Czas uświadomić sobie, że niszczenie środowiska i rabunkowa eksploatacja zasobów ziemi ma wymiar moralny.
Co mają wspólnego mycie zębów, robienie zakupów i palenie w piecu? Pozornie nic, ale niewłaściwie wykonywane mogą niszczyć zasoby ziemi i zagrażać ludzkiemu życiu. Jeśli nie zakręcamy wody przez kilka minut szczotkowania zębów, marnujemy ją, a w innych częściach świata ludzie umierają z powodu jej braku. Gdy kupujemy za dużo żywności i nadmiar wyrzucamy, to istnieje niebezpieczeństwo, że jej na świecie zabraknie. Jeśli ogrzewamy dom, spalając toksyczne odpady, to trujemy siebie i sąsiadów, przyczyniając się nawet do ich śmierci. Dlatego ochrona środowiska i zasobów ziemi ma wymiar moralny. O tym dyskutowali naukowcy z Polski i Europy podczas konferencji „Creatio continua”. Zorganizowały ją Uniwersytet Papieski Jana Pawła II oraz Światowy Ruch Katolików na rzecz Środowiska.
Podejrzana ekologia
Za sprawą ruchów, dla których ekologia jest ideologią, a czasem przybiera formy swego rodzaju religii, pojęcie to dla wielu ma negatywne konotacje. Tym bardziej że ruchy ekologiczne najczęściej mają lewicowe barwy polityczne. Organizują np. ogólnoświatową akcję w obronie pszczół, ale nie przeszkadza im aborcja, bo sprzeciw wobec zabijania dzieci przed urodzeniem jest postrzegany jako wartość konserwatywna. W tej ideologii nawet strach na wróble mógłby zostać uznany za nieekologiczny, bo przecież w naturze nie występuje, tylko jest dziełem człowieka, który zresztą nie jest obiektem ochrony tych skrajnych ruchów. Takie ujęcie ochrony środowiska należy zdecydowane odrzucić.
Z drugiej strony są skrajne środowiska, które uważają, że mogą z przyrodą zrobić wszystko i nic ich nie ogranicza. Powołują się na słowa Boga z Księgi Rodzaju: „Czyńcie sobie ziemię poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi”. Sformułowania „Czyńcie sobie ziemię poddaną” i „panowanie” interpretują jako prawo do robienia ze środowiskiem wszystkiego, co się człowiekowi podoba. Taka postawa nie jest właściwym odczytaniem słów Boga.
Temperatura rośnie
Wzrost temperatury na ziemi jest poza dyskusją. Pokazują to pomiary. Spory dotyczą tego, kto jest za to odpowiedzialny – człowiek czy natura. Dominuje pogląd, że jest to wynik działalności ludzi, głównie nadmiernej emisji tzw. gazów cieplarnianych (przede wszystkim CO2), która jest efektem produkcji przemysłowej. Strona przeciwna wskazuje na działanie m.in. słońca i wulkanów. Nie rozstrzygając tego sporu, można powiedzieć, że na działanie natury człowiek ma ograniczony wpływ, natomiast na niszczenie ziemi – zasadniczy, dlatego powinniśmy uświadomić sobie zagrożenia, które sami powodujemy. Problem dotyczy dwóch płaszczyzn: niszczenia środowiska naturalnego i eksploatacji zasobów planety.
Jest rzeczą bezsporną, że działalność człowieka przyczynia się do niszczenia środowiska. Przykładem może tu być Górny Śląsk, najbardziej zanieczyszczony region na świecie. Ks. dr Witold Kania podał podczas konferencji szokujące dane. W okresie PRL na 519 zakładów, których produkcja była szkodliwa dla środowiska, ponad 200 znajdowało się na Górnym Śląsku. Po ich działalności do dziś pozostały w środowisku różnego rodzaju szkodliwe związki chemiczne, na których usunięcie potrzeba wielu milionów złotych. W trawie są metale ciężkie – związki cynku mogą w niej przeleżeć nawet 500 lat. Wydobycie węgla spowodowało zapadanie się ziemi i niszczenie domów. W wyniku tego zjawiska np. w Rudzie Śląskiej z powierzchni ziemi zniknęła połowa starych budynków, a rzeki zalały część obszarów. Normy dotyczące smogu są przekroczone o 500 procent.
Zła ekonomia
Pomiary pokazują, że przy obecnej dynamice ok. 2100 r. temperatura wzrośnie o 2 stopnie Celsjusza, co spowoduje klęskę suszy i głód, a dalsze ocieplanie doprowadzi do całkowitego zniszczenia ziemi. Konieczne jest podjęcie działań, które zahamują to zjawisko. Stąd szczyty klimatyczne, jak ten, który w grudniu odbędzie się w Katowicach, gdzie przedstawiciele niemalże wszystkich państw świata będą uzgadniać działania służące zahamowaniu ocieplania ziemi.
