Przez jego Miasto Chłopców przeszły setki nastolatków, którzy inaczej mogliby skończyć na ulicy. Jego filozofia uchodziła za rewolucyjną.
Sukces dzieła
W 1917 r. Edward Flanagan pożyczył 90 dol. od pochodzącego z Litwy działacza syjonistycznego i otworzył ośrodek dla chłopców mających od 10 do 16 lat. Nazwał go Miastem Małych Mężczyzn, a potem przemianował na Miasto Chłopców. Podopieczni mieli mieszkać razem i dostawać nie tylko opiekę i jedzenie, ale też wychowanie i szkolenie zawodowe. Chłopcy spędzali razem czas i uprawiali sporty. Sformowana przez nich drużyna futbolowa brała udział w profesjonalnych zawodach.
Rewolucyjnym pomysłem było przyjmowanie do jednego ośrodka chłopców różnych wyznań i kolorów skóry. W czasach, gdy np. niemieccy wierni odrzucali w swojej parafii czarnoskórego księdza (przypadek ks. Augustusa Toltona), irlandzki duchowny dawał się fotografować w towarzystwie białych i czarnych podopiecznych, choć spotykało się to z jawną krytyką. Ośrodek działał jednak na tyle prężnie, że kontrowersje zbytnio mu nie szkodziły. Już w 1921 r. musiał się przenieść na farmę leżącą 10 km od Omaha, by pomieścić wszystkich mieszkańców. Było ich 550 jednocześnie. Twórca przedsięwzięcia zasłynął stwierdzeniem: nie ma czegoś takiego jak zły chłopiec. Tej zasady trzymał się, wychowując nastolatków, którzy bez tego mogliby skończyć na ulicy. Był jednocześnie człowiekiem modlitwy. Ksiądz Peter Dunne, który pracował pod kierunkiem Flanagana, stwierdził, że irlandzki duchowny „uwielbiał modlitwę i czuł, że życie kontemplacyjne wzmacnia jego dzieło”. Ksiądz Flanagan zachęcał do modlitwy swoich wychowanków. – To jedyny sposób, by dostać pomoc i siłę – mówił. – Jeśli stworzysz u siebie nawyk modlitwy, znajdziesz w niej odświeżający balsam na twoje pogrążone w kłopotach serce i umysł, a także wielkie pocieszenie i pomoc w chwilach kłopotów i prób.
Dzieło kapłana naśladowano w innych częściach kraju. W 1946 r. Miasto Chłopców zostało rozbudowane.
Ponad siły
W 1932 r. Miasto Chłopców odwiedził i zachwycił się nim gubernator Nowego Jorku Franklin Delano Roosevelt, który rok później został prezydentem USA. Nie zerwał wówczas kontaktu z ks. Flanaganem. Ten w 1944 r. napisał do niego z prośbą o wsparcie misji w Europie. W wyniku działań wojennych na Starym Kontynencie sytuacja tysięcy dzieci była dramatyczna. Duchowny chciał im pomóc. Przywódca kraju obiecał wsparcie, ale zmarł tuż przed końcem wojny. Na szczęście jego następca, Harry Truman, nie pozostawił księdza bez pomocy. Duchowny odwiedził rodzinną Irlandię, gdzie skrytykował „kijologię” stosowaną w ośrodkach wychowawczych. Minister sprawiedliwości Gerry Boland i inni politycy obruszali się, że gość z USA potępia system opieki, którego nie zna. Irlandzki duchowny pojechał też na Filipiny, gdzie zginął w walkach jeden z wychowanków Miasta Chłopców. Był ponadto na wyspie Guam oraz w 16 miastach Korei i Japonii. Z pomocą tłumaczy rozmawiał z dziećmi ulicy, których pełne były miasta krajów zniszczonych wojną.
Później 61-letni kapłan wybrał się do Austrii, gdzie trafił m.in. na sowiecki patrol, który bardzo chciał znaleźć w jego dokumentach coś niewłaściwego. W maju 1948 r. w Wiedniu ks. Flanagan przeżył atak serca. Nie przerwał pracy i kilka dni później pojechał do Niemiec. Tam ponownie poczuł się źle i trafił do szpitala. Poprosił o sakramenty i niedługo potem zmarł. – Odszedł spokojnie. Widać było, że jest świadomy, iż odchodzi – powiedział obecny przy tym ks. Emmet L. Walsh, cytowany przez magazyn „Stars and Stripes”.
Na pierwszej Mszy św. za duszę ks. Flanagana obecnych było 15 tys. osób. Na drugiej – 25 tysięcy. Dzieło irlandzkiego kapłana jest kontynuowane do dziś, a w 2012 r. diecezja Omaha wszczęła proces beatyfikacyjny. 22 lipca 2019 r. dokument zwany positio opisujący jego życie przedstawiono Stolicy Apostolskiej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.