Łączy nas nauka

O zmianach klimatu, dyplomatycznej ewangelizacji i o małych zwycięstwach na wielkim międzynarodowym forum mówi abp Bernardito Auza.

Reklama

Jacek Dziedzina: Ksiądz Arcybiskup wierzy w globalne ocieplenie?

Abp Bernardito Auza: Większość zwolenników tej teorii używa bezpieczniejszego określenia – zmiany klimatyczne – bo wtedy „w razie czego” mogą mówić równie dobrze o ochłodzeniu klimatu. (śmiech) A mówiąc serio – badania naukowców potwierdzają, że mamy do czynienia ze wzrostem temperatury na Ziemi. Ostatni raport IPCC (Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu) również potwierdza, że ocieplenie klimatu jest faktem.

Naukowcy jednak nie są jednomyślni co do tego, na ile jest to skutek również działalności człowieka.

Narody Zjednoczone są raczej jednomyślne w tej kwestii, choć jeśli są jakieś pytania, to dotyczą one skali wpływu działalności człowieka: czy jest to wpływ znaczący, czy mały. Dla Kościoła katolickiego to sprawa drugorzędna – dla nas ochrona planety i troska o nią to jedne z najważniejszych moralnych zobowiązań, to jest biblijnie i teologicznie uzasadnione. Niezależnie od tego, czy chodzi o globalne ocieplenie, czy oziębienie. Stworzenie jest darem, jaki otrzymaliśmy od Boga. ONZ nie jest Kościołem, więc nie musi bazować na Biblii, dlatego wspólną platformą, na której możemy się spotkać, jest nauka. Mając do dyspozycji naukę, należy szukać tego, co wspólnota międzynarodowa może razem zrobić dla kondycji środowiska naturalnego.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że globalne ocieplenie stało się w ONZ czymś w rodzaju nowej religii z niepodważalnym dogmatem. Na zmiany klimatu wpływa tak wiele czynników, że skupienie się wyłącznie na działalności człowieka wydaje się mało naukowe.

Myślę, że istnieje powszechna zgoda co do tego, o czym mówią naukowcy. Oczywiście oni nie uważają, że powiedzieli już wszystko w sprawie ocieplenia klimatu. Ale ostatni raport IPCC bazuje na 6 tys. badań i jest swego rodzaju podsumowaniem całej dotychczasowej wiedzy o globalnym ociepleniu.

Parę lat temu głośno było o korespondencji brytyjskich naukowców, z której miało wynikać, że manipulowano wynikami badań w taki sposób, by utrzymać teorię o globalnym ociepleniu.

Tak, pamiętam, to był jeden z bardziej krytycznych momentów dla świata nauki. Ważne jest jednak nie tylko to, co mówi korespondencja paru brytyjskich naukowców, ale co mówi cały świat nauki oraz raporty IPCC.

Trudno zaufać w pełni promotorom tej teorii. Maurice Strong, doradca byłego sekretarza generalnego ONZ Kofiego Annana, uważał, że dla ratowania Ziemi należy zniszczyć cywilizację przemysłową. To on organizował słynny oenzetowski Szczyt Ziemi w 1992 r.

Warto czytać te wypowiedzi w całości. Pamiętam, że po ogłoszeniu encykliki Laudato si’ podczas wielkiej konferencji poświęconej zmianom klimatu jeden z przedstawicieli polskiego rządu podszedł do mnie i powiedział: „Nie jesteśmy zbyt szczęśliwi z powodu tej encykliki, bo wynika z niej, że papież Franciszek nie lubi węgla”. (śmiech)

A nie jest tak, że ten dokument jest wyraźnie „antywęglowy”?

Zdaję sobie sprawę z tego, jak ważny jest węgiel dla waszego bezpieczeństwa energetycznego i dla gospodarki. Polska nie może z dnia na dzień pozbyć się energii węglowej, trzeba uwzględnić kontekst społeczny, więc rozumiem, że to nie jest łatwe zadanie dla rządu. Jednocześnie cała społeczność międzynarodowa ma świadomość, że musimy mieć ambicję i wolę polityczną, by wprowadzić w życie programy ograniczające globalne ocieplenie. Wszyscy są wezwani, by podnieść swój wkład w walkę ze zmianami klimatu.

Ale sporo w tym „zaangażowaniu” hipokryzji – Niemcy na COP24 wystawili zielony pawilon, tuż przed szczytem ogłosili, że zamknęli ostatnią kopalnię węgla kamiennego, ale będą ten surowiec importować… z Chin. W ten sposób będą one emitować jeszcze więcej CO2. Równolegle Niemcy budują nową kopalnię węgla brunatnego, która emituje jeszcze więcej zanieczyszczeń. Czy nie poruszamy się w świecie jakiegoś wielkiego światowego przekrętu?

Cóż, są kraje, które w tym procesie są bardziej lub mniej uczciwe. Kraje ubogie ponoszą największe koszty globalnego ocieplenia. Kraje rozwijające się mówią do rozwiniętych: wy już osiągnęliście wysoki poziom rozwoju przemysłowego, zanieczyszczając Ziemię, a my jesteśmy na drodze do tego poziomu życia, chcemy się rozwijać, więc dlaczego mamy ponosić koszty ograniczania tego, w czym jeszcze nie mieliśmy udziału? Takie konferencje jak COP24 to też eventy, na których każdy chce się zaprezentować jak święty w tych tematach.

W jednym z wywiadów powiedział Ksiądz Arcybiskup, że ONZ jest ziemią ewangelizacji. Co to oznacza w praktyce dla watykańskiego dyplomaty?

