O tym, że ludzie chcą księży, a nie GPS-ów, opowiada ks. Wojciech Węgrzyniak.
Marcin Jakimowicz: Owce pachną? Kto jak kto, ale ksiądz z Podhala powinien to wiedzieć…
Ks. Wojciech Węgrzyniak: Owce przede wszystkim śmierdzą. I naturalny odruch jest taki, żeby nie podchodzić za blisko. Pasło się w domu owce, więc zapach w pamięci został.
Pytam, bo za Franciszkiem powtarza się, że „pasterz powinien pachnieć owcami”. To chyba niezbyt przyjemne doświadczenie?
Pewnie, że nieprzyjemne. Tylko czy chodzi o przyjemność‚ czy o dobro? Jak ktoś jest dobrym pasterzem, to choćby nie chciał, będzie pachniał owcami. Bo nie da się być blisko owiec i nie przesiąknąć ich zapachem. Chyba że ktoś chce być kierownikiem tych, co zajmują się owcami, sam trzymając się od owiec z daleka. Ale wtedy z niego taki pasterz jak ojciec, co nie przytuli nigdy swego dziecka.
Boimy się słowa „autorytet”. Widziałem duszpasterstwa, w których studenci klepali familiarnie po ramieniu kapłanów i mówili im po imieniu… Naprawdę chodzi o takie kumpelskie skracanie dystansu?
W domu wszyscy mówią mi po imieniu i nieraz może poklepią familiarnie po ramieniu, ale nie czuję się, żeby przez to mieli jakiś utrudniony kontakt z Bogiem. A skoro brat, siostra czy przyjaciele mogą, to czemu nie inni? Problem nie tkwi w skracaniu dystansu, tylko w pytaniu, po co to robimy... I oczywiście są też kody kulturowe. Mnie osobiście nie przeszkadza, że nie jestem na ty z papieżem, arcybiskupem czy nawet z moją mamą.
Jezus nie tworzył getta, skansenu, ale powiedział: „Idźcie”. Co zrobić, by nie pójść za daleko? By nie zbratać się ze światem do tego stopnia, że się w nim zatracimy?
Tylko że jak Jezus powiedział: „Idźcie”, to oni nie poszli, ale zamknęli się w Wieczerniku i czekali aż do dnia Pięćdziesiątnicy. Bo wiedzieli, że jak pójdą w świat bez Ducha Świętego, to nic z tego nie będzie. To tak samo jak w małżeństwie. Żadne wyjście do obcych kobiet nie może niszczyć waszej małżeńskiej miłości. Do świata trzeba wychodzić tylko na tyle, na ile to wyjście nie zatraca w nas więzi z Bogiem. Dlatego, by uczciwie zobaczyć, czy nie zaszliśmy za daleko, konieczny jest rachunek sumienia. Do świata ma się iść z Bogiem, a nie po to, by uciekać od Boga.
Podobno powiedział Ksiądz kiedyś zakonnicom, które zamartwiały się brakiem powołań: „A może czeka was wyginięcie? Dinozaurów też już nie ma, a jakie świetne filmy o nich kręcą”. Zaprosiły Księdza ponownie?
Te akurat nie. Ale może dlatego, że nie najlepiej mówiłem.
Wielu ma Księdzu za złe takie łatwe opowiadanie o „wyginięciu kościelnych gatunków”. Ileż osób obruszyło się na hasło: „Nie martwię się o Kościół. To nie Kościół Wojciecha Węgrzyniaka, ale Pana Boga”…
Tak, to można i Jezusowi zarzucić, że łatwo Mu było mówić: „wyłup oko” czy „utnij rękę”, gdy są powodem do grzechu. Te pozornie łatwe opowiadania są częścią retoryki i mają za cel dać do myślenia. A już sam Pan Bóg wie, ile za tymi pozornie łatwymi tekstami mieści się zmartwienia i troski o Kościół.
W Polsce zabraknie księży?
Nie wiem. Na pewno nie braknie księży tam, gdzie będą wierzący w Chrystusa. Jeśli w Polsce nie zabraknie ludzi potrzebujących Boga, to Pan Bóg ześle powołania. Przecież to od Niego one zależą.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).