W Kościele jest możliwa taka relacja, jaką stworzyli zmarły 20 lat temu Jerzy Turowicz i Karol Wojtyła – arcybiskup, kardynał, papież. Szczera do bólu w sporze o sprawy ważne, a mimo to wolna od oskarżania drugiej strony o złą wolę.
Archiwum J.Hartwig i A.Miedzyrzeckiego /East News
Jerzy Turowicz i Jan Paweł II. Zdjęcie zrobione w Watykanie w maju 1985 roku.
W styczniu mija 20 lat od śmierci redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Mimo upływu czasu ciągle imponuje korespondencja Jerzego Turowicza z Karolem Wojtyłą. Nie jest to wymiana kurtuazyjnych uprzejmości, nie są to też urzędowe napomnienia. To zapis szczerej rozmowy dwóch ludzi Kościoła, momentami krytycznych wobec siebie nawzajem.
Można? Można
O zmarłym 20 lat temu redaktorze naczelnym „Tygodnika Powszechnego” napisano już chyba wszystko. Przy czym „wszystko” w dzisiejszych czasach oznacza zazwyczaj wyczerpanie argumentów z dwóch stron barykady: zdecydowani przeciwnicy przedstawili już wszelkie dowody na „niekatolickość” prowadzonego przez niego pisma, z kolei wyznawcy uznają wszelkie próby krytycznego spojrzenia za atak na stworzoną przez nich legendę. A że spór o „Tygodnik Powszechny” – jak o każde pismo katolickie – nakładał się zawsze na spór o Kościół w ogóle, żadna ze stron nie dopuszczała (i chyba nie dopuszcza do dziś) jakiegokolwiek niuansowania. Za stanie „pośrodku” sporu można zostać obwołanym „symetrystą”, co stało się obecnie nową modą w publicystyce.
Wszystkim tym dzisiejszym ograniczeniom debaty publicznej, w której są tylko „nasi” i „oni”, całkowicie wymyka się historia relacji między śp. Jerzym Turowiczem a św. Janem Pawłem II. To nie tylko historia głębokiej, autentycznej przyjaźni, ale również autentycznego sporu o Kościół. Choć należałoby to raczej nazwać historią wspólnej troski o Kościół, w której oprócz punktów stycznych są także zasadnicze rozbieżności. Te drugie jednak w żaden sposób nie podważają ani samej przyjaźni, ani przekonania, że drugiej stronie naprawdę zależy na dobru Kościoła – dobru rozumianemu tu nie jako dobro instytucji, ale jako czytelność i wiarygodność misji ewangelizacji, która jest jego zadaniem.
Czytając dziś korespondencję Turowicz–Wojtyła, Wojtyła–Turowicz, ze zdumieniem odkrywamy, że w Kościele jest możliwa taka relacja na linii urząd–charyzmat, czy w tym przypadku raczej szerzej: przełożony–podwładny, pasterz–wierny. Temperatura sporu w tych listach była momentami gorąca, a mimo to arcybiskup, kardynał, a później papież Wojtyła nie tylko nigdy nie odciął się od TP, nawet wtedy, gdy zarzucił mu wprost niewystarczającą troskę o Kościół w Polsce, ale wręcz bronił go w czasie, gdy inni wydali już wyrok. Przytaczając fragmenty tych listów, nie rezygnujemy z własnej oceny drogi, jaką TP przechodził w tamtych czasach i jaką przechodzi dzisiaj. Tak jak sami wystawiamy się co tydzień na ocenę, zajmując stanowisko w poszczególnych sprawach, tak samo reagujemy na treści pojawiające się u innych. Przypominamy jednak korespondencję dwóch krakowskich przyjaciół, bo jest ona jak plaster miodu na dzisiejsze napięcia wywołane „rozbieżnością stanowisk” w Kościele.
Zderzenie z soborem
W 2006 roku sami zainteresowani, czyli redakcja „Tygodnika Powszechnego”, opublikowali specjalny dodatek pt. „Miłość, dialog, spór”, w którym zamieścili wybrane listy z trwającej prawie pół wieku korespondencji. Uwagę zwracają zwłaszcza listy, które pokazują, że biskup i arcybiskup Wojtyła spierał się z „Tygodnikiem” o sposób, w jaki należy relacjonować przebieg soboru i wprowadzane później reformy posoborowe. W największym uproszczeniu można z tych listów wysnuć wniosek, że Wojtyła chciał, by TP kładł większy nacisk na formację, którą nazywał inicjacją, a nie na informację, czego z kolei bronił Turowicz (nie zaniedbując przecież samych tekstów formacyjnych).
Listy te pokazują pewne spięcie między podejściem duszpasterskim i dziennikarskim. Krótko mówiąc, jeśli jakaś informacja – np. o kryzysie w Kościele, jaki ujawnił się wraz z przemianami soborowymi – ma zaszkodzić formacji, lepiej z tej informacji zrezygnować. Takie stanowisko reprezentował kard. Wojtyła: „»Tygodnik Powszechny« posiada w swoim dorobku szereg cennych publikacji, stara się także tłumaczyć treści wiary współczesnemu człowiekowi we współczesnym języku. To wszystko jest bardzo cenne. Mimo wszystko jednakże nie znajdujemy w nim takiego ładunku autentycznej inicjacji, jak to miało miejsce dawniej. Nie sposób zaś inicjacji zastąpić informacją. Pewnie, że w jakiejś mierze informacja o tym, co dzieje się w Kościele, służy również zrozumieniu sensu odnowy soborowej. Informacja taka orientuje nas w różnych kierunkach i możliwościach realizacji Soboru. Jednakże to nie wystarcza” – pisał w 1969 roku.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.