Gdyby nie to uderzenie, upokorzenie, nie miałbym tak osobistej relacji z Bogiem. Nie ja jestem tu najważniejszy.
Nie ma innej drogi? Tylko odrzucenie?
– Jasne, można zakrzyknąć: mam lepszą drogę do Pana Boga niż Jezus Chrystus! Bez osamotnienia, cierpienia, bólu. Coś mi to przypomina. Modlitwa w Ogrójcu. Tak straszna, że aż do krwi. Może w sercu Jezusa tryskała ogromna chęć życia? Nie wiem. Wiem, jak potwornie się zmagał, by przyjąć wolę Ojca. A co było tą wolą? Krzyż. I tu już rozmijamy się z naszą pobożnością. Nawet sam zakochany w Mistrzu Piotr kręci głową: Niech Cię Bóg broni, nigdy to na Ciebie nie przyjdzie. I co słyszy? Zejdź mi, diable, z oczu! Myślisz o tym, co ludzkie, chcesz uciec od krzyża, jak każdy. A to w krzyżu jest zbawienie. To nie była przyjemna pogawędka.
A jak tu nie uciekać od swojego grzechu?
– A jak święty Paweł mógł powiedzieć, że Bóg uczynił Jezusa... grzechem? „Bóg dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu”, a człowiek chciałby udawać przed Bogiem pobożnego, chciałby Mu udowodnić, że nie jest taki zły. I wypowiada słowa, które prowadzą wprost do ateizmu: Chrystus za mnie nie musiał umrzeć. Krzyż to nie jest prawda o mnie
Nie mam się z czego spowiadać...
– Właśnie! A Bóg sam staje się twoim grzechem i idzie na śmierć. Nie ucieka. Wchodzi nawet w stan opuszczenia przez Ojca.
A Ojciec nie ucieka? Kto chce być poniżony, stracić dobre imię?
– Ja napisałem sobie ostatnio na kartce przy łóżku jedną, jedyną prośbę: „Żebym nigdy nie zwątpił w Bożą miłość”, w to, że On kocha mnie w sposób niewyobrażalny.
Przychodzi cierpienie. Czy Ojciec oskarża o nie Boga? Czy nie pyta: dlaczego ja? Czy jestem jakimś królikiem doświadczalnym?
– Reaguję wielką złością. Ale nie odnoszę jej do Pana Boga. Dawniej czułem niepokój nawet w największej radości. Bałem się, że ona zaraz się skończy. Pytałem: dajesz mi taką niewinną radość, więc pewnie zaraz spotka mnie krzyż. Tak myślałem. Ale przestawiło mi się. Dziś wiem, że nawet jeśli spotka mnie najgorsza sytuacja, to widocznie jest mi ona potrzebna. Krzyż nigdy nie jest bez sensu. Skoro wziął go sam Jezus? Skoro nawet On czuł się odrzucony przez Boga i wyszło to na dobre, nie mogę reagować na krzyż alergicznie. Wiem, że On przyznaje się do mojego krzyża, a nie do moich wzniosłych uniesień. Bo takie uniesienie mogę znacznie łatwiej zdobyć w innych religiach. Mogę nawet lewitować. To nie ja znalazłem Boga. To On mnie znalazł, i to w miejscu, od którego przez całe życie uciekałem. Chrystus przyznaje się do mojego odrzucenia, potępienia, do stanu gdy widzę, że nie mam już po ludzku u Boga żadnych szans. On się do tego przyznaje!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.