Setki ludzi twierdzą, że siostra Dulcissima, Ślązaczka w drodze na ołtarze, wyprosiła im nadzwyczajne łaski. Jedno z tych świadectw jest szczególne, bo związane z prośbą... 9-letniej dziewczynki.
Nie może mi odmówić
Kamila też wspomina tamte swoje modlitwy. – Pamiętam, że nie wywierałam presji na Dulcissimie, tylko jej mówiłam, że bardzo chciałabym mieć rodzeństwo. Jakby jej się zwierzałam – mówi. Zwrócenie się do Dulcissimy było dla Kamili czymś naturalnym także dlatego, że ta niezwykła siostra ocaliła nogę jej prababci Anieli. Prababcia miała wtedy mniej więcej tyle samo lat, co Kamila w czasie, kiedy wymodliła rodzeństwo.
– Było dla mnie oczywiste, że Dulcissima na pewno się u Boga wstawi za nami, skoro ona prababci Angelusi, jak do niej mówimy, pomogła w sytuacji, kiedy lekarze rozkładali ręce. Miałam do niej zaufanie. Dzieci myślą w sposób prosty: nie miałam cienia wątpliwości, że Dulcissima mi nie odmówi – wspomina.
Ciąża u Grażyny przebiegała prawidłowo. Kruczkom urodził się syn Karol Jan. Ma dzisiaj 9 lat i jest ministrantem w kościele w Brzeziu. Po tacie – artyście plastyku – Karol odziedziczył talent do malarstwa. Uważnie słucha wskazówek swojej siostry na temat techniki prowadzenia pędzla. Ostatnio namalował Jezusa, nawiązując do wizerunku „Ecce Homo”. Jest w tej namalowanej przez niego postaci jakaś trudna do opisania moc.
Wypadek w Rydułtowach
Czas opowiedzieć o najstarszej w rodzie Anieli Kampce, 93-letniej prababci Kamili i Karola. Ona jako jedyna w rodzinie poznała Dulcissimę osobiście za jej ziemskiego życia. Twierdzi, że zawdzięcza jej zdrowie. Było tak: około 9-letnia Aniela wracała z kolonii w Niemczech. Na stacji w Rydułtowach na dzieci czekała furmanka, ale nie wsiadła do niej, bo przyjechał też na rowerze jej stęskniony ojciec. Dziewczynka usadowiła się na rurce jego roweru i ruszyli. Niestety, zdarzył się wypadek.
– W Rydułtowach oba my sie z tatą przewrócili, bo jo noga między szprychy włożyła. Jo płakała: „Tato, wyciąg mi ta noga, bo jo byda bez nogi!” – wspomina wydarzenie sprzed ponad 80 lat. Z jej nogi został wyrwany wielki kawał mięśnia. Do ogromnej rany można było wsadzić pięść. Lekarze powiedzieli, że nie ma innego wyjścia niż amputacja. – Tata zaczon płakać i nie doł tej nogi uciąć – mówi Aniela.
Przez najbliższy rok Aniela nie chodziła do szkoły ze względu na ból. Nie mogła nawet włożyć buta. Ojciec nosił ją na barana do klasztoru na opatrunki. – Wiela było w klasztorze siostrów, tela płakało, jak widziały, jak mie tata niesie – wspomina. Do dziewczynki wychodziły zawsze s. Lazaria, która zmieniała opatrunki, i właśnie s. Dulcissima, nazywana przez mieszkańców Brzezia „Dulcyzmą”. – Dulcyzma głoskała mie po nodze i godała, że ni mom płakać, że ona bydzie sie za mie modlić i że jo z tego wyńda – mówi Aniela.
Dulcissima sama była wtedy bardzo ciężko chora, poruszała się o kulach. Objawy przypominały raka mózgu, ale były znacznie dziwniejsze. Gdy w modlitwie za kogoś się ofiarowała, pojawiały się nowe symptomy, jak w zupełnie innych chorobach. Dulcissima najczęściej ofiarowywała się za księży, ale nie tylko. Kiedy jeden z chłopców z Brzezia – Jan Darowski, późniejszy wybitny tłumacz literatury polskiej i angielskiej – stracił całkowicie wzrok i słuch wskutek powikłań po szkarlatynie, powiedziała jego mamie, że chciałaby oddać mu własne oko. Wkrótce chłopak odzyskał wzrok w jednym oku i słuch w jednym uchu, a Dulcissima oślepła zupełnie.
– Jo rzykałach za nia, a ona za mie. I tak mi sie noga zagoiła – 93-latka pokazuje wielką bliznę nad prawą kostką. Mówi, że wciąż się za Dulcissimę modli, ale teraz już o to, żeby została świętą. Sięga po stojący obok jej łóżka obrazek z Dulcissimą i składa na nim pocałunek. – Och, siostrzyczko, tyś mie wyleczyła! Dzięki ci z całego serca! – mówi. Cała rodzina, oprócz Adama, który teraz pracuje w Austrii, staje do zdjęcia obok babci Anieli. Swoją opowieść kończy Kamila. Wyjaśnia, że do Dulcissimy mieszkańcy Brzezia zwracają się automatycznie nawet z drobnymi problemami.
– Ja miałam jej obrazek nawet w piórniku. Prosiłam o pomoc od kwestii drobnych, jak sprawdziany w szkole, po wyproszenie u Boga narodzin Karola... Dzisiaj, zanim o coś ją poproszę, najpierw dziękuję za wszystko, co dla nas zrobiła. Traktujemy ją tak, jakby była między nami żywa – dodaje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.