O rozstaniach, tych ostatecznych, i o przyszłości eschatologicznej, która jest dla żywych zagadką, opowiadał w Słupsku ks. prof. Jan Perszon.
Śmierć oswojona
Śmierć prawdziwie ludzka to śmierć wolna, taka, na którą człowiek się zgadza. Bez wmawiania mu, ile jeszcze będzie żył. – „Mamo, ty teraz umierasz” – takie słowa się konającemu należą. Czy potrwa to tydzień, czy dwa, tego nie wiemy, ale to mu się należy. Żeby mógł wziąć swoją śmierć we własne ręce i stanąć przed Bogiem nie ze strachu, nie przez pomyłkę, wyrywając się – podpowiada kapłan.
Śmierć oswaja się przez jej planowanie. Tej niezwykłej reżyserii uczyła średniowieczna ars moriendi, sztuka umierania. Pielęgnowały ten kunszt poezja i pieśń baroku, klasztory. Stąd, za pośrednictwem szlachty i mieszczan, dotarła do ludu. – Choćby stosowany od XIII wieku obyczaj, że gdy ktoś kona, należy uderzyć w dzwon i zwołać ludzi do jego łoża – to zakonny zwyczaj z V wieku – wyjaśniał badacz kultury.
Choć śmierć bywa cicha, pogrzeb nie powinien przejść bez echa. Do udziału w tej uroczystości ma prawo cała społeczność. Kaszubi rozumieli, że dramat śmieci rozgrywa się na trzech płaszczyznach. Pierwszą jest obszar umierającego, który ma obowiązek nie umierać byle jak, ale naśladować Chrystusa konającego na krzyżu, czyli oddawać swoje życie Ojcu, ofiarowując cierpienie i agonię za grzechy.
Drugi krąg to Kościół domowy: współmałżonek, rodzice, dzieci, rodzina gromadzący się przy konającym nie na płaczu, krzykach, lecz na modlitwie. Taki jest ideał, o którym pisały XIX-wieczne modlitewniki. Do tego kręgu zaliczają się także sąsiedzi. Dołączenie do domowego czuwania przy zmarłym nie było naruszeniem prywatności.
Trzeci krąg to świat duchowy: Bóg, święci, aniołowie, dusze czyśćcowe, ale też duchy nieczyste. – Szatan też jest obecny przy łóżku konającego. Rozgrywa się ostatnia walka. W tej walce można przegrać, nawet będąc pobożnym, pojednanym z Bogiem, ponieważ człowiek wciąż jeszcze może zwątpić w Boże miłosierdzie – przestrzegał profesor teologii. – Pokusa rozpaczy grozi każdemu. Dlatego przy zmarłym należy się modlić, używać wody święconej do odganiania szatana, postawić zmarłemu przed oczy krzyż, obraz z wizerunkiem Chrystusa czy świętego – żeby on tę ostatnią walkę wygrał.
Wizyta u krawca
Kiedy się ciężko umiera? Ból mogą uśmierzyć leki. Gorzej, gdy człowiek rozstaje się z życiem niepogodzony z ludźmi i Bogiem. Kluczowe jest uregulowanie długów, pogodzenie się z nieprzyjaciółmi. Trzeba ich wezwać, by umierający mógł powiedzieć „przebacz mi, bo idę do Boga”. Sztuka umierania to wypełnienie wszystkich detali: pojednanie z Bogiem, spowiedź, wiatyk, sakrament namaszczenia, odpuszczenie winowajcom, błogosławieństwo, którego umierający udziela potomnym. – Spotkałem kilka przypadków, w których prośba konającego ojca do syna pijaka, by rzucił alkohol, została wysłuchana – mówił ks. Perszon o mocy więzi rodzinnych.
