Dziewczyny i bestie

Kobieta sama opisała swoją mękę. Końcówkę dopisał ktoś na jej prośbę. To najbardziej wstrząsające świadectwo tamtej epoki.

Reklama

Smok jak szczebel

W tym też czasie Perpetua miała nadprzyrodzone widzenie, po którym wiedziała, że czeka ją męczeństwo. Ujrzała wąską drabinę sięgającą nieba z umocowanymi po bokach mieczami, hakami i nożami, zaś u stóp drabiny leżał przerażający smok. Jako pierwszy podjął wspinaczkę katechista Satur. Gdy znalazł się u szczytu, zawołał: „Perpetuo, czekam na ciebie. Uważaj tylko, żeby cię ten smok nie ugryzł”. „Nie zrobi mi krzywdy w imię Jezusa Chrystusa” – odkrzyknęła dziewczyna. „I rzeczywiście. Smok, jakby się mnie bojąc, uniósł tylko lekko łeb spod drabiny. Ja przydeptałam mu ten łeb i stąpnęłam po nim, tak jakby to był pierwszy szczebel drabiny, i wspięłam się na górę” – opisała widzenie. Na górze ujrzała rozległy ogród, pełen tysięcznych tłumów w białych szatach. Pośrodku siedział wysoki człowiek w siwym pasterskim ubraniu i doił owce. Spojrzał na dziewczynę i powiedział: „Dobrze, że przyszłaś, dziecko”. „Przywołał mnie do siebie i dał mi kęs sera z tego, co udoił. Przyjęłam go w złożone ręce i spożyłam. Wszyscy zaś, którzy tam stali, powiedzieli: »Amen«”. W tym momencie Perpetua ocknęła się, wciąż jeszcze czując w ustach słodycz.

Scena ta odsłania ślady starożytnego rytu Komunii Świętej, pokazuje też, czym jest dla chrześcijanina Eucharystia: złączony z Chrystusem wyznawca Jemu zawdzięcza zwycięstwo. Odrzucone dzięki Niemu pokusy stają się szczeblem (łeb smoka) w drodze do nieba.

Dla samej Perpetuy widzenie było doświadczeniem podobnym do tego, które apostołowie przeżyli podczas przemienienia Jezusa na górze Tabor: wzmocnieniem przed nadchodzącą ostateczną próbą.

Czyściec

Kilka dni później podczas modlitwy Perpetua mimowolnie wymówiła imię „Dinokrates”. Był to jej brat, który zmarł w wieku siedmiu lat. Zrozumiała, że potrzebuje jej modlitwy. W nocy ujrzała go w widzeniu. Wychodził z ciemnego miejsca „bardzo rozpalony i spragniony, blady i zaniedbany”. Stał przy zbiorniku pełnym wody, ale nie mógł się napić, bo krawędź była dla niego za wysoka. „Brat mój cierpi” – uświadomiła sobie dziewczyna. Modliła się więc za niego dniem i nocą, aby – jak napisała – „został mi darowany”. Po pewnym czasie ujrzała Dinokratesa radosnego i odświeżonego, z łatwością pijącego wodę ze złotej czary pełnej wody. „Zrozumiałam, że został już uwolniony od kary” – ucieszyła się.

Relacja ta wskazuje na wczesnochrześcijańską świadomość istnienia czyśćca i możliwości niesienia ulgi duszom, które się w nim znajdują.

Pocałunek na koniec

Nadchodził dzień męczeństwa. Felicyta, służąca Perpetuy, dopiero co urodziła dziecko. O szybkie rozwiązanie modlili się więzienni towarzysze – prosiła ich o wstawiennictwo, chciała umrzeć z nimi, a dopóki była w ciąży, nie można było przeprowadzić egzekucji. Gdy rodziła, strażnik szydził: „Jeżeli teraz tak cierpisz, to co zrobisz, kiedy będziesz rzucona zwierzętom”. Odpowiedziała mu: „Teraz ja cierpię to, co cierpię; tam zaś będzie we mnie cierpiał ktoś inny za mnie, ponieważ i ja będę cierpiała za niego”. Urodziła dziewczynkę, którą wzięła na wychowanie jedna z sióstr.

Do ostatniej walki stanęła więc cała szóstka. „Radośnie udawali się z więzienia do amfiteatru, jakby szli do nieba” – zapisał nieznany z imienia chrześcijanin. „Czyniąc to, wypełniam niejako życzenie lub raczej testament samej przeświętej Perpetuy” – zaznaczył. Z jego relacji wiemy, co wydarzyło się 17 marca 203 r. w kartagińskim teatrze. Perpetua, Felicyta i ich towarzysze, ciężko poranieni przez zwierzęta, na żądanie nienasyconej widowni przeszli na miejsce, w którym mieli zostać dobici. Tam ucałowali się nawzajem, po czym każdego z nich przeszył miecz gladiatora.

Nie do odparcia

Wszyscy dotarli na szczyt drabiny. To za ich czasów pisarz Tertulian sformułował słynne zdanie: „Krew męczenników posiewem chrześcijan”. Rzeczywiście, chrześcijaństwo pierwszych wieków wzrastało jak trawa z gleby obficie skropionej deszczem. Świadectwo takiej wiary, która nie cofa się nawet przed bestialsko zadaną śmiercią, było nie do odparcia. Nie złoży go żaden pozer i żaden aktor. Nic dziwnego, że od samego początku męczeństwo w Kościele uważano za najwyższą formę naśladowania Chrystusa. Bez szczególnej łaski Bożej nie byłoby to możliwe – stąd nadzwyczajne wsparcie duchowe, które otrzymała Perpetua i które odebrało wielu innych męczenników, aż po czasy współczesne. Potwierdzają to liczne świadectwa, wśród nich Passio Perpetuae et Felicitatis, będące dokumentem wyjątkowym.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7