryi Panny – mówi. – A teraz jestem tutaj.

Płaszcz Maryi

Od 17 do 25 sierpnia w sanktuarium w Pasierbcu odbywa się odpust, dlatego proboszcz postanowił wyczyścić wota – serduszka zawieszone wokół obrazu Maryi. Nabrały nowego blasku – jak dusze ludzkie po spotkaniu z Matką Najświętszą. Cudowny obraz jest umieszczony wysoko, więc żeby dostrzec szczegóły, trzeba z uwagą wpatrywać się w olejne płótno o wymiarach 72 ¢ 90 cm. Jan Matras z pobliskiej wsi Laskowa kupił je u nieznanego ludowego artysty z okolicy Gorlic. Był to gest wdzięczności za cudowne ocalenie życia przez Maryję. Jako dwudziestosiedmiolatek został powołany do cesarskiej armii. Wysłano go na front walk między Austriakami a Francuzami. W 1793 r. w bitwie pod Rastatt nad Renem, na terenie dzisiejszych Niemiec, został ciężko ranny. Współtowarzysze pozostawili go na pobojowisku, uznając za martwego. Ale on, mimo odniesionych ran, zachował świadomość i leżąc, zobaczył, jak francuscy kirasjerzy galopują wprost na niego. Przeląkł się, że to już koniec, ale że był gorącym czcicielem Najświętszej Panienki, zaczął wzywać Ją na ratunek.

Jak potem zapisał – miał wtedy widzenie, że Matka Boża zjawia się i osłania go swoim płaszczem przed szarżującym wojskiem. Rozpędzone konie nie wyrządziły mu żadnej krzywdy. Złożył ślub, że jako dziękczynienie wzniesie Matce Bożej kapliczkę. W 1793 r. na zakupionej w Pasierbcu działce wybudował kamienną kapliczkę pokrytą gontem i zwieńczoną wieżycą, a w jej wnętrzu umieścił przywieziony obraz, który zaczął słynąć cudami. Z czasem wnętrze ozdobiono, tak że przypominało mały kościółek.

Po latach cudowny obraz przeniesiono do poświęconego w 1983 r. nowego kościoła. Wzniósł go ks. Michał Korzeń z parafianami. Jego następca ks. prałat Józef Waśniewski, dziś rezydujący w parafii, zbudował drogę krzyżową i dom pielgrzyma, bo zaczęło tu zjeżdżać coraz więcej osób z odległych stron. – Sława Pasierbca niesie się na Polskę – mówi ksiądz proboszcz. – Nieustannie odbywają się tu rekolekcje dla różnych grup. Nawet transmisje internetowe nabożeństw potwierdzają wejścia na stronę z całego kraju i z zagranicy, szczególnie z Niemiec. Na profil sanktuarium na FB zainteresowani nadsyłają też ogromną liczbę próśb o modlitwę.

Nierozłączne

– Powiadają, że jak ci już nic nie pomaga, to jedź do Pasierbca – mówi ksiądz proboszcz. – Maryja albo wyprosi cud, albo cię tak pocieszy, że odnajdziesz pokój serca. Najważniejsze, że człowiek odchodzi stąd umocniony w obliczu sytuacji trudnych, których po ludzku nie dałoby się przeżyć. Na przykład stratę kogoś bliskiego można przetrwać tylko z Maryją – uważa. Ksiadz Bogdan zna dziesiątki przykładów cudownych uzdrowień za sprawą Matki Pocieszenia. Nie tak dawno podczas badań maleństwa w łonie ciężarnej matki zdiagnozowano u niego dziurę w głowie. Po modlitwach zanoszonych w tej intencji w każdą sobotę urodził się zdrowy Wojtuś. Albo inny przykład – ojciec rodziny, który przeszedł udar i w ciężkim stanie przebywał w szpitalu, dzięki wielkiej akcji modlitewnej rodziny wyszedł z choroby bez komplikacji.

O tym, jak ważne to miejsce, świadczą też uroczystości odpustowe. Obok kościoła wznosi się ołtarz polowy, przed którym na Mszy św. odpustowej gromadzi się ponad 7 tys. wiernych. Oprócz odpustu przypadającego na ostatni tydzień sierpnia w sanktuarium odbywają się jeszcze dwa inne. Od 1954 r. – 8 grudnia w uroczystość Niepokalanego Poczęcia, a od 1983 r. – w Zesłanie Ducha Świętego. Sierpniowy odpust upamiętnia koronację cudownego obrazu przez bp. Józefa Życińskiego. 28 sierpnia 1993 r. ozdobił on głowę Matki Pocieszenia koronami. To był wyjątkowy dzień, upamiętniający dziesiątą rocznicę przeniesienia cudownego obrazu z kapliczki do kościoła i dwusetną ocalenia jej fundatora pod Rastatt. Pielgrzymujący do Pasierbca wyruszają też na Drogę Krzyżową wiodącą brzegiem górskiego pasma. Krakowski rzeźbiarz prof. Wincenty Kućma włączył do niej postacie współczesnych świętych – między innymi Jana Pawła II, ks. Jerzego Popiełuszki. Z ks. Bogdanem zatrzymujemy się przy IV stacji, gdzie Matka Boża spotyka Syna. – Widać, że ma bruzdy na twarzy spowodowane wielkim cierpieniem – mówi kapłan. Przypomina, jak odwiedzający to miejsce kard. Joachim Meisner powiedział, że chciałby znaleźć się właśnie w tym miejscu, w przestrzeni między Jezusem a Matką. – Bo tu miłość spotyka się z miłością. A kto kocha, wie, że nie ma miłości bez cierpienia.

Podczas całej rozmowy księdzu Bogdanowi nie schodzi z twarzy uśmiech. – Bo jestem szczęśliwy – mówi. – Jak przy Matce Bożej można być niezadowolonym? Radość jest z Nią nierozłączna.