Na Mikołaja będzie czekał ksiądz, któremu w duszy gra polska nuta. Daniel i Marcin spotkają ok. 30 ministrantów, czyli większość krajowej służby ołtarza. A Piotra czeka 900 km podróży w głąb buszu.
Własny różaniec
– Do takich wyjazdów mocno nas zachęca abp Wiktor Skworc, zwłaszcza na staże do Afryki. Dawno nie było nas tylu – mówi kl. Marcin Głąbek i dodaje, że razem z kl. Danielem Mazurem i dwoma innymi alumnami wyjeżdża do Mołdawii. Biorą ze sobą 50-kilogramowy bagaż z materiałami duszpasterskimi.
– Jedziemy do Afryki Europy – moim zdaniem te słowa najlepiej charakteryzują ten kraj. To bardzo młody Kościół – obchodził 25-lecie istnienia – mówi. I dodaje, że wszystkich księży katolickich jest tam ok. 20. – Większość pochodzi z Polski lub Rumunii. Kapłanów miejscowych jest bardzo mało. Ale wiąże się to z tym, że jest tam tylko 2 proc. katolików. Reszta to prawosławni. Stosunki między tymi wyznaniami są dosyć napięte. Punktem zapalnym jest pomoc humanitarna m.in. z Polski, Niemiec czy Austrii, którą rozdysponowują przedstawiciele Kościoła katolickiego. To generuje napięcia i oskarżenia o przekupywanie wiernych – mówi. Dla kleryków, którzy odwiedzą Mołdawię, ten czas będzie również lekcją ekumenizmu w praktyce.
– Na wykładach zawsze dobrze się o tym słucha i wydaje się to całkiem proste. Ale w codzienności jest trudniej. Będziemy prowadzić rekolekcje dla ministrantów. Z całej Mołdawii przyjedzie ok. 20–30 chłopców, czyli większość krajowej służby ołtarza. Czasem zdarzają się w tej grupie prawosławni, co jest bardzo cenne. Pozwala na próbę ugaszenia tlących się konfliktów – dodaje kl. Marcin. Opiekunem stażu będzie ks. Krzysztof Płonka. Dla kl. Głąbka to będzie druga wizyta w Mołdawii. Dlatego dobrze wie, z jak wielką biedą mierzą się mieszkańcy tego regionu. – Widziałem chłopców, którzy na sześć dni przyjeżdżali z jedną reklamówką, w której mieli kilka podstawowych rzeczy. Pytali, czy mogą dostać nasze zegarki albo buty do gry w piłkę nożną. A przy tych wszystkich doświadczeniach pozostawali pogodni i otwarci – wspomina. – To nie są zwyczajne rekolekcje, raczej wakacje z Panem Bogiem. Tam nie ma konspektu czy zadań takich, jak na standardowych rekolekcjach ministranckich. Dla nich to jedyna okazja, żeby opuścić znaną sobie okolicę. Przede wszystkim to odpoczynek połączony z elementami religijno-wychowawczymi – tłumaczy kl. Mazur, który także będzie odbywał staż w Mołdawii.
– Temat przewodni zainspirowany jest papieżem Franciszkiem i jego „Modlitwą pięciu palców”. Dodatkowo wymyśliłem, że z chłopakami zrobimy różańce. Gdy się kupi różaniec w sklepie, to on po prostu jest. Ale jak już się przy nim pomęczymy – przy wiązaniu, nanizywaniu koralików – to jednak to jest ważny wkład, który motywuje do częstszej modlitwy – mówi. – Dodatkowo każdego dnia będziemy prezentować ludzi Kościoła, np. Chiarę Lubich czy Piotra Jerzego Frassatiego – dodaje kl. Marcin.
Duszpasterz w drodze
Staże to często lekcja geopolityki i jej wpływu na życie zwyczajnych mieszkańców.
– Dużym przeżyciem podczas poprzedniej wizyty były dla mnie odwiedziny Naddniestrza. To rejon Mołdawii, w którym wciąż trwa konflikt. Wjeżdża się tam przez granicę, której pilnuje wojsko, dostaje się taki niewielki dokument, który jest wizą. I, co ciekawe, ten rejon ma swoją walutę z plastikowymi monetami – mówi kl. Marcin. – Moim zadaniem w Zambii będzie również organizowanie żywności dla mieszkańców. Południe kraju zmaga się z suszą i głodem. Natomiast na północy, jak przewiduje ks. Waldek, niebawem będzie problem z powodziami. Jednak na świecie takie informacje się nie przebijają. Opinię publiczną bardziej interesują problemy Mozambiku czy Nigerii. Są bardziej spektakularne – ocenia kl. Piotr. Alumni są pewni, że każde doświadczenie zdobyte podczas stażu będzie dla nich bardzo cenne.
– Na zwykłe rzeczy – czyste ubranie czy szybki dojazd do pracy – pewnie spojrzymy inaczej. Poczujemy wdzięczność, a nie przekonanie, że wszystko nam się należy – mówi kl. Daniel. – To poszerzy moje horyzonty. Mam nadzieję, że otworzy to dla mnie przestrzenie do dialogu, bo mówiąc o emigracji, będę mógł opowiedzieć o swoich obserwacjach. I o tych najzdrowszych i najbardziej wzbogacających elementach tamtejszego duszpasterstwa – dodaje kl. Mikołaj. – To argument, żeby wyjeżdżać na staże misyjne. Pozwala to szerzej spojrzeć na Kościół i na to, jak to wygląda w innych krajach. Ksiądz Płonka w niedzielę musi pokonać odległość ok. 200–300 km pomiędzy parafiami, a ma trzy placówki. Jest to kapłaństwo w drodze, które różni się od tego doświadczenia, jakie mamy tu, w diecezji – opowiada kl. Marcin. – Kiedyś rozmawiałem z proboszczem oblatów, który powiedział mi, że każdy kleryk powinien jechać na misje, bo one urealniają. Po takim doświadczeniu nie buja się już w obłokach, tylko twardo stąpa po ziemi ze wzrokiem wpatrzonym w niebo – mówi kl. Piotr. Jednak wyjazd nie byłby możliwy, gdyby nie pomoc ze strony mieszkańców diecezji.
– Organizowaliśmy akcje misyjne w parafiach. Udało nam się zebrać kilkadziesiąt tysięcy – mówi kl. Mikołaj. – Nie chcemy być darmozjadami. Koszty podróży są duże. W moim przypadku dodatkowym obciążeniem finansowym jest profilaktyka przed wyjazdem. To nie ma być wycieczka, dlatego zaczęliśmy sami zbierać pieniądze. To, co zostało po opłaceniu kosztów, przekazujemy po prostu placówkom, do których jedziemy – wyjaśnia kl. Piotr. – W jednej z tyskich parafii podeszła do mnie starsza pani i powiedziała: „Nie wiem, ile mam. Daję tyle, ile mogę” i wrzuciła wszystko, co miała przy sobie. Po to, żebyśmy teraz my mogli podzielić się tym, co otrzymaliśmy. Wszystko w tym przypadku zależy od ludzkiej hojności. My możemy odwzajemnić się jedynie własną pracą i modlitwą. Jesteśmy bardzo wdzięczni – podsumowuje kl. Mikołaj.•
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.