Źródło problemu leży jednak we współczesnym modelu ekonomicznym. Bez jego zmiany ratowanie ziemi będzie nieskuteczne. Brytyjski polityk Maurice Baron Glasman stwierdził podczas krakowskiej konferencji, że kapitalizm, zakładający jak największy zysk w jak najkrótszym czasie, prowadzi do traktowania środowiska i człowieka jak dóbr ekonomicznych, a w konsekwencji – do niszczenia natury i zasobów ziemi.
Obie te płaszczyzny są ze sobą ściśle powiązane. Rabunkowe wycinanie lasów, np. w Puszczy Amazońskiej, prowadzi do zaburzeń gospodarki wodnej i pustynnienia terenów. Drzewa absorbują CO2, a ich brak powoduje, że gaz ten trafia do atmosfery.
Konsumpcyjny styl życia wiedzie do nadmiernej eksploatacji środowiska. Co roku szacuje się, jaką część zasobów ziemi mogą zużyć ludzie w ciągu 12 miesięcy. Tegoroczny limit wyczerpaliśmy w ciągu 9 miesięcy, a przez pozostałe 3 korzystamy z zasobów na przyszłe lata. Przewodniczący Ruchu Ekologicznego św. Franciszka z Asyżu o. Stanisław Jaromi OFM Conv zwrócił uwagę, że oznacza to, iż bogaci, których stać na zakup produktów, żyją kosztem biednych. Jest jeszcze gorzej, gdy te zasoby są marnowane, jak np. w Wielkiej Brytanii, gdzie połowa warzyw i owoców trafia na śmietnik, bo nie spełnia standardów estetycznych. Odpowiedzią na to jest zrównoważony rozwój, czyli takie zaspokajanie potrzeb obecnego pokolenia, aby nie zmniejszać szans zaspokojenia potrzeb przyszłych.
Dar Boga
Kościół katolicki angażuje się w ochronę środowiska, traktując ziemię jako dar od Boga. Ocenia też działania wobec natury z perspektywy moralnej. Wyrazem tego jest encyklika Franciszka Laudato si’, która zawiera nauczanie Kościoła na temat ekologii. Dokument ten jest jakby podsumowaniem i rozwinięciem dotychczasowego nauczania o stworzeniu Jana Pawła II, który krytykował wtedy dewastację natury przez człowieka. Także Benedykt XVI upominał się o ochronę środowiska naturalnego, np. zwracając uwagę na to, że ziemia jest darem powierzonym nam przez Boga, więc trzeba odpowiedzialnie jej używać, respektując przy tym etyczny wymiar natury człowieka.
Ojciec prof. Marek Fijałkowski OFM Conv stwierdził w czasie konferencji, że niszczenie środowiska wynika z kryzysu moralnego, i wezwał do zrobienia rachunku sumienia z tego, jak szkodzimy środowisku, a przez to ludziom. Wskazał, że Franciszek, wzywając za papieżem Polakiem do „ekologicznego nawrócenia”, podkreśla, iż jego celem powinna być postawa wdzięczności, bezinteresowności, wyrzeczenia.
Droga zbawienia
Okazuje się, że ekologia może mieć także wymiar mistyczny. Takie ujęcie zaprezentował w Krakowie brytyjski teolog prof. John Milbank. Według niego z problemów, w jakich znalazł się współczesny świat, może nas wydobyć tylko Bóg, nie powinniśmy poddawać się rytmowi natury.
Aktualne stanowisko Stolicy Apostolskiej na temat ochrony środowiska przedstawił o. prof. Joshtrom Isaac Kureethadam z watykańskiej Dykasterii ds. Integralnego Rozwoju Człowieka. Wyszedł on od pojęcia oikonomia, co oznacza ekonomię rozumianą jako troska o wspólny dom. Tymczasem współczesny kapitalistyczny paradygmat ekonomiczny niszczy nasz wspólny dom, dążąc do maksymalizacji zysku kosztem człowieka i natury. W takiej sytuacji odpowiedzią jest traktowanie ekonomii jako powołania, które pozwala mądrze zarządzać dobrami powierzonymi nam przez Stwórcę. Stworzenie jest trwałym projektem Boga, a człowiek powinien brać w tym dziele udział. Naszą misją jest bycie „ogrodnikami” u Boga.
Troska o wspólny dom wymaga od nas także troski o najsłabszych. Tak jak Bóg opiekuje się nami, tak my powinniśmy opiekować się stworzeniem. Jest to kwestia natury moralnej. – W dniu sądu ostatecznego będziemy musieli zdać Bogu sprawę z tego, jak wywiązywaliśmy się z obowiązku odpowiedzialności za wspólny dom – podkreślił o. prof. Kureethadam.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Młodzi są najszybciej laicyzującą się grupą społeczną w Polsce.
Ojciec Święty w czasie tej podróży dzwonił, by zapewnić o swojej obecności i modlitwie.
28 grudnia Kościół obchodzi święto dzieci betlejemskich pomordowanych na rozkaz Heroda.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.