Są różne tradycje dotyczące usuwania ciała nieboszczyka. W niektórych kulturach zwłoki sadzano na krzesło, w innych wrzucano do rzeki, zakopywano, palono czy – jak u Aborygenów – rozkładano na krzakach na pożarcie ptactwu i szakalom. Chrześcijanie przygotowują swoich zmarłych w sposób wyrażający wiarę w życie po śmierci. Higiena pośmiertna symbolizuje przygotowanie na najważniejsze spotkanie człowieka: z Bogiem. Stąd odświętny strój, który ma wyrażać godność człowieka. W poprzednich pokoleniach był to ubiór wybierany nawet wcześniej przez człowieka przygotowującego się na śmierć, odłożony na czarną godzinę w szafie. Ks. Perszon, który wysłuchał niezwykłych opowieści wiekowych Kaszubów, przestrzegał przed niby-strojem, który raczej obleka niż odziewa zmarłego. Przeciwnie, radził, by pójść do krawca, jeśli ubranie zmarłego okazuje się za luźne lub zbyt ciasne.
Pusta noc
Śmierć nie musi osłabiać społeczności. Przeciwnie, piękne obrzędy związane z pochówkiem umacniają ją. Przykładem tego jest kaszubska „pusta noc”, czyli wieczór przed pogrzebem zmarłego.
Pustonocna tradycja ukazuje piękno religijności męskiej. To mężczyźni – rodzina, sąsiedzi i okoliczni śpiewacy – zbierali się trzeciej nocy przy zmarłym, by towarzyszyć mu śpiewem. Gdy pozostali, którzy pożegnali się z nim poprzez modlitwę i dotknięcie dłoni, rozchodzili się wieczorem do domów, śpiewacy tworzyli dwa chóry i gromko śpiewali. – Gdy krzyczysz te psalmy, pieśni pokutne o grzechu, odkupieniu, mocy Chrystusowej męki, gdy wchodzisz w ten tekst, to przychodzi pokój. Gdy wyśpiewasz swój ból nie przez jedną pieśń, ale przez sześć godzin, i wiesz, że nie jesteś w tym sam, bo towarzyszy ci kilkadziesiąt innych osób, to przychodzi pociecha, zgoda – mówi ks. Perszon o ludowych sposobach na rozpacz i depresję. Dlatego przestrzegał przed pospiesznym traktowaniem pochówku. – Czy chcemy się pozbyć trupa, czy też uczestniczyć w misterium paschalnym bliskiej nam osoby?
Gdy pierwszy śpiewak odmówił ostatnią pustonocną modlitwę, kropił zwłoki wodą święconą i zamykał trumnę. Wówczas kondukt ruszał do kościoła. Po pogrzebie natomiast wracano do tego samego domu na stypę. Osierocona rodzina nie pozostawała sama. Teraz wspominano zmarłego, biesiadowano. W restauracji, gdzie obecnie najczęściej odbywają się stypy, brakuje takiego rodzinnego klimatu.
Szybko i tanio
Z cywilizacją przyszedł błyskawiczny zanik dawnych obrzędów. Ma być szybko, tanio, praktycznie i w wykonaniu specjalistów. Dlatego z krajobrazu Kaszub znikają pustonocne obrzędy, nielicznych żyjących śpiewaków mało kto woła do konającego. Za dekadę, dwie nowa generacja nie będzie miała pojęcia o wielowiekowej wspólnotowej tradycji. Żeby ją upamiętnić, Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie wydało śpiewnik „Pieśni pustej nocy” (po raz pierwszy z nutami oraz płytą) w wykonaniu Scholi Cantorum Akademii Muzycznej w Gdańsku i Chóru Kameralnego Discantus.
Zresztą nie potrzeba książeczek, by zwyczajem dawnych Kaszubów w wieczorny pacierz wplatać prośbę o dobrą śmierć. – Gdybyśmy tak się modlili, to Pan Bóg by nam dał nie wielką trwogę, nie kurczowe trzymanie się resztek życia czy pretensje do lekarzy, że nic nie mogą… Dałby nam piękną ludzką śmierć – podsumował ks. Perszon.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).