O tym, że ludzie chcą księży, a nie GPS-ów, opowiada ks. Wojciech Węgrzyniak.
Przeżywał kiedyś Ksiądz taki kryzys, że chciał zawiesić sutannę na haku?
Tak.
Co pomogło?
Czas. Skoro przygotowywałem się do święceń 6 lat, przynajmniej 3 lata wypadałoby się przygotować do odejścia. Bo to poważna decyzja. No i Jezus. To ciągłe pytanie, czy On tego chce. Gdybym przez 3 lata miał pewność, że On chce odejścia, tobym odszedł. Bo przede wszystkim jestem chrześcijaninem. Potem dopiero katolickim księdzem. Ale zazwyczaj Jezus odzywał się konkretniej i wcześniej.
Księża są jak samoloty. Słyszymy o nich, gdy „spadną”. W tym momencie nad głowami Europejczyków przelatuje ponad 1600 maszyn. Kto o tym wie? Gdy jedna z nich spadnie, media będą huczały od sensacji…
Samo w sobie to nie jest złe, bo dentysta też zajmuje się chorym zębem, a nie dwudziestoma zdrowymi. Pytanie tylko po co. Czy chodzi nam o klikalność? Czy o pomoc tym ludziom? Czy o usprawiedliwienie swoich grzechów? Bo jak ksiądz może, to my tym bardziej! A może burzą się w nas stereotypy i dopiero uczymy się świadomości, że ksiądz to nie Matka Boża i bez grzechu nie jest. A że każdy z nas popełnia grzechy, to możemy zapewnić media, żeby się nie martwiły, bo do końca świata będą miały o czym pisać. Zawsze będą jakieś skandale, dopóki na księży będą wyświęcać ludzi.
Kierownicy duchowi opowiadają, że wyrosło pokolenie, które ma ogromny problem z podejmowaniem decyzji. Bombardowani setkami propozycji młodzi często nie wiedzą, czego chcą. Niektórzy z nich trafiają do seminariów. Oczekują od opiekunów, by ci podejmowali za nich decyzje. To niezdrowe?
A jest zdrowe? Nawet koń się nie pyta, czy ma jeść owies czy siano. To byłaby naprawdę bieda, gdyby zwierzęta umierały z głodu, nie mogąc się zdecydować, co wybrać. Wierzę jednak w siłę ludzkości, która nawet jak popełnia głupoty, przechodzi zarazy i wojny, to się ostatecznie odradza. Być może uda się w najbliższych dekadach znaleźć przyczyny takiego stanu rzeczy i inaczej ustawić wychowanie człowieka. Na razie trzeba to traktować bardziej w kategoriach nieszczęść i trudności niż złej ludzkiej woli.
„Ludzie chcą księży, a nie GPS-ów” – pisze Ksiądz w swej najnowszej książce „O co właściwie nam chodzi?”. Co to znaczy?
Z GPS-em ani się nie pogada, ani nie zaprzyjaźni. GPS może wysłucha, zrozumie, a nawet doprowadzi do celu, ale to nie wszystko. Ksiądz ma nie tylko prowadzić do celu, jakim jest Bóg, ale być w tym prowadzeniu towarzyszem, przyjacielem, bratem, a mówiąc językiem samochodowym – bardziej pilotem niż GPS-em. GPS nie zabierze samotności. Ksiądz jest gwarantem, że człowiek w drodze do Boga nie jest samotny.
Święty Jan Vianney napisał: „Zostawicie parafię na dwadzieścia lat bez księdza, a zagnieżdżą się w niej bestie”. Zgadza się Ksiądz z przedmówcą?
Nie znałem tej wypowiedzi. Mocna i prawdziwa. Chociaż trzeba by pewno dodać, że w niektórych parafiach zagnieździły się bestie wraz z zamieszkaniem nowego księdza. Ostatecznie jednak, nie łudźmy się, wbrew wszystkiemu, co się mówi i chce mówić, dużo zależy od księdza. Tak jak dużo zależy od lekarzy, chociaż każdy powinien dbać o swe zdrowie. Tu nie chodzi o klerykalizm i nie o to, że jesteśmy lepsi od wiernych świeckich. Tam, gdzie jest ksiądz, tam są Eucharystia i spowiedź. A to już wystarczająco, żeby wygonić z własnego serca wszystkie bestie.
„Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć”. Ksiądz Węgrzyniak, ceniony biblista i rekolekcjonista, też należy do tej grupy?
Oczywiście. Robię wystarczająco dużo głupot i mam swoje słabości, żeby podważać to zdanie św. Pawła. Poza tym żyję już trochę i widziałem nieraz, że ważne jest wykształcenie, ważne są talenty osobiste, ważna też praca, ale jeśli Bóg nie pomoże, to wody potopu zaleją nawet najlepszych żeglarzy.
ks. dr Wojciech Węgrzyniak - biblista, ceniony rekolekcjonista, mieszka w Krakowie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).