Wszystko, co proponujemy w ONZ, jest osadzone w tym, w co Kościół wierzy i jak rozumie osobę, godność człowieka i jego prawa.

Cytujecie tam Biblię, dokumenty Kościoła?

Ja cytuję papieża, który przecież mówi językiem Biblii, więc pośrednio cytujemy Pismo Święte. Kiedy nie cytujemy Biblii w naszej argumentacji, jesteśmy bardziej skuteczni, bo nasze stanowisko jest wtedy osadzone w tym, co wszyscy mogą przyjąć. Katolicy w szczególności mają zdolność posługiwania się argumentami racjonalnymi.

Ekscelencja mówił, że dla Stolicy Apostolskiej dyplomacja jest zawsze środkiem do szerzenia wiary i jej obrony. Argumenty racjonalne tu wystarczą?

Przywilej naszej wiary polega na tym, że jest też racjonalna. Na przykład w mówieniu o godności człowieka. Nie mówimy wprost w ONZ, że wierzymy, iż każdy człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boże, bo dla wielu mogłoby to być szokiem.

Skoro to ma być ewangelizacja, to trudno nie przyznać w pewnym momencie, skąd czerpiemy przekonanie o godności…

Nie kryjemy, że nasze przekonanie jest oparte na wierze, ale przywilej argumentacji opartej na rozumie jest taki, że innym łatwiej przyjąć argumenty na przykład za prawem do życia każdego człowieka. To ważne zwłaszcza w dyskusjach wokół aborcji czy eutanazji.

Stały obserwator Stolicy Apostolskiej ma wpływ na dokumenty ONZ?

Stolica Apostolska nie jest pełnoprawnym członkiem ONZ, więc jej przedstawiciel nie może głosować. Ale uczestniczymy w dyskusjach dotyczących dokumentów ONZ. Zwłaszcza tam, gdzie jesteśmy stroną jakiegoś porozumienia. Natomiast jeśli nie jesteśmy stroną konwencji, nasz wpływ jest ograniczony. Na przykład Stolica Apostolska nie jest stroną Ramowej konwencji Narodów Zjednoczonych ws. zmian klimatu (UNFCCC), więc na COP24 nie mamy takiego wpływu na pertraktacje, jak przy negocjowaniu globalnego porozumienia ws. migracji, kiedy dyskutowaliśmy na pełnych prawach.

Stolica Apostolska nie może być pełnoprawnym członkiem ONZ?

Kiedyś zapytano nas, czy chcemy uzyskać takie członkostwo. Św. Jan Paweł II w 2003 r. podjął decyzję, że powinniśmy pozostać tylko stałym obserwatorem, żeby zachować neutralność, bo większość rezolucji i dokumentów ma charakter polityczny. Proszę sobie wyobrazić, co by się działo, gdyby głosowano np. nad rezolucją dotyczącą stosunków palestyńsko-izraelskich, a Stolica Apostolska poparłaby jedną ze stron…

Krytycy ONZ mówią, że organizacja ta nie ma już racji bytu ze względu na niemoc sprawczą w kluczowych sprawach – nie jest w stanie ani zapobiec wojnom, ani zakończyć trwających konfliktów i zapobiec katastrofom humanitarnym.

ONZ ma wiele trudności w działaniu, ale nie ze względu na naturę tej organizacji, tylko z powodu jej struktury. Ale nawet jeśli wiele państw nie jest przekonanych co do skuteczności ONZ, to ciągle jest to rodzina narodów – a w rodzinie mocniejsi powinni bardziej troszczyć się o słabszych członków. Problemem jest struktura Rady Bezpieczeństwa. Jeśli jeden ze stałych członków z prawem weta się z czymś nie zgadza, może zablokować wszelkie działania i rezolucje. Są sytuacje, jak wojna domowa w Jemenie, gdy sąsiedzi, zamiast być rozjemcami, są tak naprawdę stronami zaangażowanymi w tę wojnę.

Jeśli ONZ jest w czymś skuteczna, to w promocji i narzucaniu lewicowych ideologii.

To ten obszar, który papież Franciszek nazwał nową kolonizacją. Można jednak powiedzieć, że nastąpił tu pewien postęp w stosunku do 1995 r., kiedy w Pekinie odbyła się konferencja poświęcona kobietom i tzw. prawom reprodukcyjnym. Jeśli porównamy radykalny język z tamtego czasu z używanym obecnie, zauważymy różnicę. Wtedy UE naciskała, by aborcję uznać za jedno z podstawowych praw człowieka. Używano bardzo kontrowersyjnego sformułowania „prawa reprodukcyjne”. W 2017 r., gdy powstawała rezolucja o pomocy humanitarnej, pierwotnie była mowa o tzw. minimalnym pakiecie usług. A ten pakiet miał obejmować m.in. dostęp do aborcji. O te zapisy toczyła się walka w czasie negocjacji. Wszyscy wiedzieli, że my będziemy przeciwko, w tym akurat wspierały nas USA, tekst był renegocjowany i termin „minimalny pakiet” został usunięty. Udało się więc zrobić coś, co wydawało się prawie niemożliwe.

Abp Bernardito Auza pochodzi z Filipin, jest absolwentem rzymskiego Angelicum (licencjat z prawa kanonicznego i doktorat z teologii) oraz Papieskiej Akademii Kościelnej przygotowującej do służby dyplomatycznej. Pracował m.in. na Madagaskarze, w Bułgarii, a w 2008 r. Benedykt XVI mianował go nuncjuszem apostolskim na Haiti. Od lipca 2014 r. jest stałym obserwatorem Stolicy Apostolskiej przy Organizacji narodów zjednoczonych.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama